#306: Mutacje rozgwiazd i ludzi a trucie...
Motto: "Siostrzane rozgwiazdy, żyjące w tej samej zatoce morskiej jednak posiadające odmienne liczby ramion, u mnie wzbudzają podobne pytanie "dlaczego?" jak natykanie się na ludzi urodzonych bez palców lub z więcej niż pięcioma palcami."
Ateistycznie ani naukowo niewytłumaczalny ciąg wydarzeń zainicjowanych tuż przy (moim zdaniem) "chrześcijańsko-świętym" miejscu z miasteczka Petone (w którym mieszkam), inteligentnie i bez łamania "wolnej woli" pokierował mnie do uformowania i wyjaśnienia tutaj mojej prywatnej opinii co do stwierdzającej prawdę i obiektywnej odpowiedzi na pytanie: "czy wariacje w liczbie ramion wyrzucanych na petońską plażę siostrzanych rozgwiazdach tego samego gatunku Patiriella Regularis, są: (1) manifestacją rozmachu i szerokich możliwości boskiego stwarzania "bardzo dobrych" żyjątek np. już podczas pierwszych 7 dni tworzenia opisywanych w Biblii, czy też (2) wynikiem postępów w niedawno rozpoczętym i trwającym do dzisiaj chorobliwym 'mutowaniu się' owych rozgwiazd spowodowanym ludzkimi zanieczyszczeniami naturalnego środowiska?" Ponieważ ta moja prywatna opinia implikuje też najróżniejsze następstwa dla przyszłości ludzi, aby dać czytelnikowi możność prześledzenia toku mojego rozumowania, zaś w ten sposób zdopingować go do poszukiwania jego własnej prawdy w tej sprawie, w niniejszym wpisie postanowiłem opisać i wyjaśnić: (a) fazy i przebieg tego NIE odbierającego mi "wolnej woli" pokierowania (niemożliwego do naukowego ani ateistycznego wytłumaczenia), (b) fakty jakie zaważyły, iż ta moja opinia uznała za prawdę to co tu opisuję, (c) co stwierdza ta moja prywatna opinia, oraz (d) co ona implikuje iż może nastąpić w przyszłości.
Wszystko o czym informuje niniejszy wpis zaczęło się jeszcze w 1985 roku od mojego opracowania nadal jedynej na świecie faktycznej Teorii Wszystkiego zwanej "Koncept Dipolarnej Grawitacji" (opisanej, między innymi, na mojej stronie http://pajak.org.nz/dipolar_gravity_pl.htm ). Teoria ta pozwoliła mi bowiem m.in. na opracowanie aż całego szeregu formalnych dowodów naukowych, potwierdzających iż Bóg istnieje - na przekór tego co na temat Boga kłamliwie wmawia nam "oficjalna nauka ateistyczna" (po opisy tych formalnych dowodów patrz punkty #G2 i #G3 ze strony o nazwie "god_proof_pl.htm"). Jak zaś doskonale wyraża to znane powiedzenie powszechnie powtarzane przez naukowców Politechniki Wrocławskiej w latach 1970 do 1982 (tj. w latach kiedy i ja byłem zatrudniony na owej wówczas prawdopodobnie najlepszej uczelni technicznej świata): "w wyniki teoretycznych badań i teorii nikt NIE wierzy - za wyjątkiem ich autora, zaś w wyniki eksperymentalnych badań wierzą wszyscy - za wyjątkiem ich autora", ja niezachwianie ufam, że wyniki moich teoretycznych dowodów na istnienie Boga są absolutną i niezbitą prawdą. Ponadto uważam, że po ponad 30 latach nieustannego natykania się też na cały ocean dowodów empirycznych, że Bog jednak istnieje, do chwili obecnej moja świadomość wzniosła się już na poziom iż "wiem z całą pewnością, że Bóg istnieje", zamiast tylko wierzyć w Jego istnienie (wiedza zaś jest lepsza od wiary, bowiem zawsze można przestać wierzyć, jednak nigdy NIE przestaje się wiedzieć). Zamiast więc bezproduktywnie marnować czas na dalsze sprawdzenia Jego istnienia, ja od wielu już lat skupiam swe wysiłki na Jego ufnym, przyjacielskim, naukowym, szczegółowym, sumiennym i obiektywnym poznawaniu (w tym na poznawaniu metod działania, narzędzi i możliwości Boga - po szczegóły patrz moja monografia [12] dostępna na stronie http://pajak.org.nz/tekst_12.htm ).
Kolejna faza opisywanego tu procesu kształtowania się mojej osobistej opinii w sprawie ilości ramion w rozgwiazdach, to że będąc już od 1985 roku absolutnie pewnym istnienia Boga, w środę dnia 2018/4/25 doświadczyłem na petońskiej plaży zdarzenia o nadprzyrodzonych cechach. Mianowicie, zamanifestował mi się tam wówczas "gorejący krzew". (Zdarzenie to szczegółowo opisałem i zilustrowałem w punkcie #J3 swej strony o nazwie "petone_pl.htm", oraz we wpisach numer #296 i #303 do blogów totalizmu.) Jako naukowiec nawykły do analizowania wszystkiego co widzi, w chwili kiedy najpierw ujrzałem ten ogromnie jaskrawy czerwony płomień wydobywający się z krzewu wodorostu, dość sceptycznie uznałem go za "błędny ognik" o jakiego cechach wiele słyszałem ze staropolskich opisów folklorystycznych. Wszakże telepatycznie usiłował on mnie wówczas nakłonić abym na niego NIE zwracał żadnej uwagi i kontynuował swój spacer w sposób niezakłócony - co było niemal niemożliwym zważywszy jego bardzo silny czerwony blask i fascynujący rytmiczny taniec. Później jednak odkryłem, że w zgodzie z wersetami 3:1-5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia" miejsce w którym taki "płonący krzew" komuś się zamanifestował, najprawdopodobniej otrzymało od Boga status miejsca "chrześcijańsko-świętego". Ponieważ moje uprzednie naukowe sprawdzenia powtarzalnie i bezspornie wykazywały, że każde słowo Biblii wyraża prawdę i tylko prawdę, obecnie absolutnie wierzę, oraz zdecydowanie postępuję w zgodzie tym swoim wierzeniem, że miejsce na petońskiej plaży, które poprzednio uważałem za typowe i niczym się NIE wyróżniające, jednak w którym później celowo zamanifestowany został dla mnie ów "płonący krzew", faktycznie jest miejscem "chrześcijańsko świętym". To moje głębokie wierzenie o nadaniu przez Boga statusu świętego miejsca owemu fragmentowi petońskiej plaży, jest też dodatkowo potwierdzone NIE tylko przez liczne inne wersety Biblii (np. rozważ treść wersetów: 17:20 i 21:21-22 "Mateusz", 11:23 "Marek", 17:6 "Łukasz") i przez metodę działania Boga jaką ja sam odkryłem i szczegółowo opisałem, między innymi, w punkcie #A2.2 swej strony internetowej o nazwie "totalizm_pl.htm", czy w punkcie #F2 innej swej strony o nazwie "will_pl.htm", ale także później potwierdziły mi je też liczne niezwykłe zdarzenia jakich tam doświadczyłem począwszy od czasu owej manifestacji "gorejącego krzewu". Od owego więc dnia 2018/4/25, kiedykolwiek tylko pogoda oraz okoliczności na to mi pozwalają, wychodzę na spacer do owego miejsca, aby badać i raportować w "części #J" swej strony "petone_pl.htm" czy coś podobnie niezwykłego ponownie tam się dzieje. Kilkakrotnie też i zwykle w nieprzewidywalny dla siebie sposób, faktycznie zaobserowywałem tam zdarzenia lub symbole, jakich na poziomie wiedzy dzisiejszej "oficjalnej nauki ateistycznej" NIE daje się racjonalnie wytłumaczyć. Kilka z nadających się do opublikowania z takich zdarzeń i symboli opisałem we wyżej wymienionym punkcie #J3, oraz w załączonych do niego ilustracjach, ze strony "petone_pl.htm". Z czasem też odnotowałem, że kiedykolwiek coś "nietypowego" zaobserwowałem w owym miejscu, lub w związku z owym miejscem, zawsze wyrażało to sobą jakąś istotną wiadomość, przekaz, przesłanie, wiedzę, nakaz, itp.
Kiedy też w środę, bo dnia 2019/1/16, ponownie wyszedłem tam na spacer krótko po ustaniu silnych południowych wiatrów, naprzeciwko miejsca swej uprzedniej obserwacji "płonącego krzewu", na plaży leżało parę wyrzuconych przez morze, dosyć powszechnie widywanych w NZ "rozgwiazd poduszkowych" zwanych Patiriella Regularis. Ich wygląd przypominał sześcioramienne, pulchne, miniaturowe poduszki artystycznie powyszywane z jakiegoś szarego materiału - dobre rozeznanie jak one wyglądały daje zdjęcie "Fot. #B2d" poniżej, oryginalnie dostępne pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_5_7t.jpg . Ponieważ jednak ja NIE interesuję się naukami biologicznymi, zaś uprzednio kilkakrotnie widywałem już rozgwiazdy na plażach NZ, ich widok NIE sprawił na mnie wrażenia oglądania czegokolwiek "niezwykłego". Kontynuowałem więc swój spacer wzdłuż brzegu morza bez wykonania ich zdjęcia. Jednak wkrótce potem w moim umyśle zwolna zaczęło narastać intrygujące zapytanie, o cechach jakby czyjegoś podszeptu: "skoro sześcioramienna izraelska Gwiazda Dawida oraz owe sześcioramienne rozgwiazdy bazują na tej samej figurze geometrycznej, to czy bibilijny Dawid (ten sam, który zabił Goliata) zaczerpnął natchnienie do przyjęcia sześcioramiennej gwiazdy jako swojego 'herbu' np. z powodu uprzedniego oglądania takich morskich rozgwiazd?" Rozważając owo zapytanie przez jakiś czas kontynuowałem swój spacer nie widząc już żadnej innej rozgwiazdy - w owym dniu morze wyrzuciło niewielką ich liczbę. Po jakimś jednak czasie natknąłem się na inny odcinek plaży z wyrzuconymi kilkoma rozgwiazdami. Jednak wszystkie one miały po pięć ramion. Mnie to zaszokowało, bowiem byłem pewien, że te parę widzianych uprzednio koło miejsca "płonącego krzewu" miało po sześć ramion - były więc podobne do tej pokazanej na "Fot. #B2c" poniżej, a dostępnej, między innymi, pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_6t.jpg . Coś mnie więc tknęło, że widząc najpierw parę rozgwiazd z sześcioma ramionami, potem zaś więcej z pięcioma, stanowi analogię do ujrzenia powiedzmy najpierw paru ludzi z czterema rękami, potem zaś więcej ludzi o dwóch rękach. Czyżbym więc najpierw ujrzał jedynie ich sześcioramienne "mutacje", zaś w tym następnym miejscu były powyrzucane przez morze wyłącznie "normalne" ich wersje z pięcioma ramionami? Z uprzednich doświadczeń wiedziałem już bowiem, że cokolwiek "niezwykłego" odnotowałem koło miejsca "gorejącego krzewu", zawsze zawierało to w sobie jakąś bardzo istotną wiadomość. Ponadto uświadomiłem też wówczas już sobie niezwykłość rozwoju i przebiegu całego tego zdarzenia - przykładowo zaistnienia jakby inteligentnych "podszeptów", które mądrze, stopniowo i bez łamania mojej "wolnej woli" wiodły moją uwagę od przypadkowej obserwacji sześcioramiennych rozgwiazd, którymi wogóle się NIE interesowałem, do naukowego pytania "dlaczego" i do zaindukowanej nim analizy powodów zmian w liczbie ramion u tych rozgwiazd (dokonywanej na przekór iż nauki biologiczne mnie NIE pasjonowały).
W dalszej części swego spaceru zacząłem więc poszukiwać następnych rozgwiazd i dokładnie oglądać każdą z nich. Po jakimś czasie odkryłem rozgwiazdę z czterema ramionami. Natychmiast ją sfotografowałem po jej umieszczeniu obok "normalnej" pięcioramiennej rozgwiazdy, która wyrzucona została przez morze tuż przy niej - patrz "Fot. #B2a" dostępne np. pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_4t.jpg . (Aby zobaczyć jak obie one wyglądają od spodniej strony uruchom następujący link do ich zdjęcia po odwróceniu: http://pajak.org.nz/sea/starfish_4u.jpg .) Kontynuując swój spacer i już uważnie przyglądając się plaży, po jakimś czasie natknąłem się na siedmioramienną rozgwiazdę. Natychmiast więc też wykonałem jej zdjęcie po jej umieszczeniu obok innej już pięcioramiennej (normalnej) rozgwiazdy - patrz "Fot. #B2b" poniżej dostępne pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_7t.jpg . (Aby zobaczyć jak obie one wyglądają od spodniej strony uruchom następujący link do ich zdjęcia po odwróceniu: http://pajak.org.nz/sea/starfish_7u.jpg .) Głównie jednak rozglądałem się za rozgwiazdą sześcioramienną, bowiem bazując na swych uprzednich doświadczeniach posądzałem, że (jak zwykle) kiedy po zawróceniu dojdę ponownie do, moim zdaniem, świętego miejsca "płonącego krzewu", tamtych paru dużych, symetrycznych, ładnie wyglądających rozgwiazd z sześcioma ramionami, jakie mi przypominały "Gwiazdy Dawita" a jakich zadaniem najwyraźniej było późniejsze zaindukowanie mojej ciekawości co do powodów zmian w liczbie ich ramion, zapewne już tam wówczas NIE będzie - w czym wcale się NIE pomyliłem. W drodze powrotnej bowiem w tamtym miejscu plaży faktycznie NIE leżała już żadna rozgwiazda. Po przebyciu sporej odległości dalszego spaceru znalazłem na plaży też i sześcioramienną rozgwiazdę. Chociaż NIE wyglądała ona tak okazale, symetrycznie i podobnie do "Gwiazdy Dawida", jak owe piękne rozgwiazdy widziane koło miejsca "gorejącego krzewu", ciągle natychmiast ją sfotografowałem wraz z "normalną", pięcioramienną rozgwiazdą, zaś jej zdjęcie pokazuję poniżej jako "Fot. #B2c" - dostępne, między innymi, pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_6t.jpg . (Aby zobaczyć jak obie one wyglądają od spodniej strony uruchom następujący link do ich zdjęcia po odwróceniu: http://pajak.org.nz/sea/starfish_6u.jpg .) Po jej znalezieniu zawróciłem do domu. Owego bowiem dnia morze wyrzuciło jedynie niewielką liczbę rozgwiazd, aby więc kontynuować znajdowanie i fotografowanie "nietypowych" ich wersji, moje poszukiwania musiałyby trwać zbyt długo. Całe szczęście, że owe rozgwiazdy siostrzane do "normalnie" pięcioramiennych, jednak mające liczbę ramion inną od pięciu, w owym dniu pojawiły się na petońskiej plaży w relatywnie dużej proporcji - jaką ja szacowałbym na bliską 10% całej wyrzuconej wówczas przez morze ich populacji.
Chociaż następnego dnia 2019/1/17 ponownie wyszedłem na spacer po tym samym odcinku petońskiej plaży, rozgwiazd NIE dawało się już tam znajdować. W dwa dni później, tj. 2018/1/18, podczas podobnego spaceru, też przez większość swej drogi NIE odnotowałem na plaży żadnej rozgwiazdy. Jednak pod koniec spaceru, tuż przed zawróceniem do domu, natknąłem się na około 10-metrowej długości zwał gnijących trocin wyrzuconych na plażę przez fale i wymieszanych z wodorostami. Niezwykłością tego krótkiego zwału było, że owego dnia był to jedyny zwał trocin jaki wyrzucony został na petońską plażę - podczas gdy typowo, jeśli kierunek wiatru i fal powoduje już ich wyrzucenie, wówczas zwały te zwykle rozciągają się na całą długość odcinka plaży po której ja spaceruję. Wplątane w te gnijące trociny było kilkadziesiąt, a może nawet ponad 100, rozgwiazd - co też stanowi niezwykłość. Wszakże zwały takich zgniłych trocin widuję relatywnie często, jednak nigdy uprzednio NIE widziałem wplątanych w nie rozgwiazd. Postanowiłem, że sprawdzę czy da się wśród nich znaleźć też rozgwiazdy odmienne niż "normalne" pięcioramienne - chociaż wymagało to rozgrzebywania gnijących trocin i odrębnego sprawdzania każdej ze znalezionych w taki sposób rozgwiazd. Szybko też znalazłem aż 9 z nich o odmiennej niż 5 liczbie ramion. Po opłukaniu ich w wodzie i ułożeniu na czystrzym fragmencie plaży, wykonałem ich zdjęcie jakie pokazuję poniżej jako "Fot. #B2d" - jakie oryginalnie opublikowałem pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_5_7t.jpg . Ze zdjęcia tego wyraźnie widać, dlaczego podczas pierwszego ujrzenia dwa dni wcześniej rozgwiazd o 6 ramionach, tak dziwnie uderzyło mnie (i zainspirowało do badań) ich geometryczne podobieństwo do izraelskiej "Gwiazdy Dawida".
Warto tu dodać, że w miasteczku Petone zamieszkuję od 2001 roku, wychodząc na spacery po jego plaży każdego dnia kiedy tylko pogoda dopisuje zaś moje okoliczności na to pozwalają. Tymczasem omawiane w niniejszym wpisie dwa przypadki były jedynymi kiedy widziałem tam rozgwiazdy wyrzucone na plażę przez fale. Najwyraźniej liczba tych stworzonek w przy-petońskiej zatoce morskiej jest wyjątkowo mała, a być może nawet bliska wymarcia. Zapewne tylko jakieś rytuały rozgwiazd (np. rozrodcze), w tym wyjątkowym przypadku mające miejsce właśnie w dniach kiedy wiał wymagany do takiego wyrzucenia ich na plażę wiatr południowy, spowodowały iż jedynie w owe dwa dni kilka nielicznych rozgwiazd zostało wyrzuconych w miejscach gdzie je znalazłem. Moje uprzednie natknięcia się na te żyjątka zawsze następowały na NZ plażach innych niż petońska i skierowanych ku otwartemu morzu oraz położonych w obszarach gdzie w pobliżu NIE było żadnego większego miasta.
Po przemyśleniu wszystkich tych trudnych do naukowego lub ateistycznego wyjaśnienia zdarzeń "inteligentnie prowadzących mnie ku konkretnemu celowi", wierzę iż musiał zaistnieć bardzo ważny powód dla którego owe stworzonka były mi ukazane w bardzo mądrze zaprojektowany sposób, jaki NIE łamał mojej "wolnej woli", za to zainicjował moją chęć poznania prawdy, a także skierował moją uwagę na związek i współzależność pomiędzy ilością ramion u rozgwiazd oraz poziomem zanieczyszczeń wody. Następnego dnia podjąłem więc intensywne badania tej sprawy. Wszakże gdyby powodem była opcja (2) z pierwszego paragrafu tego wpisu, tj. chorobliwe "mutowanie się" rozgwiazd z powodu jakichś zanieczyszczeń obecnych w wodzie, wówczas to co do dzisiaj tak efektywnie pokonało wrodzoną odporność raczej prymitywnych organizmów rozgwiazd, za jakiś czas może też pokonać odporność lepiej zaprojektowanych organizmów ludzi. Ponieważ jednak nauki biologiczne NIE stanowią przedmiotu mojego zainteresowania, w tych badaniach zmuszony jestem opierać się na obserwacjach i publikacjach innych badaczy.
Niestety, szybko się okazało, że inni badacze NIE są aż tak precyzyjni w swych publikacjach jak ustalenie prawdy w niniejszej sprawie tego by wymagało - jeśli czytelnik mi NIE wierzy, proponuję mu poszukać np. w internecie danych informujących "kiedy po raz pierwszy" (daty) i precyzyjnie w jakich obszarach Ziemi zaobserwowano rozgwiazdy, które "normalnie" mają pięć ramion, jednak tam posiadają też inne niż pięć liczby ramion. Faktycznie to autorzy dzisiejszych publikacji internetowych o rozgwiazdach ogromnie rzadko przytaczają jakąkolwiek datę, zaś niemal nigdy np. daty założenia danej strony. Rzadko też ujawniają dokładne miejsca i daty dokonywania swoich znalezisk oraz dokumentują te znaleziska zdjęciami. Tymczasem poznanie powyższych dat, lokacji i danych byłoby niezbędne aby ustalić "jak" z upływem lat zmieniała się liczba ramion u rozgwiazd żyjących w poszczególnych obszarach globu, zaś znając rodzaje i intensywności panujące tam zanieczyszczeń na jakie rozgwiazdy te były wyeksponowanymi, ustalić też "czy" lub "jak" owa liczba ramion zmieniała się w miarę postępu zanieczyszczania i zatruwania ich naturalnego środowiska.
W już przeglądniętych publikacjach uderzyło mnie też, że ich autorzy praktykują dominującą obecną naukę i wysoce szkodliwą dla postępu zasadę aby się "NIE wychylać" - tj. zasadę która m.in. spowodowała, że aż do czasu kiedy w 2017 roku w youtube.com pojawiły się liczne widea dokumentujące istnienie doskonale działającego silnika "perpetuum mobile" zwanego "Koło Bhaskara" - patrz https://youtu.be/50Aag0J0Qe4 , a wynalezionego w Indiach jeszcze w 1150 roku, zawodowi naukowcy krzykliwie się wymądrzali iż jakoby istnieją "prawa termodynamiki", które powodują iż silników "perpetuum mobile" NIE daje się zbudować (na szczęście dla całej ludzkości coraz mniej ludzi uwierzyło w te ich kłamliwe obwieszczenia). W imię też tej samej zasady, dzisiejsi zawodowi naukowcy ulegają naciskom swoich kolegów, przełożonych i recenzentów ich opracowań, a także oficjalnym doktrynom i stwierdzeniom swych instytucji i innych sławnych naukowców, aby w przypadkach kiedy otaczająca nas rzeczywistość jest sprzeczna z owymi doktrynami, stwierdzeniami i naciskami, raczej szerzyć kłamstwa zupełnie przeciwstawne do prawdy, niż ryzykować prześladowania za stwierdzanie tego co rzeczywistość nam ujawnia. To zapewne dlatego też odnotowałem, że badacze piszący o rozgwiazdach usilnie unikają w swych publikacjach zadawania tych najbardziej istotnych pytań, w rodzaju "dlaczego?", "jak", "skąd", "co to implikuje", itp., a także unikają prób udzielania odpowiedzi na owe pytania. Ich publikacje są tak napisane, jakby było już absolutnie pewnym iż wariacje w liczbie ramion u rozgwiazd były czymś "naturalnym" i zupełnie NIE mającym związku z zanieczyszczaniem naturalnego środowiska tych stworzonek. Chociaż więc zarabiane na życie tych naukowców poprzez kontynuowanie pracy w instytucjach "oficjalnej nauki ateistycznej" siłą wmusza im postawy ateistów, jacy bez względu na prawdziwe swoje wierzenia wszystko muszą wyjaśniać "przypadkową ewolucją", faktycznie to naukowe stanowisko autorów owych publikacji reprezentuje opcję (1) z obu możliwości rozważanych na początku niniejszego wpisu - tyle że Bóg z owej opcji (1) zastąpiony przez nich został ową "przypadkową ewolucją". (Być może, iż powodem takiego nawyku "NIE wychylania się" u obecnych zawodowych naukowców jest też nadwrażliwość decydentów nauki i ludzi przy władzy spowodowana "hałasem telepatycznym" dzisiejszej ery "neo-średniowiecza". Decydenci ci mogą się bowiem bać, że poznanie prawdy mogłoby implikować kto jest odpowiedzialny za zaszłą sytuację - to przecież zapewne właśnie dlatego rodzący się bez palców, kończyn, lub poszkodowani w jakikolwiek inny sposób potomkowie osób wystawionych np. na jakieś skażenie typu radioaktywność, albo osób wystawionych na jakąś truciznę rządowo i oficjalnie zatwierdzoną do powszechnego użycia, albo żołnierzy rozsiewających "Orange Agent", itp., mają poważne trudności z uzyskiwaniem np. odszkodowań za czyjeś spowodowanie ichniego kalectwa.) W sumie, aby dojść do jakichkolwiek stwierdzających prawdę wyników uwzględniających też możliwość faktycznego działania opcji (2) z pierwszego paragrafu niniejszego wpisu, swe badania będę zapewne musiał prowadzić przez dłuższy czas, konfrontując empirykę z naukowymi publikacjami oraz wyszukując generalne trendy poukrywane w treściach dużej liczby owych publikacji, a ponadto muszę się przygotować, że moje poszukiwania prawdy w imię dobra bliźnich ponownie spotkają się z krzykliwą krytyką, a być może i prześladowaniami.
Z generalnych trendów jakie już rzuciły mi się w oczy po przewertowaniu sporej liczby dostępnych w internecie publikacji na temat liczby ramion w poszczególnych gatunkach rozgwiazd, najważniejsze ja sformułowałbym następującymi słowami (trendów tych bowiem żaden inny naukowiec narazie NIE odważył się ubrać w słowa):
(1) Rozgwiazdy pięcioramienne, typowo żyjące w obszarach globu, gdzie wody nadal są relatywnie czyste i nieskażone przez ludzi, przykładowo w wodach Antarktydy, równika, przy wybrzeżach Afryki i Ameryki Południowej, itp., "normalnie" NIE mają raportowanej w dzisiejszych publikacjach wersji o innej niż pięć ramion. To zaś dla mnie stanowi naukową przesłankę, stwierdzającą że stwarzając te żyjątka Bóg celowo zaprojektował ich organizmy jako wysoce podatne na "mutowanie się" tylko pod wpływem jakiegoś rodzaju nieczystości wody w jakiej one żyją, aby w ten sposób posłużyły ludziom jako "organizmy wczesnego alarmowania" - które wizualnie będą ostrzegały ludzi jakie następstwa im grożą za bezrozumne produkowanie zanieczyszczeń wyniszczających naturalne środowisko.
(2) Rozgwiazdy pięcioramienne, typowo żyjące w obszarach globu, gdzie przybrzeżne wody są już silnie zanieczyszczone przez ludzi, przykładowo w wodach Północno-Wschodniej Azji, Północnej Ameryki i Europy, Australii i Nowej Zelandii, niezależnie od swej "normalnej" wersji pięcioramiennej, typowo mają też już wersje czteroramienne i sześcioramienne. (Ich wersji siedmioramiennych publikacje datowane przed 2010 rokiem narazie NIE zdają się masowo odnotowywać ani raportować.) Ten trend może być źródłem kolejnej naukowej przesłanki, że czynnikiem jaki zapewne powoduje "mutowanie się" rozgwiazd są jakieś zanieczyszczenia generowane przez ludzi, a NIE przez naturę, oraz że ów czynnik wytwarzany jest przez ludzki przemysł. Wszakże skoro np. wyrastanie pszczół na wyraźnie różniące się od siebie matki, trutnie i robotnice zależy od tego jaki rodzaj pokarmu zjadają ich larwy, gdyby czynnik powodujący mutacje rozgwiazd był czymś naturalnym i niemal od zawsze obecnym w wodach mórz jakie już przez tysiące "ludzkich lat" połączone są ze sobą oraz nieustająco mieszane prądami morskimi, wówczas mutacje te byłyby widoczne w każdym miejscu Ziemi.
(3) Istnieją też żyjątka również zwane "rozgwiazdami", w których "normalna" liczba ramion zawsze jest wyższa od pięciu. Ich przykładem może być "Morning sun star" (Solaster Dawsoni), żyjąca w Północnym Pacyfiku, przy wybrzeżach Japonii, Rosji, Alaski i Zachodnich Stanów Zjednoczonych, a raportowana jako mająca liczby ramion od 8 do 16. (Publikacji raportującej jaką liczbę ramion miały one przed nastaniem "ery nuklearnej" NIE udalo mi się znaleźć.) Udzielającą odpowiedzi na sporo pytań ciekawostką tych wieloramiennych rozgwiazd jest, iż nasilone liczby ich nieznanych wcześniej gatunków odnotowano przy wylotach z podwodnych ujść gorącej wody wulkanicznej bogatej w najróżniejsze chemikalia - w tym w wiele chemikalii silnie trujących. Ten kolejny trend można więc uważać za źródło jeszcze jednej naukowej przesłanki, mianowicie że czynnikiem jaki powoduje "mutowanie się" rozgwiazd "Patiriella Regularis" prawdopodobnie są jakieś chemikalia fabrycznie wytwarzane przez ludzi i od dłuższego już czasu dostające się (odprowadzane) do morza (jak przykładowo fluor). Z kolei ów fakt, iż mogą to być takie długo używane przez ludzi chemikalia, ukrywa w sobie poważne niebezpieczeństwo. Ich długotrwałe używanie przez ludzi oznacza bowiem, że także ciała ludzi są wystawione na ich działanie przez długi czas, a stąd ich akumulacja w ludzkich tkankach może być już bliska "progowego nasycenia" - co u ludzkości wkrótce może zacząć powodować te same następstwa jak u rozgwiazd.
Na obecnym więc etapie swych badań i prób odpowiedzi na pytanie "dlaczego?", publikacje jakie przeanalizowałem pod względem ujawnianych nimi ogólnych trendów, stopniowo ukształtowały u mnie prywatną opinię (ale jeszcze NIE pewność), że z obu opcji jakie sformułowałem w pierwszym paragrafie tego punktu #B1.1, prawdę wyraża opcja (2) - mianowicie iż zatruć i zanieczyszczeń naturalnego środowiska NIE wolno nam ignorować lub odrzucać jako możliwego powodu dla pojawiania się na Ziemi wieloramiennych rozgwiazd, zaś ich "mutowania" się, jako możliwego mechanizmu zmiany ich naturalnej liczby ramion. Wszakże stwarzając rozgwiazdy, jednym z dalekowzrocznych celów jaki Bóg mógł nadać ich życiu, mogło stanowić ich posłużenie jako rodzaj pierwszego i wysoce czułego "sygnału alarmowego", który obrazowo zilustruje co się zacznie dziać i przytrafiać ludziom, jeśli wiedziona zachłannością ludzkość NIE zaprzestanie zanieczyszczania i zatruwania swego naturalnego środowiska.
Co ciekawsze, jeśli rozważy się owe cechy inteligentnego jakby "prowadzenia" mnie do zainteresowania się sprawą związku pomiędzy liczbą ramion u rozgwiazd, a poziomem zanieczyszczenia i zatrucia ich naturalnego środowiska i do napisania niniejszego raportu (wpisu), wolno też stwierdzić, że jakaś moc usilnie stara się zwrócić moją uwagę na ów związek bez łamania czyjejkolwiek "wolnej woli", ostrzega o jego następstwach, a nawet daje nam symboliczne wskazówki "poprzez co" oraz "dlaczego" związek ten objawia się jako "mutacje".
Powyższe obserwacje dobrze korespondują z rosnącą liczbą zjawisk jakie też wolno jest interpretować jako wyniki "mutacji" innych żywych organizmów. Ich przykłady opisałem, między innymi, w punkcie #T7 i na "Fot. #T1" ze swej strony o nazwie "solar_pl.htm", oraz w punkcie #F5 ze swej innej strony o nazwie "cooking_pl.htm".
Ponadto warto tu nadmienić, że moje uprzednie doświadczenia zdają się postulować, iż wyraźnie widoczne efekty ponadprogowego poziomu zatrucia naturalnego środowiska zaczęły być odnotowywalne "dla" i "u" ludzi dopiero począwszy od około lat 1990-tych, chociaż ich działanie na organizmy żywe trwa już od około dwóch wieków. Przykładowo, trwające do dzisiaj masowe zanieczyszczanie naturalnego środowiska na południowej półkuli Ziemi zaczęło się już z chwilą podjęcia wielkoskalowej emigracji Europejczyków do owego obszaru, czyli już na początku 19 wieku (na północnej zaś półkuli jeszcze wcześniej). Nasilenie czynników, które mogą powodować mutacje, nieustannie więc wzrasta w naturalnym środowisku - NIE znamy zaś czasu kiedy przekroczy ono wartość progową pokonującą odporność organizmów ludzi. Ponadto, kiedy efekty te stały się już wyraźnie odnotowalne "dla" i "u" ludzi, nadal NIE stało się klarowne ani zbadane "co" ani "kto" efekty te powoduje. Ponieważ zaś większość obecnie dostępnych publikacji poświęconych np. rozgwiazdom powstała już po owych latach 1990-tych, teraz będzie ogromnie trudno bezspornie udowodnić, że np. odmienne od 5 liczby ramion u rozgwiazd NIE są "naturalnymi" zjawiskami, a są efektami chorobliwych "mutacji" zaindukowanych przez bezmyślne postępowania zachłannych ludzi. Bez zaś tegoż udowodnienia, nawyk posiadania "dowodów" spowoduje, że żadne działania zapobiegawcze zapewne NIE będą podjęte. Stąd istnieje spore niebezpieczeństwo, że jeśli z upływem czasu ludzie zaczną masowo dzielić losy owych rozgwiazd, wówczas będzie już za późno aby sytuację naprawić. Najwyższy więc czas, aby zacząć badania tych spraw od zaraz, zanim nasi potomkowie zaczną masowo się rodzić np. bez kończyn lub palców, albo z dodatkowymi kończynami czy palcami.
Fot. #B2abcd: Ignorowane dotychczas przez oficjalną naukę zmiany liczb ramion w siostrzanych rozgwiazdach z petońskiej plaży - czy oznaczają one: (1) manifestację szerokich możliwości boskiego stwarzania "bardzo dobrych" żyjątek, czy też (2) oznakę postępów w ich chorobliwym "mutowaniu się" spowodowanym np. narastaniem zanieczyszczania naturalnego środowiska przemysłowymi truciznami? Po lewej stronie każdego z poniższych zdjęć (a) do (c), a także w centrum zdjęcia (d), pokazałem z pewnością stworzoną przez Boga i opisywaną w Biblii jako "bardzo dobra" wersję "normalną" pięcioramiennej "rozgwiazdy poduszkowej" najpowszechniej występującą w morzach NZ i znaną pod nazwą "Patiriella Regularis". Pozostałe zaś rozgwiazdy z poniższych zdjęć, to być może tylko jej później powypaczane wersje siostrzane, czyli chorobliwe "mutacje", o 4, 6 i 7 ramionach. Rozgwiazdy o 6 ramionach zobaczyłem najpierw, chociaż początkowo zbagatelizowałem ich niezwykłość i ich nie sfotografowałem. To ich wygląd najpierw skojarzył mi się z izraelską "Gwiazdą Dawida" jaką swą geometrią przypominały. Potem stopniowo pobudził podobne zapytania, jak np. widok osób rodzących się z 6 palcami lub zupełnie bez palców. Niniejszą ilustrację krótko streszczam też w podpisie pod "Fot. #J3g" z innej mojej strony o nazwie "petone_pl.htm". Aby skrócić czas ładowania się niniejszego wpisu, głównie dwie najbardziej kluczowe z poniższych fotografii będę starał się tu pokazać automatycznie już na etapie ładowania tego wpisu. Pozostałe fotografie też można szczegółowiej oglądnąć np. uruchamiając wskazywane poniżej ich linki.
Fot. #B2a: Zdjęcie rozgwiazdy "Patiriella Regularis" o 4 ramionach – dostępne pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_4t.jpg . Znalazłem ją na petońskiej plaży dnia 2019/1/16 w okolicznościach opisanych powyżej w tym wpisie. Po jej lewej stronie pokazałem znalezioną tuż przy niej "normalną" dla jej gatunku rozgwiazdę o 5 ramionach (jeśli oba te stworzenia zeszły się razem w celach rozrodczych, wówczas ich potomstwo też być może będzie już mutantami). Aby zobaczyć jak obie te rozgwiazdy wyglądają od spodniej strony - uruchom następujący link do zdjęcia pokazującego je po odwróceniu: http://pajak.org.nz/sea/starfish_4u.jpg .
Podczas spaceru po petońskiej plaży w dniu 2019/1/16, aż parę pięknych, wyglądających jak Gwiazdy Dawida, sześcioramiennych rozgwiazd, jakie później zaindukowały moją ciekawość, wyrzuconych zostało przez morze na plażę koło miejsca w którym dnia 2018/4/25 obserwowałem "gorejący krzew" i stąd o którym silnie wierzę, oraz postępuję zgodnie z tym wierzeniem, iż jest to miejsce "chrześcijańsko-święte". Ponieważ przy miejscu tym obserwowałem też sporo innych zdarzeń, dla jakich dzisiejsza "oficjalna nauka ateistyczna" NIE ma wytłumaczenia, a jakie zawsze kryły w sobie jakiś istotny przekaz symboliczny, spacerując po owej plaży zwolna coś mnie nakłoniło abym zaczął uważnie przyglądać się wyrzuconym tam rozgwiazdom. W rezultacie, na owej plaży odnotowałem wówczas, że "normalna" wersja tych rozgwiazd posiada 5 ramion. Jednak znalazłem też, poczym sfotografowałem, ich wersje czy mutacje, o czterech, siedmiu, oraz sześciu ramionach. Natychmiast zaindukowało to u mnie pytanie "dlaczego" siostrzane rozgwiazdy rodzą się z tak odmiennymi liczbami ramion, oraz czy jest to "naturalne" i od wieków widywane w rozgwiazdach ze wszystkich rejonów świata , czy też raczej stanowi chorobliwe "mutacje" od relatywnie niedawna powodowane przemysłowymi truciznami?
Fot. #B2b: Zdjęcie rozgwiazdy "Patiriella Regularis" o 7 ramionach - uruchom następujący link aby sobie ją oglądnąć: http://pajak.org.nz/sea/starfish_7t.jpg . Ją także znalazłem na petońskiej plaży dnia 2019/1/16 w okolicznościach opisanych powyżej w tym wpisie. Po jej lewej stronie dla porównania pokazałem też "normalną" dla jej gatunku rozgwiazdę o 5 ramionach znalezioną tuż przy niej. Aby zobaczyć jak obie niniejsze rozgwiazdy o 5 i 7 ramionach wyglądają od spodniej strony - uruchom następujący link do zdjęcia pokazującego je po odwróceniu: http://pajak.org.nz/sea/starfish_7u.jpg . Podobną rozgwiazdę, też o 7-ramionach, znalazłem w dwa dni później. Można ją oglądnąć na fotografii z "Fot. #B2d" poniżej, oryginalnie dostępnej pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_5_7t.jpg , gdzie jest pokazana w centrum najniższego rzędu. Sporo refleksji może budzić fakt, że z mojego dotychczasowego przeglądu literatury dostępnej w internecie zdaje się wynikać, iż normalnie 5-ramienne rozgwiazdy NIE pojawiają się w wersji czy w mutacji o siedmiu-ramionach, jeśli woda w której one żyją odznacza się dużą (naturalną) czystością.
Fot. #B2c: Zdjęcie rozgwiazdy "Patiriella Regularis" o 6 ramionach - uruchom następujący link aby sobie ją oglądnąć http://pajak.org.nz/sea/starfish_6t.jpg . Również i tą sześcioramienną rozgwiazdę znalazłem i sfotografowałem na petońskiej plaży dnia 2019/1/16 w okolicznościach opisanych powyżej w niniejszym wpisie (po jej lewej stronie pokazałem też "normalną" dla jej gatunku towarzyszącą jej rozgwiazdę o 5 ramionach). Aby zobaczyć jak obie niniejsze rozgwiazdy o 5 i 6 ramionach wyglądają od spodniej strony - uruchom następujący link do zdjęcia pokazującego je po odwróceniu: http://pajak.org.nz/sea/starfish_6u.jpg . Aż 8 podobnych rozgwiazd, też o 6-ramionach i wyglądających jak miniaturowe poduszki o kształcie Gwiazdy Dawida, znalazłem na petońskiej plaży w dwa dni później, zaś ich fotografię można oglądnąć na "Fot. #B2d" poniżej.
Fot. #B2d: Zdjęcie rozgwiazd "Patiriella Regularis" o 5, 6 i 7 ramionach - dostępne, między innymi, pod adresem http://pajak.org.nz/sea/starfish_5_7t.jpg . Te znalazłem zaplątane w krótkim, bo tylko około 10-metrowym, zwale gnijących trocin tartakowych jakie słaby wiatr południowy wyrzucił na petońską plażę w dniu 2018/1/18 - tj. w dwa dni po pokazanych uprzednio rozgwiazdach z części (a) do (c) niniejszej ilustracji. Po ich omyciu i ułożeniu na czystrzym kawałku petońskiej plaży wykonałem im powyższa fotografię. Pokazuje ona 8 rozgwiazd 6-ramiennych i 1 rozgwiazdę 7-ramienną, zaś dla porównania także 1 "normalną" i najczęściej znajdowaną rozgwiazdę 5-ramienną (tą w samym centrum). Rozgwiazdy 4-ramiennej w owym dniu NIE znalazłem - co oznacza, że zapewne są one liczebnie najrzadsze. Powyższa fotografia doskonale ilustruje, jak bardzo rozgwiazdy 6-ramienne są podobne do izraelskiej Gwiazdy Dawida - co oryginalnie pobudziło moje zainteresowanie wyglądem owych stworzeń, poczym inteligentnie i bez łamania czyjejkolwiek "wolnej woli" pokierowało mnie do przebadania możliwości "mutowania się" ich wyglądu powodowanego generowanymi przez ludzi zanieczyszczeniami wody (tak jak wyjaśniam to w powyższym wpisie).
Copyrights © 2019 by dr inż. Jan Pająk
* * *
P.S. (2019/1/27): Instrukcja jak dojechać do najprawdopodobniej "świętego miejsca" z Petone. Kiedy znajdziesz się na głównej ulicy Wellington (stolicy NZ), znajdź przystanek autobusu numer 83 (zwykłego = tańszego) lub numer 91 (pospiesznego = droższego) i u jego kierowcy wykup bilet do Petone. Po około pół godziny jazdy tym autobusem wzdłuż pozbawionego zabudowań brzegu Zatoki Wellingtońskiej dotrzesz do głównego przystanku miasteczka Petone - zlokalizowanego około środka długości ulicy "Jackson Street". Łatwo poznasz ten przystanek, ponieważ po lewej (północnej) stronie ulicy jaką przybyłeś zobaczysz przy nim czerwone oznakowania urzędu pocztowego (po jej prawej/południowej stronie jest lokalny budynek policji - ale oznakowany niezbyt rzucająco się w oczy). Ponadto, dla pospiesznego autobusu numer 91 jest to jedyny przystanek w Petone. Odnotuj gdzie się znajdujsz, bowiem swą powrotną drogę do Wellington też zaczniesz z przystanku po przeciwnej (prawej/południowej) stronie owej ulicy autobusem o tym samym numerze. Po opuszczeniu autobusu kontynuuj pieszą wędrówkę tą samą ulicą "Jackson Street" w kierunku wschodnim - w którym odjedzie autobus jakim przyjechałeś (tj. przeciwstawnym do swego przybycia z Wellington). Jak daleko przyjdzie ci iść natychmiast odnotujesz po ujrzeniu przed sobą skrzyżowania ze światłami z "Cuba Street" - jakie jest widoczne już z przystanku autobusowego. Najlepiej jeśli będziesz wędrował po prawej/południowej stronie owej ulicy. Po jakichś 300 metrach (czyli ok. 10 minutach) tej wędrówki dotrzesz do wylotu małej uliczki położonej po twej prawej/południowej stronie i zwanej "Tory Street". Poznasz ją po tym, że będzie to ostatnia mała uliczka bez świateł położona jakieś 30 metrów tuż przed skrzyżowaniem ze światłami sygnalizacyjnymi. Skręć w prawo (tj. w kierunku ku południu) w ową uliczkę "Tory Street" i podążaj nią aż dotrzesz do końca jej zabudowań (tj. przez kolejne ok. 10 minut). Przed sobą ujrzysz tam szary "Krzyż Celtycki" z kamieni i cementu, wznoszący się na obrzeżu plaży. Jakieś 5 metrów za murkiem oddzielającym ów krzyż od plaży, mi zamanifestował się "gorejący krzew" jaki opisałem w punkcie #J3 i w towarzyszących mu ilustracjach ze strony "petone_pl.htm" - z P.S. do jakiego to punktu #J3 zaczerpnąłem też niniejszą instrukcję dotarcia do tamtego miejsca. Przy krzyżu znajdują się dwie ławki osłonięte żywopłotem. Po usiądnięciu na którejś z nich będziesz już na "świętym gruncie" i możesz w swej prywatnej modlitwie przedłożyć Bogu prośbę w sprawie dla jakiej podjąłeś swą podróż aż do tego "świętego miejsca".
Gdyby ktoś mnie pytał czym się różni modlitewna prośba skierowana do Boga w "świętym miejscu" od podobnej prośby skierowanej w dowolnym "zwykłym" miejscu, np. we własnym mieszkaniu, czy w kościele, wówczas odpowiedziałbym, że zgodnie z moimi doświadczeniami - "priorytetem". Wyjaśniając to żartobliwie, jeśli w "zwykłym" miejscu prosi się o coś Boga na zasadach wyrażonych staropolskim przysłowiem "kiedy trwoga to do Boga", wówczas prosić może nam przyjść aż do czasu kiedy boska tolerancja bycia nieustannie bomardowanym naszymi prośbami się skończy, stąd aby nas uciszyć np. spełni On tę naszą prośbę (chyba, że ma się wiarę większą od opisanego w Biblii "ziarnka gorczycy" - patrz wersety 17:20 i 21:21-22 z "Mateusza", albo też zna się jakiś wysoce efektywny sposób modlenia się - np. ten jaki opisałem w punkcie #G7 swej strony o nazwie will_pl.htm i we wpisie numer #224 do blogów totalizmu). Tymczasem jeśli ktoś podejmie trud związany z pomodleniem się o coś dla niego istotnego w miejscu jakiemu Bóg przyznał status "miejsca świętego" to jeśli NIE istnieją jakieś istotne powody dla których Bóg wogóle NIE zdecyduje się wypełnić danej prośby, wówczas będzie wystarczało aby proszący przedłożył tam modlitewnie tylko jeden raz to o co pragnie Boga poprosić.
* * *
Powyższy wpis jest adaptacją treści punktu #B1.1 z mojej strony internetowej o nazwie "woda.htm" (aktualizacja datowana 25 stycznia 2019 roku, lub później) - już załadowanej do internetu i dostępnej, między innymi, pod następującymi adresami:
http://www.geocities.ws/immortality/woda.htm
http://totalizm.zensza.webd.pl/woda.htm
http://gravity.ezyro.com/woda.htm
http://totalizm.com.pl/woda.htm
http://cielcza.cba.pl/woda.htm
http://pajak.org.nz/woda.htm
Na każdym z powyższych adresów staram się też udostępniać najbardziej niedawno zaktualizowane wersje wszystkich swoich stron internetowych. Stąd jeśli czytelnik zechce z "pierwszej ręki" poznać prawdy wyjaśniane na dowolnej z moich stron, wówczas na którymkolwiek z powyższych adresów może uruchomić "menu2_pl.htm" zestawiające zielone linki do nazw i tematów wszystkich stron jakie dotychczas opracowałem, poczym w owym "menu2_pl.htm" wybrać zielony link do strony jaką zechce przeglądnąć i kliknięciem "myszy" uruchomić ową stronę. Przykładowo, aby owo "menu2_pl.htm" uruchomić z powyżej wskazanego adresu http://totalizm.com.pl/woda.htm , wystarczy jeśli w adresie tym nazwę strony "woda.htm" zastąpi się nazwą "menu2_pl.htm" - poczym swą wyszukiwarką wejdzie na otrzymany w ten sposób nowy adres http://totalizm.com.pl/menu2_pl.htm . W podobny sposób jak uruchamianie owego "menu2_pl.htm" czytelnik może też od razu uruchomić dowolną z moich stron, nazwę której już zna. Przykładowo, aby uruchomić dowolną inną moją stronę, jakiej fizyczną nazwę gdziekolwiek już podałem - np. uruchomić stronę o nazwie "skorowidz.htm" powiedzmy z witryny o adresie http://pajak.org.nz/woda.htm , wystarczy aby zamiast owego adresu witryny wpisał następujący nowy adres http://pajak.org.nz/skorowidz.htm w okienku adresowym wyszukiwarki.
Warto też wiedzieć, że niemal każdy NOWY temat jaki ja już przebadałem dla podejścia "a priori" nowej "totaliztycznej nauki" i zaprezentowałem na tym blogu, w tym i temat z niniejszego wpisu, jest potem powtarzany na wszystkich lustrzanych blogach totalizmu, które ciągle istnieją (powyższa treść jest tam prezentowana we wpisie numer #306). Początkowo istniało aż 5 takich blogów. Dwa ostatnie z tamtych początkowych blogów totalizmu, jakie nadal NIE zostały polikwidowane przez licznych przeciwników "totaliztycznej nauki" i przeciwników wysoce moralnej "filozofii totalizmu", można znaleźć pod następującymi adresami:
https://totalizm.wordpress.com
http://totalizm.blox.pl/html
Ponadto wszystkie moje posty jakie dotychczas opublikowałem na blogach totalizmu, w tym niniejszy post, są też systematycznie publikowane w darmowej monografii [13] - jaką każdy może sobie załadować poprzez stronę o nazwie "tekst_13.htm" dostępną, między innymi, pod adresem http://pajak.org.nz/tekst_13.htm . Niemal połowa wpisów jest tam opublikowana także w wersji angielskojęzycznej, a stąd będzie zrozumiała i dla mieszkańców innych niż Polska krajów.
Z totaliztycznym salutem,
Dr inż. Jan Pająk