Archiwum maj 2018


maj 29 2018 #298: Podziemne tunele UFO spod Babiej Góry:...

Motto: "Jedno ustne zapewnienie kogoś dobrze nam znanego, jest więcej warte od regałów atestowanych gwarancji ekspertów lub władz."

Treść niniejszego wpisu dedykuję poszukiwaczom skarbów, tropicielom "polskiego Eldorado" z podziemi Babiej Góry, osobom sprawdzającym czy ziarnka prawdy kryją się nawet w legendach o dziwnych zwyczająch dawnych smoków aby gromadzić w swych jamach ogromne kosztowności oraz aby potem wylegiwać się na owych kosztownościach, czytelnikom legend o krainie Szambala, Agartha i o podziemnym mieście Shangri-La, tropicielom lub odwiedzaczom szklistych podziemnych tuneli oplatających całą ziemię, badaczom UFO, wielbicielom przygód Indiana Jones, itp. Wszystkie bowiem te wątki zawiera w sobie niezwykła tradycja - początek jakiej został mi odsłonięty jeszcze w czasach licealnych, zaś jaką wiele lat później opublikowałem pod nazwą: opowieść Wincentego.
 
Opowieść Wincentego wysłuchałem kiedy byłem jeszcze zbyt młody i zbyt niedoświadczony, aby móc odróżniać istotne od mało-ważnego, oraz aby znać już rolę upływu czasu jako największego gubiciela ludzkiej wiedzy. Wszakże dopiero jako doświadczony naukowiec wypracowałem swój obecny nawyk, że jeśli w życiu natykam się na coś nieprzeciętnie istotnego dla wielu ludzi (takiego jak np. ujrzenie "płonącego krzewu" opisanego w punkcie #J3 strony o nazwie "petone_pl.htm") - wówczas w zgodzie ze staropolskim powiedzeniem o "kuciu żelaza póki gorące" natychmiast staram się to udokumentować, poznać wszystkie związane z tym szczegóły i tajemnice, oraz uwiecznić to opublikowaniem ku pożytkowi innych ludzi. Teraz wiem już bowiem, że jeśli tego natychmiast NIE uczynię, wówczas upływ czasu spowoduje nieodwracalne zaprzepaszczenie zawartej w tym istotnej wiedzy. Wszakże w rezultacie mojego młodzieńczego braku działania w sprawie opowieści Wincentego, nigdy NIE wybrałem się z nim do Babiej Góry, aby tam mnie zaprowadził do "skałki" jaka ukrywała "wrota" do podziemi, oraz aby mi zademonstrował sekret sposobu jej otwierania zarówno od zewnątrz, jak i od środka. Kiedy zaś Wincenty umarł, jego wiedza na ten temat zaginęła. Tymczasem dopiero później, już jako naukowiec, odkryłem że cała ta wiedza o tunelu spod Babiej Góry była mi podsunięta dla wysoce istotnego powodu. Stopniowo też potwierdzałem potem prawdę niemal każdego kluczowego elementu opowieści Wincentego. Tym zaś nielicznym jej kluczowym elementem, który do dzisiaj pozostaje niesprawdzoną tajemnicą, jest położenie owej "skałki" z ukrytymi "wrotami" do podziemi, oraz sekret ręcznego otwierania mechanizmu ryglującego owe "wrota". O tym bowiem, że prawdą także jest fragment opowieści o skałce i o ukrytych w niej wrotach, dowodzi następujące 2:21-minutowe wideo pokazujące podobne wrota udokumentowane w Północnej Irlandii (link do tego wideo podaję w (3) poniżej):
 
 
 
Z różnych ustaleń wynika, że tunelem spod Babiej Góry interesowały się te same służby specjalne Hitlera, które poszukiwały podziemnego świata Szambala i Agarthy. Nie znamy jednak odpowiedzi na pytania: czy służby te zdołały wejść do tuneli pod Babią Górą, czy opróżniły zgromadzone tam dobra albo czy dodały do nich swoje własne łupy, ani czy to one zniszczyły znane wejścia do tych tuneli? Bez względu na to jednak jaka by była odpowiedź na te pytania, ciągle warto rozglądać się za wejściem do owych tuneli. Wszakże jeśli to służby specjalne zniszczyły wejścia do tych tuneli, wówczas może to oznaczać, że w tunelach nadal jest coś na tyle wartościowego, że warto było to zabezpieczyć przed dostępem niepowołanych. Jeśli zaś służby te NIE zdołały wejść do tych tuneli, wówczas może to oznaczać, że dobra i skarby w nich gromadzone przez wieki nadal mogą tam się znajdować. Ponadto, jeśli wejście do tych tuneli zostanie kiedyś ponownie odkryte, wówczas z uwagi na światowy już rozgłos, którym babiogórskie tunele UFO już się cieszą, wejście to stanie się "kopalnią złota" dla znalazcy oraz dla przedsiębiorstwa i państwa jakie udostępni turystom ów tajemniczy (i zapewne piękny) system podziemnych tuneli i komór UFO. Położenie skałki z "wrotami" do babiogórskich tuneli może zostać odkryte np. przez przypadek - tak jak stało się to z wrotami udokumentowanymi powyższym wideo. Ponieważ zaś sporo czytelników moich publikacji corocznie odwiedza Babią Górę, niniejszym zachęcam ich aby rozglądali się tam za wszystkim co niezwykłe, a być może przypadkowo "coś" im wskaże owe wrota. Jeśli zaś ktoś przypadkowo znajdzie te wrota, wówczas proszę pamiętać, że istnieje istotny powód dla którego cała wiedza o babiogórskich tunelach i o ich znaczeniu oraz zawartości najpierw była mi przekazana. Tyle, że jak wierzę, moc która stoi za przekazaniem mi tej wiedzy wyraźnie sobie życzy, aby urzeczywistnienie celów z jakimi tunel ten symbolicznie jest związany, dokonane zostało już NIE moimi rękami. Niemniej jest też niemal pewne, że moc ta NIE byłaby skłonna wybaczyć (bez poniesienia konsekwencji) tym osobom, instytucjom, czy państwom, które wiedząc o związkach owego tunelu spod Babiej Góry z moimi wynalazkami i wynikami badań, w przyszłości zaczęłyby ciągnąć zyski jakie wpłyną z odkrycia wejścia do tego tunelu i z jego istnienia, jednak NIE przeznaczyłyby tradycyjnej "dziesięciny" od owych zysków na realizowanie, badania i wdrażanie moich wynalazków. Dlatego karzący potencjał owej mocy, przyzwoitość, oraz moje klarowne życzenia nakazują, aby każda osoba, instytucja i państwo, które kiedykolwiek będą ciągnęły jakiekolwiek zyski z tunelu UFO pod Babią Górą, "dziesięcinę" od tych zysków przeznaczyły na finansowanie budowy, dalszych badań i wdrażania w życie produktów moich twórczych osiągnięć i wynalazków, szczególnie zaś "Komory Oscylacyjnej", "Magnokraftu", "Wehikułu Czasu", maszyn "perpetuum mobile" i generatorów darmowej energii, oraz "Konceptu Dipolarnej Grawitacji".
 
Opowieść Wincentego początkowo powtórzyłem w rozdziale A - "Wprowadzenie" z traktatu [4b] o tytule "Tunele NOL spod Babiej Góry", potem zaś także w podrozdziale V5.3.2 z tomu 17 mojej monografii [1/5]. Ponieważ od czasu tamtego jej publikowania prawdę przekazywanych w niej informacji potwierdziło sporo dodatkowego materiału dowodowego, w niniejszym wpisie wskażę kluczowe elementy tego materiału. Zanim jednak tu je wypunktuję, najpierw dla zaoszczędzenia czytelnikowi pracochłonnych poszukiwań powtórzę całą opowieść Wincentego. Oto ona:
 
Jak to zwykle bywało w Polsce zimą w latach sześćdziesiątych, tego wieczora elektrownia znowu wyłączyła prąd. Siedzieliśmy więc przy buszującym piecyku wsłuchując się w trzask płomieni i obserwując odblaski pełzające po suficie i ścianach. Wincenty zapalił swoją fajkę, rozsiadł się wygodnie i długo patrzył na mnie z uwagą, namaszczeniem, jakimś wahaniem i dziwnym wyrazem twarzy. Czułem, że się nad czymś zastanawia i że być może usłyszę jedną z jego niezwykłych opowieści. Po pewnym czasie zaczął:
 
"Kiedy byłem w Twoim wieku, pewnego wieczoru mój ojciec zapowiedział że następnego ranka wyruszymy w daleką drogę. Nazajutrz rano zdziwiło mnie jednak, że zamiast zwykłych przygotowań do jarmarku, ojciec zapakował tylko naftową latarnię, zapałki oraz zapas jedzenia. Moja ciekawość jeszcze bardziej wzrosła gdy wyruszyliśmy piechotą, zamiast jak zwykle - furmanką. Nie odzywałem się jednak, bowiem wiedziałem, że w swoim czasie ojciec mi powie co powinienem wiedzieć. Kiedy wyszliśmy już poza granice naszej wioski, ojciec przewodzący w milczeniu przywołał mnie abym mu dorównał. "Wicek" powiedział "nadszedł czas abyś poznał sekret naszych przodków. Sekret ten przekazujemy z ojca na syna od drzewniech czasów. Trzymamy go w rodzinie na czarną godzinę. Oprócz mnie wie o nim po jednej osobie z kilku rodzin rozrzuconych po innych wioskach. Sekret ten to ukryte przejście podziemne. Bacz teraz na drogę, bo pokażę Ci ją tylko raz. Musisz więc ją dobrze zapamiętać." Dalszą drogę odbywaliśmy znowu w milczeniu. Podeszliśmy tak aż do podnóża Babiej Góry od strony czechosłowackiej. Ojciec znowu się zatrzymał i wskazał mi na niewielką skałkę na około jednej trzeciej wysokości tej góry. "Wicek" powiedział, "zważ tę skałkę, bo zasłania ona wejście do podziemia". Gdy wspięliśmy się do skałki, zdziwiło mnie że żadnego wejścia nie widać. Mój ojciec wsparł ją plecami przy narożniku i zaczął pchać. Stałem zaskoczony, bo z bliska skała wyglądała na zbyt dużą aby jeden człowiek mógł ją popchnąć. "Psia ..." ojciec zaklął, "długo nie otwierana i musiała się zastać - nie gap się a pomóż mi pchać". Przyskoczyłem i popchnąłem, skałka drgnęła i po początkowym oporze posunęła się zadziwiająco lekko. Odsłoniło się wejście wystarczająco duże aby przejechać przez nie wozem. Ojciec zapalił latarnię naftową po czym popchnął skałę na poprzednie miejsce. Zatrzasnęła całkowicie otwór wejściowy. Następnie ruszył tunelem jaki zaczynał się od tej skałki i prowadził dosyć stromo w dół. Zatkało mnie z wrażenia, bowiem czegoś takiego w życiu nie widziałem. Tunel był ogromny i z łatwością pomieściłby nie tylko wóz ale nawet pociąg. Przebiegał prosto jak strzała. Jego przekrój był kolisty, ale nieco przypłaszczony od góry. Powierzchnia była lekko pofalowana, jakby pokarbowana ostrzem ogromnego wiertła. Ściany i podłogę miał lśniące, jakby wylane szkłem. Chociaż raptownie schodził w dół, był on zadziwiająco suchy. Ani śladu wody ściekającej po ścianach czy spływającej po podłodze. Zauważyłem też, że nasze buty stąpające po szklistej podłodze nie wydawały ostrego dźwięku jakiego możnaby spodziewać się po skale; odgłos kroków był przytłumiony jakby podłogę tunelu zaściełało jakieś tworzywo.
 
Po dosyć długim marszu, tunel wpadał do ogromnej komory w kształcie beczki stojącej nieco skośnie. Ściany tej komory były szkliste jak ściany tunelu którym przyszliśmy. Nie były one jednak karbowane. Za to podłoga i sufit były uformowane w jakiś dziwny spiralny wzór wyglądający jak zastygnięty wir na wodzie. W komorze tej zbiegały się wyloty kilku tuneli. Niektóre z nich miały przekrój okrągły, inne zaś - trójkątny. Ojciec położył latarnię na ziemi i przysiadł na chwilę aby odpocząć. Ja zaś zacząłem rozglądać się po pieczarze. Pod ścianami z dala od tuneli podłoga zaścielona była jakimiś przedmiotami, skrzyniami, beczkami, oraz najróżnorodniejszą bronią. Widziałem części zbroi rycerskich, najróżniejsze topory, maczugi, miecze, szable, a także starodawną broń palną. Moją uwagę zwróciła niezwykle piękna strzelba, z bardzo długą i bogato inkrustowaną lufą, o białej kolbie. Wziąłem tą strzelbę aby ją oglądnąć, ale ojciec krzyknął na mnie "nie rusz - nie mamy oliwy aby ją znowu nasmarować". "Możemy przecież zabrać ją ze sobą" odpowiedziałem. "Nie", powiedział ojciec, "to wszystko ma tu czekać na wypadek przyjścia ciężkich czasów". Przysiadłem więc przy ojcu. Wtedy on zaczął wyjaśniać. "Tunele, które tu widzisz, prowadzą do każdego kraju i do każdego kontynentu. Możesz więc zajść nimi gdzie tylko zechcesz, oczywiście jeśli wiesz jak się w nich obracać. Ten tunel z lewej strony wiedzie do Niemiec, potem do Anglii, dalej zaś aż do Ameryki, gdzie łączy się z tunelem z prawej strony. Z kolei tunel na prawo wiedzie do Rosji, potem do Kaukazu i Chin, dalej do Japonii i w końcu do Ameryki. Do Ameryki możesz też dojść pozostałymi tunelami, przechodzącymi pod biegunami Ziemi. Każdy z tuneli co jakiś czas posiada komory rozgałęźne podobne do tej w której teraz jesteśmy, gdzie łączy się z dalszymi tunelami idącymi w innych kierunkach. W tym labiryncie łatwo więc się zgubić. Dlatego też nasi przodkowie używali drogowskazów, które pomagały w wyborze tunelu. Choć pokażę Ci teraz jak te drogowskazy wyglądają". Podeszliśmy do jednego z tuneli i wtedy zauważyłem przy jego wlocie kilkadziesiąt niezdarnych rysunków nagryzmolonych jakąś czarną farbą czy też zeschniętą krwią. Ojciec wskazywał mi rysunek po rysunku, objaśniając jego znaczenie. Jeden z nich oznaczał Wawel w Krakowie.
 
Kiedy tak objaśniał mi znaki, niespodziewanie dał się słyszeć odgłos dalekiego dudnienia, syku i metalicznego pisku. Przypominało to nadjeżdżający pociąg parowy jaki zmienia szyny na zwrotnicach lub hamuje. Ojciec zamilkł i powiedział "resztę objaśnię Ci w drodze powrotnej, teraz musimy szybko wracać". Zaczęliśmy w pośpiechu wspinać się tunelem wejściowym, ścigani coraz głośniejszym dudnieniem i metalicznym piskiem. Ojciec wyraźnie się niepokoił i często oglądał za siebie. Gdy dopadliśmy skały przy wejściu, syk i pisk były już tak głośne jakby pociąg hamował tuż za naszymi plecami. Po wyjściu na zewnątrz i zatrzaśnięciu skały za sobą, ojciec padł zdyszany. Po dość długim odpoczynku zaczął mi wyjaśniać. "Tunele jakie widziałeś nie były wykonane przez ludzi, a przez wszechmocne stwory, które mieszkają w podziemiach. Stwory te używają owych tuneli do poruszania się z jednej strony świata na drugą. Używają one w tym celu ognistych maszyn latających. Gdyby maszyna taka na nas najechała, zostalibyśmy upieczeni od jej gorąca. Na szczęście w tunelu głos idzie daleko, jest więc czas aby zejść jej z drogi kiedy ją się usłyszy. Poza tym stwory te mieszkają w innych częściach świata i w te strony przylatują bardzo rzadko. Nasi przodkowie wykorzystywali więc ich tunele do ukrywania się przed najeźdźcami oraz do szybkiego przemarszu w inne strony". W drodze powrotnej ojciec wyjaśnił mi znaczenie pozostałych znaków. Przykazał też abym - gdy właściwy czas nadejdzie, pokazał wejście do tunelu komuś zaufanemu, tak aby tajemna wiedza przodków nie uległa zapomnieniu."
 
Ogień w piecyku i fajka Wincentego prawie się wypaliły. Wiedziałem więc, że to już koniec opowieści.
 
Opowieść Wincentego zawiera wiele ogromnie istotnych informacji, prawdę których w następnych latach swego życia mozolnie i stopniowo potwierdzałem. Poniżej w punktach wymienię teraz wyniki moich późniejszych wynalazków, badań i ustaleń, wszystkie z których potwierdzają prawdę tego co Wincenty mi opowiedział.
 
(1) Mój wynalazek gwiazdolotu zwanego Magnokraftem - który to gwiazdolot jest w stanie odparowywać pod ziemią długie i szkliste tunele, studnie oraz komory opisywane przez Wincentego. W jakiś czas po wynalezieniu budowy i działania swego Magnokraftu, ze zdumieniem też odkryłem, że magnokrafto-podobne gwiazdoloty już od tysiącleci operują na Ziemi. W dzisiejszych czasach są one popularnie nazywane wehikułami UFO. Mój formalny dowód naukowy, że wehikuły UFO to już zbudowane i działające Magnokrafty, jest opublikowany m.in. na stronie internetowej o nazwie "ufo_proof_pl.htm" oraz w publikacjach tam wskazywanych. Jedną z możliwości technicznych moich Magnokraftów jest, iż wir plazmowy jaki w razie potrzeby są one zdolne wytwarzać wokół swej powłoki, jest w stanie bardzo szybko i efektywnie odparowywać długie i szkliste tunele, o dokładnie tych samych cechach jakie ujawnia opowieść Wincentego - zaś jakich ilustracje pokazuje "Fot. #G3abc" poniżej.
 
(2) Moje odkrycie, iż na Ziemi istnieją liczne podziemne tunele odparowane przez UFO, które do dzisiejszych czasów UFOnauci używają jako swe bazy i parkingi, oraz często nadal w nich zamieszkują. O tym, że tunele takie do dzisiaj istnieją m.in. pod Babią Górą w Polsce, tyle że wszystkie wejścia do nich są już poukrywane oraz pozasypywane, świadczy ogromny materiał dowodowy - sporą proporcję którego dokładnie opisuje wyżej wymieniony traktat [4b], kilka innych zaś przykładów którego omawia np. punkt #G4 mojej strony "magnocraft_pl.htm". Warto tutaj dodać, że dawni ludzie, którzy jeszcze NIE znali maszyn, gwiazdoloty UFO uważali za rodzaj cudownych stworów latających, jakie nazywali "smokami" oraz "feniksami" - patrz podrozdział V6 z tomu 17 mojej monografii [1/5]. Wysoce zaś intrygujące na temat "smoków" są mity wielu odmiennych narodów, jakie zgodnie stwierdzają iż owe niebezpieczne stwory lubowały się w gromadzeniu skarbów w swoich podziemnych jamach, oraz uwielbiały wylegiwanie się na kosztownościach. Najlepszą ilustracją tych mitów o smoczych skarbach jest tzw. "dragon scene" z filmu "The Hobbit - The Desolation of Smaug 2013". (Chińskie smoki były nawet znane z tego, iż nosiły perły w swoich pyskach - patrz punkt #F2 na stronie "seismograph_pl.htm".) Opowieść Wincentego niebezpośrednio zdaje się jakby potwierdzać (i racjonalnie wyjaśniać) mity o związku "smoków" ze skarbami.
 
(3) Moje znalezienie wideów oraz opisów dokumentujących, że UFOnauci celowo maskują główne "wrota" do tuneli UFO, nadając tym wrotom formę jakby naturalnej "skałki" - czyli tę samą formę jaką Wincenty opisał mi w swoim opowiadaniu. Najbardziej słynnym z wideów jakie udokumentowały takie ukryte "wrota" hangarowe do tuneli UFO, jest m.in. następujące około 5-minutowe wideo jakie uchwyciło zamykanie jednego z takich "wrót", wiodących do tunelu UFO istniejącego w Północnej Irlandii. (W tunelu tym podobno do dzisiaj istnieje baza UFOnautów-wielkoludów, ślady butów jakich ujawniają rozmiar 47, zaś jakich zachowania ujawniają ogromne poczucie humoru.) Wideo to najlepiej oglądnąć w jego wersji hiszpańskojęzycznej, bowiem tam pokazane jest ono najdokładniej. Oto link do tego wideo - jakie dnia 28 lutego 2017 roku opublikowane było w YouTube pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=BeglAuNwnTs . W wersji angielskojęzycznej wideo to można też oglądnąć np. pod adresami https://youtu.be/5jWbml_xTSk , czy https://youtu.be/OInHXS4i3R0 . Z uwagi na sensacyjność tego wideo, zarówno jego autentyczność, jak i sama skałka jaka ukrywa tamto wejście do tunelu UFO z Irlandii, były (i nadal są) przedmiotem intensywnych sprawdzeń zainteresowanych badaczy z całego świata. (Ale, oczywiście, jak zwykle, oficjalna nauka ateistyczna do badań tych się NIE włącza.) Autentyczności widea żaden z tych badaczy NIE zakwestionował. Niestety, wejścia do pokazanego na tym wideo tunelu UFO narazie nikomu NIE udało się jeszcze otworzyć. Niezależnie od powyższego ogromnie wartościowego wideo, od 30 czerwca 2017 roku w internecie dostępne było jeszcze inne prawie 10-minutowe angielskojęzyczne wideo o adresie https://www.youtube.com/watch?v=fepbvdws9Xk , jakie dokumentuje stacjonarne zdjęcie już otwartych "hangarowych wrót" do tunelu UFO, które to wrota typowo są zamknięte i niewidoczne dla ludzi. Istnieje też opisowy materiał dowodowy o istnieniu takich ukrytych "wrót hangarowych" do tuneli UFO. Jednym z najłatwiej dostępnych ich przykładów są sławne już na całym świecie niemieckie legendy o szczurołapie z Hamelinu, któremu niemieckie miasto Hamelin odmówiło zapłaty za wyelimminowanie ich szczurów, stąd który uprowadził wszystkie dzieci owego miasta właśnie do tunelu UFO poprzez normalnie niewidzialne "wrota", jakie otwarł on w zboczu sąsiadującej z owym miastem góry. (Tak nawiasem mówiąc, to w punkcie #D1 ze swej strony o nazwie "cielcza.htm" opisuję widziane i powtórzone mi przez moich rodziców i dziadków działania podobnego polskiego szczurołapa - który jednak był sowicie opłacany za swoje usługi, stąd NIE był zmuszony aby uprowadzić dzieci z Cielczy.) Warto tu też dodać, że sporo wystraszonych ludzi, którzy stali się przypadkowymi świadkami otwierania się takich skalnych wrót do tuneli UFO, czasami bierze je też za "portale" do odmiennego czasu lub do innej rzeczywistości - podczas gdy faktyczne powstawanie i działanie zjawiska czasowych "portali" opisałem szerzej w punkcie #J2 swej strony "immortality_pl.htm". Wiele więc informacji podawanych w internecie o "portalach czasowych", lub "portalach do innych rzeczywistości" faktycznie może stanowić raporty o lokalizacjach "wrót" do tuneli UFO.
 
(4) Z informacji przekazanych przez Wincentego wynikało, że babiogórski system tuneli UFO w latach 1920-tych nadal miał wiele wejść, jednak jego główne "wrota" miały właśnie formę "skałki" wyglądającej jak naturalny fragment skały rodzimej, tyle że otwierającej się jak "wrota". Oprócz możliwości zdalnego ich otwierania i zamykania przez UFO, owe "wrota" miały też coś w rodzaju ręcznie obsługiwanego "zamku" - czyli mechanizmu ryglującego jaki ludziom umożliwiał ich ręczne otwarcie zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Jednak ich otwarcia mogły dokonać tylko osoby, które znały tajemnicę odryglowania tego mechanizmu. Niestety, ja przegapiłem w swej młodości okazję aby Wincenty pokazał mi ową skałkę oraz nauczył mnie sposobu jej otwierania.
 
(5) Fakt istnienia systemu tuneli UFO pod Babią Górą dostarcza nieustającej możliwości, że kiedyś owa "skałka" maskująca jego główne "wrota hangarowe", oraz sposób jej odryglowywania, zostaną jednak odkryte. Przykładowo, z badań opisanych w traktacie [4b] wynika, że być może po słowackiej stronie Babiej Góry nadal istnieje ktoś, komu tradycja rodzinna też przekazała tajemnicę położenia owej skałki i sposobu jej otwierania. Istnieje też możliwość, że użycie urządzeń takich jak Georadar (po angielsku: "ground-penetrating radar", lub GPR), albo czyjaś przypadkowa obserwacja miejsca wylotu lub wlotu UFO, lub ewentualne przypadkowe sfotografowanie właśnie otwartej skałki z wrotami, czy nawet tylko przyszłe odkrycie sposobu odmiennego wchodzenia do tuneli UFO spod Babiej Góry (np. poprzez wejście być może nadal istniejące w, lub przy, kościele ze słowackich Rabczyc - patrz "Fot. #G3b"), pozwoli kiedyś (np. "od wewnątrz") odkryć położenie owej "skałki" z "wrotami" oraz odnaleźć sposób jej otwierania. Tym więc czytelnikom, którzy w celach rekreacyjnych czy turystycznych wybiorą się do Babiej Góry, serdecznie radzę, że warto tam trzymać oczy i uszy szeroko otwarte - zaś swój aparat fotograficzny i kamerę filmową mieć gotowe do szybkiego użycia (aby NIE przegapić ważnej okazji życiowej, tak jak ja dla swego przypadku opisałem to w punkcie #J3 swej strony "petone_pl.htm").
 
(6) Na świecie nadal istnieją też wejścia do tuneli UFO, które do dzisiaj NIE zostały poukrywane ani pozawalane. Niestety, wejścia te typowo znajdują się w odludnych i trudno dostępnych miejscach. Ponadto, zwykle tam coś "straszy", zaś ludzie często tam znikają - po przykład patrz https://youtu.be/1hS4uF489Vw . Coraz więcej informacji, zdjęć i wideów na ich temat można obecnie znaleźć w internecie. W miarę też jak natykam się na owe informacje, najbardziej dowodowe i autentyczne z nich raportuję na swych stronach, zaś linki do stron je opisujących umieszczam na stronie o nazwie "skorowidz.htm".
 
(7) Większość podziemnych tuneli branych za "naturalne", faktycznie stanowi tunele odparowane technicznie przez UFO. Tyle, że tunele UFO starzeją się nieproporcjonalnie szybko, ponieważ skały w jakich tunele te są odparowywane starzeją się zgodnie z tzw. "nienawracalnym czasem absolutnym wszechświata" (skrótowo opisanym m.in. we wstępie i w punkcie #G1 mojej strony o nazwie "dipolar_gravity_pl.htm", zaś szczegółowo wyjaśnianym w punktach #C3 do #C4.1 strony "immortality_pl.htm"), który to "czas skał" upływa około 365 tysięcy razy szybciej od sztucznie stworzonego przez Boga "nawracalnego czasu softwarowego" zgodnie z jakim starzeją się ludzie. To szybkie starzenie się tuneli UFO powoduje, że z upływem czasu zawalają się ich sufity i ściany, wyciekająca ze skał woda formuje stalaktyty i stalagmity, deszcze i wiatry nanoszą do ich wnętrza gruz, piasek i śmieci, itp. Nieproporcjonalnie więc szybko w stosunku do ich absolutnego wieku i do twardości ich skały, te tunele UFO wytracają ich technologiczny wygląd i zaczynają przyjmować wyniszczony wygląd "naturalny". Jednak ci z badaczy, którzy poznali i akceptują moje odkrycie, iż większość tuneli i jaskiń na Ziemi została odparowana przez UFO już po bibilijnym "Wielkim Potopie", oraz którzy z wyjaśnień zaprezentowanych w punkcie #C9.1 mojej strony o nazwie "ufo_proof_pl.htm", nauczyli się jak odróżniać odparowane technicznie tunele UFO od "naturalnych" jaskiń, łatwo są w stanie potwierdzić sobie tę prawdę zwodniczo zaprzeczaną przez oficjalną naukę ateistyczną. Wszakże oglądając dowolne podziemne tunele lub jaskinie, zawsze mogą oni nanosić mentalne poprawki na ich aktualny wygląd, zaś po naniesieniu tych poprawek i myślowym wypracowaniu ich oryginalnego wyglądu, typowo się okazuje, że faktycznie dany tunel czy jaskinia wykazują wszelkie atrybuty dowodzące ich technologicznego pochodzenia. Nanoszenie zaś tych poprawek jest proste, bowiem polegają one np. na myślowym ustalaniu jak dany tunel czy jaskinia wyglądałaby, gdyby leżące na ich dnie odłamy odpadłe z sufitu zostały ponownie przyklejone na swe oryginalne miejsca, gdyby fragmenty ich runiętych ścian zostały ponownie podniesione i ustawione tak jak oryginalnie stały, gdyby gruz, piasek, oraz śmiecie ponanoszone do środka przez wodę i wiatry zostały z nich usunięte, itp. Po zaś takim naniesieniu myślowych poprawek typowo się okazuje, że praktycznie niemal każda dzisiejsza jaskinia czy podziemny tunel, wykazują kształt, zorientowanie i cechy opisywane we w/w punkcie #C9.1 mojej strony o nazwie "ufo_proof_pl.htm", jakie jednoznacznie ujawniają, iż były one odparowane technicznie przez gwiazdoloty UFO.
 
Fot. #G3abc: Trzy ilustracje jakie pośrednio dowodzą faktycznego istnienia pod Babią Górą systemu tuneli UFO znanego tam przez wieki i używanego przez miejscowych jako kryjówka oraz przechowalnia skarbów. Jedno z licznych wejść do tego systemu tuneli zaczynało się kiedyś w byłym (starym) kościele ze słowackich Rabczyc. (Kliknij na którąś z powyższych ilustracji aby zobaczyć ją w powiększeniu.)
 
Fot. #G3a
Fot. #G3a (góra): Oto ilustracja będąca jednym z produktów mojej już wieloletniej współpracy z utalentowanym graficznie Dominikiem Myrcik - współautorem także niektórych z wideów o tematyce wyników moich badań, uruchamianych ze strony o nazwie "djp.htm". (Widea ze strony "djp.htm" zaprogramowałem głównie do ich oglądania na "smart" telewizorze firmy "LG", chociaż można je też oglądać na PC - jeśli strona "djp.htm" jest uruchomiona wyszukiwarką "Google Chrome".) Celem powyższej ilustracji "a (góra)" było pokazanie i uwypuklenie najważniejszych cech tuneli o kształtach pokazanych tutaj w częściach "a (góra)" i "c (dół)", zaś nadawanych podziemnym tunelom dzięki unikalnej pracy magnetycznego napędu gwiazdolotów - tj. napędu używanego przez mój Magnokraft oraz przez wehikuły UFO. Cechy tych tuneli już są opisane dokładniej w punktach #G3 i #G4 oraz na "Rys. #G3 (dół)" z innej mojej strony o nazwie "magnocraft_pl.htm" - tutaj NIE będę więc ich powtarzał. Jedyne co chcę tu podkreślić, to że idealna zgodność kształtów i cech tuneli uwidocznionych na niniejszych ilustracjach "a" i "c", z kształtem i cechami tunelu "b" narysowanego przez byłego księdza ze słowackich Rabczyc (w starym i już NIE istniejącym kościele których to Rabczyc kiedyś podobno istniało wejście do owego tunelu), jest jednym z bardziej dowodowych i istotnych przesłanek, iż tunel UFO wiodący z kościoła Rabczyc do podziemi Babiej Góry, faktycznie kiedyś istniał, zaś jego kształt nawet relatywnie niedawno był pamiętany i opisywany przez wtajemniczonych mieszkańców Rabczyc. (Ciekawe czy budowniczowie nowego kościoła w Rabczycach także ukryli w nim wejście do owego tunelu, zaś wskazówkę gdzie wejścia tego szukać zakodowali w figurę tamtejszego "diabła"?)Rys. #G3b
Fot. #G3b (środek): Sporządzony przez byłego księdza ze słowackich Rabczyc odręczny rysunek tamtejszego tunelu UFO jaki wiódł do podziemi Babiej Góry. Rysunek ten oryginalnie jest przytoczony (i opisany) na stronie C-88 z traktatu [4b], zaś część jego opisów jest też powtórzona w punkcie #G4 z mojej strony o nazwie "magnocraft_pl.htm". Zgodność raczej unikalnego kształtu tego tunelu z faktycznymi kształtami jakie mogą uzyskiwać tunele UFO, jest owym pośrednim dowodem, że faktycznie kiedyś w, lub przy, starym kościele w Rabczycach istniało wejście do tunelu UFO mającego połączenie z systemem tuneli UFO pod Babią Górą.
 
Fot. #G3c
Fot. #G3c (dół): Oto fotografia podziemnego tunelu, porównanie cech jakiego z wynikami moich badań potwierdza, że faktycznie stanowi on tunel odparowany technicznie przez UFO. Powyższy tunel kiedyś istniał koło nowozelandzkiego miasta Auckland - tyle że oficjalnie (i moim zdaniem niewłaściwie) był on tam nazywany "Wiri lava cave". Niestety, jak wszystkie tunele UFO łatwo dostępne do wglądu ludzi, do dzisiaj tunel ten został już całkowicie zniszczony. Powyższa fotografia tego tunelu pochodzi ze strony 8 interesującej książki pióra Bruce W. Hayward, o tytule "Precious Land" (Geological Society Of New Zealand Guidebook Number Twelve, Bush Press Communications Ltd., P.O. Box 33-029, Takapuna 1309, Auckland, New Zealand, 1996, ISBN 0-908678-60-6) - w której zdefiniowane też zostały prawa copyright odnoszące się do tego zdjęcia. (Autor tamtej książki był łaskawy osobiście udzielić mi pozwolenia na pokazywanie jego ilustracji w moich publikacjach, po dodaniu do nich "disclaimer" jaki np. stwierdza iż "poglądy wyrażone w niniejszym wpisie NIE są podzielane przez właścicieli innych niż moje fotografii pokazanych tutaj, nawet jeśli właściciele owych fotografii zgodzili się abym wykorzystywał ich zdjęcia. Chociaż fotografie reprezentują najbardziej obiektywny materiał dowodowy, ciągle sytuacje jakie one uchwyciły mogą być interpretowane na kilka odmiennych sposobów.") Powyższe zdjęcie powtarzam tutaj po "Fot. #F1" z mojej innej strony o nazwie "newzealand_pl.htm" - na której opisałem historię i losy udokumentowanego nim tunelu.
 
* * *
 
Powyższe wyjaśnienia stanowią adaptację punktu #G3 z mojej strony internetowej o nazwie "aliens_pl.htm" (aktualizacja z dnia 27 maja 2018 roku, lub później). Stąd czytanie i rozumienie głównych postulatów niniejszego wpisu byłoby nawet bardziej efektywne z tamtej strony internetowej "aliens_pl.htm", niż z niniejszego wpisu - wszakże na owej stronie działają wszystkie (zielone) linki do pokrewnych stron z dodatkowymi informacjami, użyte są kolory i ilustracje, zawartość jest powtarzalnie aktualizowana, itp. Najnowsza aktualizacja strony "aliens_pl.htm" już została załadowana i udostępniona wszystkim chętnym m.in. pod następującymi adresami:
http://www.geocities.ws/immortality/aliens_pl.htm
http://totalizm.com.pl/aliens_pl.htm
http://cielcza.cba.pl/aliens_pl.htm
http://pajak.org.nz/aliens_pl.htm
 
Każdą ze stron wymienionych w tym wpisie przez podanie tylko jej internetowej nazwy, czytelnicy mogą sobie odnaleźć i przeglądnąć jeśli do dowolnego z podanych powyżej adresów zamiast nazwy "aliens_pl.htm" dołączą nazwę tej mojej strony, jaką zechcą przeglądnąć. Przykładowo, jeśli zachcą wywołać sobie i przeglądnąć moją stronę o nazwie "ufo_proof_pl.htm" np. z witryny o adresie http://totalizm.com.pl/aliens_pl.htm , wówczas wystarczy aby zamiast owego adresu witryny wpisać w okienku adresowym wyszukiwarki następujący nowy adres http://totalizm.com.pl/ufo_proof_pl.htm .
 
Warto też wiedzieć, że niemal każdy NOWY temat jaki ja już przebadałem dla podejścia "a priori" nowej "totaliztycznej nauki" i zaprezentowałem na tym blogu, w tym i niniejszy temat, jest potem powtarzany na wszystkich lustrzanych blogach totalizmu, które ciągle istnieją (powyższa treść jest tam prezentowana we wpisie numer #298). Kiedyś istniało aż 5 takich blogów. Dwa ostatnie blogi totalizmu, jakie ciągle NIE zostały polikwidowane przez licznych przeciwników "totaliztycznej nauki" i przeciwników wysoce moralnej "filozofii totalizmu", można znaleźć pod następującymi adresami:
https://totalizm.wordpress.com
http://totalizm.blox.pl/html
 
Z totaliztycznym salutem,
Dr inż. Jan Pająk
kodig : :
maj 17 2018 #297: W nadchodzącym usuwaniu "niszczycieli...

Motto: "Prawda otacza nas dookoła - potrzeba jednak mądrości, wiedzy i odwagi aby odróżnić ją od kłamstw jakimi jest zasłaniana."

 
Nadejścia praktycznie żadnego innego kataklizmicznego zdarzenia na Ziemi NIE zapowiadało aż tak wiele niepodważalnych przesłanek, zdarzeń, wiadomości, reportaży, proroctw, przepowiedni, historycznych zapisów, wersetów Biblii, itp., jak owego coraz już bliższego nadejścia zagłady ludzkości w latach 2030-tych. (Odnotuj przy tym, że owa zagłada lat 2030-tych będzie tylko przejściowym wyludnieniem Ziemi, po jakim ludzkość się otrząśnie, odnowi i odbuduje, wcale więc zagłada ta NIE będzie miała nic wspólnego z "końcem świata", który zgodnie z Biblią ma nastąpić dopiero w, lub po, roku 2656 - aczkolwiek dla uzyskania najróżniejszych doraźnych korzyści "koniec świata" coraz częściej ostatnio jest spekulatywnie zapowiadany przez najróżniejsze indywidua i religie - po szczegóły patrz punkt #N1 na stronie o nazwie "quake_pl.htm", lub punkt #I1 na stronie o nazwie "2030.htm".) Tymczasem gro dzisiejszych ludzi (w tej liczbie być może i ty sam oraz twoi najbliźsi) "omamianych" przemowami złotoustych polityków i autorytatywnymi zapewnieniami niektórych wysoce utytułowanych naukowców, postępuje jakby w hipnotycznym transie i uparcie odmawia nazwania po imieniu "oznakami nadchodzenia zagłady i zawalenia się całej naszej obecnej cywilizacji" tego co codziennie ogląda w wiadomościach telewizyjnych i o czym czyta w praktycznie każdej gazecie.
 
W życiu tak się składa, że w każdej zagładzie najpierw umierają ci co zostali nią "zaskoczeni". Wszakże NIE wiedząc czego mają się spodziewać, NIE przygotowali się do tego co na nich nadeszło. Czas więc abyś ty sam, a także twoi najbiźsi, wyrwali się z tego jakby morderczego transu hipnotycznego i zaczęli się przygotowywać do zagłady jaka nieuchronnie już nadchodzi. Najlepszą zaś rolą "dzwonka", jaki może "zbudzić" z uśpienia i marazmu ciebie i twoich najbliższych, może być doskonale przygotowany i wysoce wymowny 34-minutowy film (wideo) o tytule "Zagłada ludzkości 2030" upowszechniany gratisowo w YouTube pod internetowym adresem https://www.youtube.com/watch?v=o06UvHgahr8 (lub adresem https://youtu.be/o06UvHgahr8 ):
 
Ów film można też uruchomić z ilustrowanej strony o nazwie "djp.htm" (i adresie np. http://pajak.org.nz/djp.htm ) z "playlistą" jaką zaprogramowałem dla "smart" telewizorów koreańskiej firmy LG - jeśli strona "djp.htm" wywołana została albo z PC wyszukiwarką o nazwie "Google Chrome", albo też telewizorem LG.
 
W sposób wizualny i intelektualnie NIE męczący film ten streści ci najważniejsze informacje zawarte na stronie o nazwie "2030.htm". Po jego przeglądnięciu będziesz więc od razu mógł przystąpić do przygotowywania siebie i swych bliskich, aby jakoś wspólnym wysiłkiem zagładę tę przetrwać.
 
Omawiany film "Zagłada ludzkości 2030" wizualnie zilustruje ci NIE tylko dlaczego owa zagłada ludzkości już nieodwołalnie musi nadejść, oraz kiedy w przybliżeniu można spodziewać się jej nadejścia, ale także w skrócie wskaże ci jakich znaków masz wypatrywać aby NIE zaskoczył cię jej początek, jaki przebieg będzie ona miała, jakich niebezpieczeństw musisz się spodziewać po jej nadejściu, oraz jak powinieneś zacząć się przygotowywać do jej przetrwania. Jeśli więc poważnie potraktujesz wiedzę jaką film ten ci udostępni, poczym poszerzysz tę wiedzę o informacje opisane na stronie o nazwie "2030.htm" oraz w innych już dostępnych źródłach poświęconych zagadnieniom przeżywania kataklizmów, plag i upadków praworządności, oraz już wkrótce zaczniesz faktyczne przygotowywanie się do tego co nieuchronnie nadchodzi, wówczas zwiększysz wielokrotnie szanse przetrwania tej zagłady zarówno przez siebie, jak i przez swoich najbliższych.
 
Film "Zagłada ludzkości 2030" powstał w wyniku ponad półrocznej wytężonej pracy. Jego złożony scenariusz ma dwóch autorów. Powstał bowiem w wyniku ścisłej współpracy mnie (tj. dr inż. Jana Pająk) z moim ogromnie utalentowanym graficznie i wielokrotnie sprawdzającym się w działaniu przyjacielem, Dominikiem Myrcik. I tak, autorem scenariusza wydarzeń przedstawionych w tym filmie jestem ja, dr inż. Jan Pająk, zaś autorów scenariusza samego filmu jest dwóch, tj. Jan Pająk i Dominik Myrcik. Fenomenalny talent graficzny Dominika oraz jego perfekcyjne opanowanie komputerowych narzędzi graficznych, umożliwiły potem jakościowo doskonałe moim zdaniem zrealizowanie filmowe owego złożonego scenariusza. W rezultacie, film ten NIE tylko w żywy i przykuwający uwagę oglądającego sposób informuje o zagładzie jaka szybko nadchodzi, wyjaśnia najważniejsze aspekty z zagładą tą związane, oraz wskazuje co oglądający powinni czynić dalej w jej sprawie, ale dodatkowo pokazuje obrazowo to co trzeba wiedzieć o jej zapoczątkowaniu, przebiegu, następstwach, wymogach przeżycia, oraz o czym dla własnego bezpieczeństwa w jej trakcie już od samego początku powinno się pamiętać. Oglądając ten film czytelnik zapewne odnotuje, że każde słowo i każdy szczegół jest w nim istotny, starannie dobrany i przenoszący sobą aż kilka zupełnie odmiennych znaczeń o symbolicznej, dosłownej, historycznej, kulturowej, przepowiedniowej, oraz uczuciowej wymowie.
 
Omawiany tu film bazuje na solidnych badaniach NIE tylko moich, ale także wielu innych racjonalnych badaczy. Ponadto czerpie on dodatkowo, poczym prezentuje w swej treści, co istotniejsze informacje wywodzące się ze wszystkich źródeł o jakich doświadczenie i historia nas uczą, iż można na nich polegać "jak na Zawiszy". Stąd cytuje on najważniejsze zapowiedzi Biblii na temat tej zagłady, streszcza przepowiednie aż kilku narodów i ich wieszczy, podsumowuje esencję badań historycznych, prezentuje wyniki dedukcji logicznych, interpretuje fakty i znaki jakie powtarzalnie widujemy, itp. Wizualnie dokumentuje też i wyjaśnia fakty jakie oglądamy w codziennych wiadomościach, jednak z powodu jakby hipnotycznego zaprogramowania przez złotoustych polityków i ateistycznych naukowców, typowo przeaczamy ich wymowę i w jakiś niezrozumiały spowób unikamy uświadomienia sobie i nazwania po imieniu tego co naprawdę one oznaczają.
 
Zgodnie ze znanym polskim powiedzeniem, że "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu", do uświadomienia sobie, iż globalna zagłada szybko już nadchodzi, można dojść z znalizy dowolnych oznak od jakich obecnie roją się wszystkie wiadomości - tak jak do uświadomienia sobie nieodwołalności tej zagłady stopniowo dochodzi coraz więcej badaczy oraz co bardziej otwartych na prawdę zwykłych ludzi. Przykładowo, narastającymi w siłę ostrzeżeniami o jej szybkim nadchodzeniu są owe oglądane dziś w telewizji przez niemal każdego coraz potężniejsze kataklizmy, które z największą zawziętością atakują kraje i obszary zamieszkałe przez narody najbardziej odpowiedzialne za jej nadejście. Ostrzeżeniami o jej nadchodzeniu są też ustalenia o raptownym ocieplaniu się klimatu Ziemi, o wyniszczających anomaliach pogodowych i atmosferycznych, o szybkim znikaniu lasów, o zmniejszaniu się produkcji żywności, o chemicznych i nuklearnych zatruciach gleby, wody, powietrza i żywności, o coraz częstrzych epidemiach morderczych chorób uśmiercających ludzi, zwierzęta, ptaki, pszczoły i inne stworzenia, o wyczerpywaniu się zasobów ziemi, o desperacji, depresji psychicznej i samobójstwach coraz większych liczb ludzi, o narastaniu gór plastykowych i przemysłowych śmieci w oceanach i na lądach, o pogłębiającej się korupcji i ucisku w krajach świata, o eskalujących się wojnach, rewolucjach i buntach, itd., itp. Dla mnie jednak najwcześniejszą zapowiedzią jej bliskiego nadejścia były NIE owe skutki nieodpowiedzialnych postępowań dzisiejszych zachłannych i żądnych władzy ludzi, a przyczyny jakie ludzie ci sami na siebie posprowadzali, mianowicie przyczyny takie jak "hałas telepatyczny", oraz "wyniszczanie ziemi". Początkiem bowiem owej przysłowiowej "nitki", która mnie zaprowadziła do przysłowiowego "kłębka" w sprawie tej zaglady, było odnalezienie jeszcze w 1987 roku nowozelandzkiego krateru Tapanui - czyli miejsca potężnej eksplozji mającej miejsce jeszcze w 1178 roku, jaka w świetle moich badań NIE tylko zdewastowała całą naszą planetę, ale stała się też powodem zapanowania na Ziemi mrocznej epoki "średniowiecza" (patrz zdjęcie krateru Tapanui pokazanego na "Fot. #N1" poniżej). Moje bowiem badania ogromnego materiału dowodowego obecnego zarówno w, jak i przy, owym kraterze Tapanui, a także w całej reszcie Nowej Zelandii, oraz porozrzucanego praktycznie po całym świecie, z czasem ujawniły mi między innymi, że faktycznym powodem nadejścia owej mrocznej epoki "średniowiecza", był zaindukowany potężną eksplozją Tapanui tzw. "hałas telepatyczny" rezonujący przez całe wieki w przeciw-materii formującej naszą planetę (w sposób podobny jak wibracje dźwiękowe są długo rezonowane w pudłach rezonansowych skrzypiec). Natychmiast też po odkryciu owej przyczyny dla pojawienia się "średniowiecza", zrozumiałem że z uwagi na podobieństwo cech eksplozji Tapanui do dzisiejszych eksplozji bomb nuklearnych, owe eksplozje nuklearne sprowadzają na ludzkość nową epokę "neo-średniowiecza", jakiej końcowym produktem będzie upadek całej ludzkości. Podczas zaś analizy wyniszczeń ziemi jakie są następstwami zapanowania epoki "neo-średniowiecza", odnalazłem w Biblii liczne wersety, wskazywane i interpretowane m.in. w punkcie #I1 strony o nazwie "2030.htm", jakie jednoznacznie informują, iż "niszczyciele ziemi" będą ukarani śmiercią - co z kolei dość jednoznacznie mi ujawniło, że na ludzkość nieopamiętale wyniszczającą ziemię już wkrótce musi nadejść jakiś rodzaj "kary" o formie globalnej zagłady i wyludnienia. Natychmiast też po uświadomienia sobie tej złowrogiej prognozy, podjąłem wysiłki aby nakłonić jakoś ludzi do opamiętania się i do pomniejszenia w ten sposób nadchodzącej kary. Treść m.in. strony o nazwie "2030.htm", a także treść opisywanego tu filmu "Zagłada ludzkości 2030" - jakiego opracowanie stało się możliwe tylko dzięki przyjacielskiej pomocy wielokrotnie już niezawodnie sprawdzającego się w działaniu Dominika Myrcik, są przykładami owych wysiłków.
 
Kiedy Bóg stwarzał zwierzęta, wówczas jak wszystkiemu co zrodziło się z Jego wszechwiedzy, nadał tym stworzeniom aż cały szereg funkcji do wypełniania. Nie tylko są więc one użytecznymi współgospodarzami naszej planety, współtowarzyszami ludzi, a ponadto źródłem siły roboczej, pożywienia, oraz użytecznych surowców, ale także są ilustracją cech cielesnych reprezentujących przeciwstawność naszego rozumowego, świadomego i twórczego człowieczeństwa. Ich zachowania demonstrują nam bowiem m.in., że tam gdzie cielesna zwierzęcość manifestuje się wyłącznie zainteresowaniem chwilą obecną (tj. zaspokajaniem swojego obecnego głodu, pożądań, strachów, przymusów, itp.), rozumujące człowieczeństwo interesuje się całością czasów, tj. NIE tylko chwilą obecną, ale także przyszłością i przeszłością. Tam zaś gdzie zwierzęta kierują się potrzebami, uczuciami i instynktem, nadrzędny intelekt człowieczy kieruje się moralnością, rozumem, logiką, doświadczeniem, wyobraźnią, przewidywaniem, twórczością, itd., itp. W sposób mniej lub bardziej efektywny, bowiem mający swe wzloty i upadki, ludzie przez wieki starali się podążać za nakazami Biblii, aby unikać ulegania zwierzęcym dążeniom swych ciał, a koncentrować się na nabywaniu coraz doskonalszych cech człowieczych. Jednak gdzieś w trakcie 20 wieku, ludzkość zaczęła ignorować nakazy Biblii i przestawiła się na kultywowanie coraz bardziej zwierzęcych zachowań. Jeśli więc rozważyć co gro dzisiejszych ludzi czyni, okazuje się że są to typowo zwierzęce zachowania, czyli dbanie wyłącznie o własną chwilową wygodę, zaspokajanie swych doraźnych pożądań, unikanie myślenia o przyszłości i uczenia się na przeszłości, dbania o losy bliźnich i natury, itd., itp. Jako tacy, typowi indywidualni ludzie przestali dostosowywać swe zachowania do przyszłości, przewidywać co przyszłość im przyniesie, oraz dokonywać dalekosiężnych przygotowywań. W ich zaś tłumie zagłuszane są postępowania tych nielicznych, co nadal starają się utrzymywać swe człowieczeństwo. Moim więc zdaniem jednym z najbardziej fascynujących elementów nadchodzącej zagłady lat 2030 będzie, że przywróci ona człowieczeństwo tym z ludzi którzy przez nią przetrwają. Wszakże wszystkie owe osoby myślące jedynie o chwili obecnej, a stąd zaniedbujące przygotowanie się do przyszlości i do tego co przyszłość im przyniesie, w nadchodzącej zagładzie wymrą jako pierwsi. Skoro zaś przy życiu ostaną się wyłącznie osoby o drastycznie odmiennych nawykach, tradycji i istocie swego człowieczeństwa, od tych jakie obecnie panują na Ziemi, łatwo przewidzieć, że po zagładzie na Ziemi pojawi się i zapanuje zupełnie odmienny od dzisiejszego rodzaj ludzkości, jaka wypracuje dla siebie czasy i perspektywy niepomiernie szczęśliwsze od dzisiejszych.
 
U większości ludzi trwale wbudowany jest w ich naturę nawyk silnej wiary w trwałość tego co już widzą wokół siebie. Z powodu tego nawyku wielu ludzi typowo ma ogromne opory wewnętrzne przed zaakceptowaniem nawet najbardziej wypróbowanych już w praktyce i dowiedzionych jako niezawodne zwiastunów, przesłanek, czy zapowiedzi, że to co właśnie ich otacza wkrótce może ulec katastrofalnemu upadkowi. Dowodów na te opory jest zatrzęsienie. Przykładowo, niemal każdy uczestnik małżeństwa jakie kończy się rozwodem, niemal do ostatniej chwili wierzy, iż rozwód mu NIE grozi. Z kolei ja nadal pamiętam, jak zaledwie kilka miesięcy przed rozpadnięciem się komunizmu w Polsce, niemal wszyscy wierzyli, że komunizm jest zbyt potężny aby cokolwiek zagrażało jego trwałości - miał wszakże tyle czołgów, armii, rakiet, bomb atomowych! Pamiętam z jakim zdumieniem wysłuchiwałem wówczas specjalistę dentystyczego, który pozbawiony nawet pielęgniarki, samotnie zmagał się ze wszystkim w swoim gabinecie i musiał nawet przerwać pracę nad moim zębem ponieważ właśnie nadszedł transport materiałów dentystycznych, stąd zmuszony był aby wielokrotnie wybiegać przed budynek i sam dźwigać do swego gabinetu ciężkie worki pełne jakichś produktów. Po uporaniu się z tymi workami, w ramach usprawiedliwienia próbował mi wyjaśnić coś w rodzaju: ten system polityczny musi wkróce się zawalić - NIE ma bowiem mowy aby taka sytuacja mogła potrwać jeszcze dłuższy czas. Był on pierwszą osobą w Polsce od której usłyszałem, że komunizm musi się zawalić. Wszakże nawet moi koledzy, czyli naukowcy specjalnie trenowani aby zawodowo przewidywać, wykrywać i opisywać nowe trendy i zjawiska, na owym etapie nadal NIE wierzyli w możliwość upadku komunizmu i jedynie hipotetycznie dyskutowali jak to NIE warto próbować naśladowania uprzednio zgniecionych dążeń do wolności u Węgrów i u Czechosłowaków, bowiem straszna masakra groziłaby każdemu małemu kraikowi, takiemu jak Polska, gdyby też spróbował zbuntować się przeciwko systemowi narzuconemu mu przez mocarną Rosję. Pomimo tamtej powszechnej niewiary, w zaledwie kilka miesięcy po owej wizycie u dentysty, wszyscy zostali zaskoczeni początkiem faktycznego rozpadania się komunizmu. Ja zdaję sobie doskonale sprawę, że podobnie sceptyczne myśli i wierzenia krążą w głowach osób oglądających film "Zagłada ludzkości 2030". Mam zresztą na to namacalne dowody. Porównanie bowiem liczb wyświetleń tego filmu z liczbami odwiedzin stron poszerzających wiedzę na temat owej zagłady, jednoznacznie dokumentują, iż zaledwie jedna osoba z około tysiąca oglądających ów film, bierze zawarte w filmie ostrzeżenia na tyle poważnie, iż pogłębia podane w nim fakty i informacje czytaniem precyzyjniejszych opisów, wyjaśnień i wskazówek na ów temat. Reszta oglądających traktuje wszystko jako przejściową sensację i rozrywkę, lub jako interesujący choć nieprawdopodobny dla nich wymysł, jaki szybko zapomną praktycznie nic NIE czyniąc w tej sprawie. Co jednak intrygujące, owa liczba około "jeden na tysiąc" jest właśnie też liczbą osób, jedynie dla której - zgodnie z moimi wyliczeniami wzmiankowanymi w punktach #B1 i #B2 strony o nazwie "2030.htm", zaś szczegółowo zaprezentowanymi w (3) z punktu #T3 mojej strony o nazwie "woda.htm", prawdopodobnie pojawi się jakakolwiek realna szansa aby przeżyli tę nadchodzącą zagładę!
 
Do powyższych moich osobistych wyjaśnień poświęconych filmowi "Zagłada ludzkości 2030" warto też dodać, że Dominik Myrcik przygotował poświęconą temu filmowi oficjalną stronę na Facebook, o adresie: https://www.facebook.com/Zagłada-ludzkości-2030-1736006903146306/ . Na owej stronie, między innymi, można wpisywać swoje uwagi dotyczące tego filmu, oraz zapoznawać się z licznymi uwagami innych osób, którzy już ujawnili tam swoje opinie i poglądy. (Tak nawiasem mówiąc, to przeglądnięcie owych uwag, dla racjonalnie myślących czytelników zapewne stanie się źródłem dodatkowego upewnienia, dlaczego opisywana tym filmem zagłada, niestety, jest absolutnie konieczna dla oczyszczenia naszej matki Ziemi.) Zainteresowanych zachęcam aby zaglądnęli do owej strony Facebooka.
 
Niezależnie od filmu "Zagłada ludzkości 2030", w YouTube dostępnych jest też kilka innych wideo, dla których ja jestem współautorem i stąd o których potwierdzam, iż w sposób obiektywny i pozbawiony uprzedzeń typowych dla internetowych publikacji na mój temat, prezentują one wybrane fragmenty mojego życiowego dorobku naukowego - stąd których przeglądnięcie też tu gorąco polecam. Ich skrótowe opisy i linki podałem w punktach #A1 do #A5 odmiennej swej strony o nazwie "portfolio_pl.htm", zaś pełną ich "playlistę" (tj. zestawienie pełnoekranowych starterów linkujących) zawiera strona o nazwie "djp.htm". Z tych filmów, szczególnie rekomendowałbym zaczęcie ich oglądania od około 35-minutowego wideo o tytule "Dr Jan Pająk portfolio" dostępnego aż w 3 językach (tj. po polsku, po angielsku - in English, oraz po niemiecku - auf Deutsch), jakiego polskojęzyczną wersję najłatwiej znaleźć, lub polecić znajomym, pod adresem https://youtu.be/f3MuZec4jGM . Film "Dr Jan Pająk portfolio" dokonuje skrótowego przeglądu najważniejszego dorobku naukowego mojego życia. Podsumowanie jego treści zawarte jest w punkcie #A1 specjalnie mu poświęconej strony o nazwie "portfolio_pl.htm" - zaś cała jego treść jest tam szczegółowo omawiana w punktach #B1 i #B2. Na dodatek do niego zalecałbym też czytelnikowi oglądnięcie około 4-minutowego wideo o tytule "Jak wielki jest Magnokraft" dostępnego pod adresem https://youtu.be/hkqrVePSj6c zaś opisanego w punkcie #A5 wyżej wymienionej strony "portfolio_pl.htm", a linkowanego na w/w stronie "djp.htm". Wideo to bowiem doskonale ilustruje wyglądy, wielkości, oraz charakterystyki lotu gwiazdolotu mojego wynalazku zwanego Magnokraft - jakiego zbudowanie otworzy ludzkości faktyczny dostęp do nieograniczonych zasobów kosmosu, a także uchroni przed nadchodzącą zagładą ludość kraju jaki pierwszy go posiądzie. Także i te oba rekomendowane tutaj filmy są wynikiem ścisłej współpracy pomiędzy mną i wysoce utalentowanym graficznie, oraz nieprzeciętnie fachowo posługującym się narzędziami komputerowej grafiki, moim przyjacielem Dominikiem Myrcik.
 
Życzę więc korzystnych dla swej przyszłości wyników oglądanięcia filmu "Zagłada ludzkości 2030".
 
Fot. #N1
 
Fot. #N1: Fotografia "krateru Tapanui" wykonana ze szczytu najbliższego do wzgórza "Pukeruau" sąsiedniego wzgórka przez które przebiega szosa z Gore do Tapanui, a które w/g mojego oszacowania w prostej linii jest odległe od krateru o około 3 km. Odnotuj tu, że owo wzgórze z kraterem Tapanui w języku Maorysów nazwane jest słowami "Puke-ruau" - które znaczą "wzgórze-które-wstrząsnęło-światem". Ogrom tego krateru o niemal 1 km średnicy dobrze ilustruje utrwalona na tym zdjęciu gigantyczna sosna, jaka kiedyś rosła przy krawędzi krateru Tapanui. Krater Tapanui opisywany jest skrótowo m.in. na stronie internetowej o nazwie "tapanui_pl.htm", zaś szczegółowo omawia go poświęcona w całości wynikom moich badań eksplozji Tapanui monografia [5/4] o tytule "Eksplozja UFO w Tapanui z roku 1178 AD, która przemieściła kontynenty" (czwarte wydanie, Wellington, Nowa Zelandia, Copyrights © 1996 by Dr Jan Pająk, ISBN 0 9583380 6-X). Moje odnalezienie jeszcze w 1987 roku tego opisywanego licznymi legandami Maorysów krateru, oddało mi do ręki początek przysłowiowej nitki, badawcze podążanie za którą stopniowo zaprowadziło mnie najpierw do odkrycia "hałasu telepatycznego" i wydedukowania iż taki hałas generowany przez rozliczne obecnie eksplozje jądrowe zapoczątkuje na Ziemi mroczny okres "neo-średniowiecza", potem do opracowania "Tablicy Cykliczności dla Epok w Historii Ludzkości" - pokazanej m.in. jako "Tab. #J1" na mojej stronie o nazwie "propulsion_pl.htm", oraz jako "Tab. #K1" na mojej stronie o nazwie "tapanui_pl.htm", następnie do odnalezienia wersetów Biblii jednoznacznie ujawniających, że "niszczyciele ziemi" będą ukarani śmiercią, zaś w ostatecznym rozrachunku do wypracowania wszystkich ostrzeżeń, scanariuszy i opisów zaprezentowanych na stronie o nazwie "2030.htm" oraz w filmie "Zagłada ludzkości 2030". Innymi słowy, moje odnalezienie w 1987 roku pokazanego powyżej krateru Tapanui, po szeregu lat zaowocowało wypracowaniem treści strony o nazwie "2030.htm", zaś dzięki wsparciu graficznie i informatycznie utalentowanego Dominika Myrcik, także stworzeniem ostrzegającego ludzi filmu "Zagłada ludzkości 2030" (któremu, jak liczę, po zagładzie wielu ludzi będzie zawdzięczało swoje życie). Tak nawiasem mówiąc, to oficjalna nauka ateistyczna do dzisiaj NIE uznała wyników moich badań (ani legend Maorysów) ujawniających, że krater Tapanui jest miejscem potężnej eksplozji o globalnych następstwach. Do dzisiaj też ów krater oficjalnie uważa się jedynie za gigantyczne "obsuwisko ziemi" (po angielsku "landslip") - chociaż przykłady innych równie ogromnych "obsuwisk ziemi" zaistniałych na zboczach o podobnie niewielkim kącie nachylenia i z podobnie absorbującymi wodę podłożami, wcale NIE są znane nauce. (Kliknij na powyższą fotografię aby oglądnąć ją w powiększeniu.)
 
* * *
 
Powyższe wyjaśnienia stanowią adaptację punktu #N1 z mojej strony internetowej o nazwie "2030.htm" (aktualizacja z dnia 12 maja 2018 roku, lub później). Stąd czytanie i rozumienie głównych postulatów niniejszego wpisu byłoby nawet bardziej efektywne z tamtej strony internetowej "2030.htm", niż z niniejszego wpisu - wszakże na owej stronie działają wszystkie (zielone) linki do pokrewnych stron z dodatkowymi informacjami, użyte są kolory i ilustracje, zawartość jest powtarzalnie aktualizowana, itp. Najnowsza aktualizacja strony "2030.htm" już została załadowana i udostępniona wszystkim chętnym m.in. pod następującymi adresami:
http://www.geocities.ws/immortality/2030.htm
http://totalizm.com.pl/2030.htm
http://cielcza.cba.pl/2030.htm
http://pajak.org.nz/2030.htm
 
Każdą ze stron wymienionych w tym wpisie przez podanie tylko jej internetowej nazwy, czytelnicy mogą sobie odnaleźć i przeglądnąć jeśli do dowolnego z podanych powyżej adresów zamiast nazwy "2030.htm" dołączą nazwę tej mojej strony, jaką zechcą przeglądnąć. Przykładowo, jeśli zachcą wywołać sobie i przeglądnąć moją stronę o nazwie "quake_pl.htm" np. z witryny o adresie http://totalizm.com.pl/2030.htm , wówczas wystarczy aby zamiast owego adresu witryny wpisać w okienku adresowym wyszukiwarki następujący nowy adres http://totalizm.com.pl/quake_pl.htm .
 
Warto też wiedzieć, że niemal każdy NOWY temat jaki ja już przebadałem dla podejścia "a priori" nowej "totaliztycznej nauki" i zaprezentowałem na tym blogu, w tym i niniejszy temat, jest potem powtarzany na wszystkich lustrzanych blogach totalizmu, które ciągle istnieją (powyższa treść jest tam prezentowana we wpisie numer #297). Kiedyś istniało aż 5 takich blogów. Dwa ostatnie blogi totalizmu, jakie ciągle NIE zostały polikwidowane przez licznych przeciwników "totaliztycznej nauki" i przeciwników wysoce moralnej "filozofii totalizmu", można znaleźć pod następującymi adresami:
https://totalizm.wordpress.com
http://totalizm.blox.pl/html
 
Z totaliztycznym salutem,
Dr inż. Jan Pająk
kodig : :
maj 11 2018 #296E: Beguile or reassurance - what goal...

 

Motto: "Although the folkloristic knowledge and folk wisdom are treated by our official science like fairy tales far from the truth, in real life more often happens to us what the folklore states than what the official science tells us."

 
During times of my youth I have heard a lot of folk stories about typically hostile towards people, deceitful, deceptive, intelligently behaving lights or flames, in English called, amongst others, by their Latin name "ignis fatuus" - although various other names, can be used for them, e.g. "will-o'-the-wisp", "ghost-light", etc. These lights and flames are also known in folklores of many other countries. For example, in New Zealand they are known (especially in Maori folklore) as "The Watchman" and under a number of descriptive names. In Poland they are called "błędne ogniki" (i.e. "wandering fires" - because they lead people astray), "strażnicy" (i.e. the "guards" - because they guard the rogue treasures), "ogni szatańskich" (i.e. "satanic fires" - because they typically do evil things to those who are deceived by them), "zwodniczych ogników" (i.e. "deceptive lights" - because they beguilingly lead to destruction those people who succumb to their spell), and a few other terms. In Malaysia they are known under the name "The Spirit of the Jungle" - because they mislead people into the jungle.
 
I personally have been interested in the phenomenon of "ignis fatuus" for a long time. After all, I know a lot of people who saw them (some among these people have seen them many times). In turn, reports of several witnesses of these flames have been repeated in a number of my publications - for example in the introduction to chapter C and in subsections C1 and D1, from my treatise [4b] (available in Polish only) entitled "Tunele NOL spod Babiej Góry", (i.e. "UFO tunnels under the Witch Mountain"), and in item #E3 from my web page named "newzealand.htm". From my theoretical analysis it appears that the atheistic ideology of today's official science, combined with the lack of scientific research on both, this phenomenon, and other luminous phenomena related to it, cause that to one bag of "ignis fatuus" typically is put a whole array of completely different phenomena which emit light or flame and which show both "supernatural" and "natural" origins. For example, the most frequently for the "ignis fatuus" are taken the miniature computer-controlled UFO probes, commonly known as "orbs" or "rods" - which in the faint light and at nights are glowing with a blue colour (for an example of photograph of one of such an "orb" see "Fig. #G2ab" on my web page named "landslips.htm"). A lot of items of evidence seem to suggests, that there is also a version of blue or silvery glowing spiritual "ignis fatuus", however, typically of irregular spherical shape, which appear in disaster locations with numerous victims, on crime scenes, and, for example, in cemeteries. In fact, flames of burning gases are also seen in wetlands, while typically before earthquakes and during electrical storms some people see fiery balls of electricity. In the woods a rotten fragment of a tree can also emit immobile light. Some "experts" even try a camouflaged accusation, that people reporting such "ignis fatuus" probably saw only insects glowing at nights. (Note how similar is this accusation to the claims of some scientists that people witnessing UFOs had to be drunk.) Out of the swarm of these phenomena, decisively are differing the most rarely reported, deceptively intelligent in behaviours, and thus probably the true "ignis fatuus" that do NOT have a spherical shape, but are a kind of intelligently "dancing" prolonged tongues of gold, orange, or red flame. These in my opinion, are the most mysterious - although so-far almost nobody researches them scientifically. Until the case described in this post, I have never seen such a prolonged flame of "ignis fatuus", although I have already seen several orbs (i.e. miniature UFO probes). However, on an afternoon walk on a black pebble beach not far from my flat in Petone (New Zealand) on a warm, sunny Wednesday of 2018/4/25, I finally saw one amongst versions, or manifestations, of this extraordinary phenomenon, which in the description here I am also going to call "ignis fatuus". To my amazement, the long tongue of this fire appeared on the beach packed with people during the full light of the sunny day, while it glowed with a very strong reddish light visible already from a distance of about 100 meters - although in literature-descriptions regarding such a flame typically is claimed that it appears only in depopulated areas and only in pitch-black nights, while its light is supposedly too weak to be visible in full daylight. For scientific exactitude below I am providing my report from this fascinating sighting - in which the most vital in my opinion element was a confirmation that in fact this fiery "ignis fatuus" really demonstrated the possession of intelligence and the ability to "beguile".
 
Around 4 pm, beautiful, sunny and windless Wednesday of 2018/4/25, I was walking along the black pebble beach of Petone. When, after turning back, I was already heading towards my flat, in the area of the beach opposite the Celtic stone memorial cross (see "Fig. #J3b" below) I noticed the tongue of a strongly glowing red flame which was bursting from a bone-dry fragment of bush of some seaweed that was lying on this beach (in English this kind of sea bush is called the kelp seaweed). The dimensions of the tongue of this flame that was visible to me, when viewing it from a close range, I estimated at: about 2 cm wide and about 5 cm high. I have NOT seen this flame when I also passed by this area about half an hour earlier. The flame itself strangely fascinated me and attracted my attention. There was something intelligent, not accidental, and as if "human" in its behaviour. It looked as if it was "dancing" lively and happily, although there was no wind at that time - by which could be explained its rhythmical, intriguing, and as if intelligently executed dance moves. Its movements resembled for me the graceful and rhythmic dance movements of today's single women dancing - which I know perfectly well from my "playlists" with my favourite songs and dances that I have programmed for a frequent watching on LG's "smart" televisions, and on PC computers that work under the search engine "Google Chrome", hence which the reader can also look at, for example at http://totalizm.com.pl/p_12fd.htm or http://pajak.org.nz/p_12fs.htm . In spite of its small size, this flame was glowing so strongly that it caught my eye when I was still a considerable distance away from it, which (the distance) I would estimate at about 100 meters from it. Its vividness and colour reminded me of a night-time flame from an oil lamp viewed closely - which my grandmother living in Cielcza used to lit up at nights in her electricity deprived cottage. Only that being as broad as the low flame rising from the wick of an oil lamp, the visible fragment of the tongue of that flame from Petone beach was about three times higher than its width.
 
I walked very slowly close to the edge of sea water, while at that time the low-tide significantly withdrawn water from the beach. Thus the tongue of the flame "danced" about 20 meters to the left of the extension of the trajectory of my walk. Because I noticed it from a considerable distance, thus by walking very slowly I watched it and analyzed for at least around 5 minutes. However, already after the first sight of it I was immediately overwhelmed with some unintelligible and strong doubts about this flame. When later in my flat I started to analyze these doubts, I came to the conclusion, that the flame seemed to telepathically try to "beguile" me and make me stop being interested in it, but just continue my walk in an undisturbed manner. However, it so happened that I already knew such telepathic coercion from my previous accidental encounters with UFO starships - which also typically spread around themselves a telepathic command stating something around the lines "what you see is nothing unusual, so stop taking an interest in it and continue doing whatever you are doing". (The reader can read about this telepathic command in subsection VB4.1.1 from volume 17 of my monograph [1/4]. It is just because of my detection of the existence of this strong telepathic coercion, that in my publications I have worked out and recommend to readers the following behaviour "first take pictures, and only then start to analyse" - unfortunately, the sticking to this behaviour I disgracefully neglected in the case of the "ignis fatuus" described here.) The first among these strong doubts that has gripped me, was that this flame is nothing unusual. This is because in that day the beautiful weather made a lot of Petonians to gather on the beach. Several out of them were sitting at close distances on almost all sides of the flame. The closest ones, because only about 5 meters beyond this "dancing" tongue of flame, was sitting a group of about 5 young people on a low wall that separates the beach from the pavement - e.g. it is behind this pavement that stands the Celtic cross shown on "Fig. #J3b", (I did NOT bother at that time to count exactly how many of these young people were sitting in there, so being 5 of them is just my estimation.) These young people were turned towards the sea, and thus towards that "dancing" flame. Since the flame at a first glance reminded me of the fire from a powerful cigarette lighter, the initial doubt that affected me, said that someone from this young group probably pressed a burning lighter into the sand, hiding it in a dry piece of seaweed bush lying on the beach, and now they all are entertaining themselves by watching how walkers and passers-by will react to it. (I have NO idea from where such doubt, that felt as if imposed onto me from the outside, came to my head, because I have never seen anyone who did such a thing, nor did I hear about anyone who would do that.) So I decided that although I was going to continue to be attentive in watching this flame, I will walk uninterruptedly, pretending that I am NOT interested in this burning fire. However, when I was at the point of the walk that was positioned nearest to that flame, and only about 25 meters from the group of these young people, I noticed that they do NOT look at the place where the flame "danced", but watch the sea-horizon lying in the distance. In fact, they gave me the impression that they cannot see the flame - although it "danced" right under their noses. So I changed my initial intention and decided to come closer to check what is producing this fascinating flame. When I came to a distance of about 10 meters from it, the flame began to behave, as if it had the intelligence and senses of a wild animal, which noted that someone is approaching it. It stopped its fascinating "dance" and froze - as if listening or watching. As I continued my approach towards it, the flame began to slowly crouch or hide, still standing motionless and only slowly lowering its height (i.e. it behaved like a man who is hiding, and noticed that someone is approaching him). When I approached it at a distance of about 5 meters, the flame suddenly disappeared. So I went to the dried fragment of the seaweed bush from which the flame was coming out, to see if there was a lighter hidden in it - but nothing was in there. (How approximately this fragment of a bone-dried seaweed looked like, is showed on "Fig. #J3a" below.) Also, the fragment of the seaweed bush itself did not show any signs of burning, charring, smoke or soot - which is very strange considering that the flame burned for a rather long period of time, and hence a fragment of the dried seaweed bush from which it was emerging should partially burn, char, or burst. So in total, this bush of dried seaweed showed the same lack of burning as the "burning bush" described in verses 3:1-5 from the biblical "Book of Exodus" - from the body of which the flame also was coming out, however the "burning bush" itself did NOT burn from that fire. So I used my leg to move the seaweed bush to the side, to see the sand of the beach and investigate what is beneath it - but again no opening or soot, smoke, ash, charring, burning or anything different from normal sand, under this dry seaweed bush could be noted. Sand and seaweed looked as if the tongue of that mysterious flame was rising in the air instead of coming out of the earth or from anything else, and also as if the flame was NOT generating any heat, nor sparks, ashes, soot, smoke, etc. Because nearby sunbathers started to pay attention to what I was doing, I did NOT check sand or seaweed if they were temperature hot, but I retreated to a distance of about 10 meters from the place of fire and started to wait to see if the flame would appear again. However it has not reappeared. But both, this group of about 5 young people, as well as other sunbathers sitting nearby on the beach, all of them began to behave as if my strange activities stimulated their curiosity and initiated their whispered commenting. So I came to the conclusion that they probably did not see this flame. In order to unnecessarily NOT give them an opportunity to assign me a label of a person who behaves strangely on the beach, I have ceased further awaiting whether the flame will reappear, and I set out onto my way home. After all, from what about myself is written in the Polish Internet, I already know that for every so labelled inhabitant of Petone, obtaining such a label would later induce equally undesirable consequences, as for myself has the labelling of me by the Poles and by almost all of Poland with the label of the alleged "pseudo-scientist" and "conspiracy theorist" (while in fact, I am scientifically, and for free, just trying to research and to popularize everything that our costly official atheistic science refuses to research - in this case, to examine the phenomenon of "ignis fatuus").
 
It was only in my home that I recovered from this unexplained "beguile", which caused in me the sight and the closeness of that flame, which shone brightly, but it did NOT burn or smudge anything. I began to realize, that I was a witness to a highly rare, mysterious and rather unusual phenomenon, most often called the "ignis fatuus" - to which thousands of folk legends refer, although the official atheistic science ignores its existence. What is even stranger, this glow appeared on a beach full of people in the daylight and on a nice sunny day - while there is a widespread belief that such flames are seen almost exclusively in remote and unpopulated areas and only during unpleasant to people and pitch-black nights. The flame also displayed intelligent behaviour and telepathic abilities. In addition, this flame appeared near the commemorative Celtic cross. This is because behind the wall, on which these around 5 young people were sitting, there is a Celtic stone cross, with a commemorative plaque embedded in it, the picture of which cross reader can see below on "Fig. #J3b", as well as in Google, while the inscription on a commemorative plaque of it one can read from the photograph of its close-up, in April 2018, shown at https://goo.gl/images/WbbfQa . This plaque informs that on February 23, 1840, the first New Zealand public mass was conducted in that place, by just send from Scotland Reverend, who then founded the Presbyterian Church of New Zealand. One can guess that during that mass, the makeshift altar was located just in the place in which this unusual flame appeared - after all, the flame reminded me, among others, the so-called "eternal lights", once burning also in churches, an unusual tradition of which lamps I describe more extensively in item #J2 from the web page named "immortality_pl.htm". From items #D2, #E2 and #E3 of the web page named "malbork.htm", describing my research on the accumulation of so-called "moral energy" by objects and areas that are recipients of human prayers, it seems to stem, that because of the historical significance of this Celtic cross for the development of Christianity in New Zealand, and because effects of later prayers of New Zealand Christians, the entire area associated with the tradition of this cross, including probably a fragment of the township of Petone (possibly along with my flat located near the cross) accumulates a lot of moral energy - thus gradually acquiring supernatural attributes. So I would NOT be surprised at all if, in the future, this area (and the cross) would acquire the ability to make miracles, e.g. of the kind of phenomenon that I report here, or the future ability e.g. to heal people or to fulfil realistic dreams conceived at this place (i.e. like such a fulfilment of realistic dreams is already happening in my native Polish village of Stawczyk - as I described this more extensively in items #A1 and #F2 from my web page named "wszewilki_uk.htm").
 
The fact that this "ignis fatuus" appeared in the fragment of dried bush of seaweed and in the grindstone of historical and religious significance for the development of Christianity in New Zealand - commemorated with the Celtic cross erected in there, it gives also to that my experience another, different meaning. After all, regardless of the example of "beguile", this experience may also represent "inspiration", "disclosure", and "reassurance" - in which this intentional "beguile" played on me, in combination with, for example, the lack of evidence (photograph) of this "ignis fatuus", may execute the principle of maintaining "free will" in sceptical people who profess different views. Such "revealing" and "reassuring" role of this event even seems to be confirmed by the analogy of its course to the "burning bush" observed by Moses and described in the above-mentioned verses 3:1-5 from the biblical "Book of Exodus" (which description, due to its importance, was later repeated, expanded and refined in verses 7:30-43 from the biblical book of "Acts"). After all, one of the verses from the biblical "Book of Exodus" (also repeated with emphasis in "Acts" of the Apostles), i.e. the verse 3:5, states, among others - quote: "... the place where you are standing is holy ground." New Zealand practically does NOT have yet a ground that would be considered by its inhabitants as Christian-holy - such as for example in Poland is the whole of "Jasna Góra" from the town of Częstochowa. There are many areas and objects in NZ, for example stones, hills, places of someone's landings, battlefields, cemeteries, lairs of "Taniwha", etc. - by the local Maori considered to be "holy", however, the character and origins of these objects exhibits features which are NOT Christian-holy, as defined by the Bible. (As an example, consider the stone "Te Kohatu-O-Hatupatu" shown in "Fig. #D1" and described in item #D1 from my web page named "newzealand.htm".) However, since Christianity ultimately is to spread all over the world, such Christian-holy place will probably appear also in New Zealand. So if God would e.g. decide to establish such a Christian-holy place in NZ, He would probably let somehow know this fact to local people - but in ways, that would NOT break anyone's "free will" (means in ways similar to events described in this post). This in turn means, that in such a place, and in its vicinity (similarly as in the NZ town of Petone) in the future may happen a lot of "unexplained" events, similar to those that so far I managed to notice and describe on the web page named "petone.htm".
 
The whole event described above was characterized by a series of at least "mysterious" features that multiplied various questions in my mind, but they did NOT give any definitive answers. For example, how is it possible that this "ignis fatuus" appeared in a public place, in daylight and in sunny weather - after all, I have never heard about its public and daylight appearances. How is it possible, that while recommending in my publications "first take pictures and only then deliberate", and also that I had a camera in my pocket, I have NOT photographed this flame - means I did the same as in the situation described in subsection Q1 from volume 14 of my monograph [1/4] acted my friend, A.J. Huddy, who loved the operation of television cameras, and his house was overloaded with ready-to-use TV cameras, but when at 2:56 on the morning of 23rd March 1989, a four-propulsor UFO appeared behind his window, he only watched it visually, instead of grabbing one of his cameras to permanently document that UFO. How it is also possible that I was probably the only person on this beach who saw and analyzed this flame, while it "danced" literally "under the nose" of many other sunbathers - the closest of whom sat only about 5 meters away from it and looked straight in the direction of it? Why did I NOT see the flame half an hour earlier, when I had passed this place in the opposite direction of my walk - whether the flame did not appear yet, or it was already "dancing", but I did NOT notice it? Why the flame did not burn, charred or covered with soot the bush of that dry seaweed, or the beach sand, from which, if it was a physical phenomenon, it should be emerging? Why this intelligent flame telepathically so strongly "beguiled" me, that it prevented me from photographing it (after all, its logical point of view should be, that in Google already are available numerous photos and videos of similar flames - so one or more of them would NOT make almost any difference)? What "power" was hiding behind the intelligence and deliberate actions of this flame? Is it possible that this "ignis fatuus" tried to confirm, on my example, that in spite what the official atheistic science is saying, it actually can "beguile" and telepathically influence human behaviour in an intended and intelligent way - that is, it can anyone (including me) freely make "to wander"- just like on the subject of "beguiling" nature and attributes of these flames have long claimed the folk tales of virtually all nations of the world? After all, in its case I did the exact opposite to my scientific training, thinking, and previous experience. Is it possible that my "beguile" was only meant to NOT take away the "free will" from other people, while providing a new "disclosure", "information" and "ensuring"?
 
From my other research on "unexplained phenomena" it is also clear that all events that are to leave people able to preserve their "free will" due being interpreted in any way one wishes, are purposely controlled so that they do NOT generate irrefutable evidence - for more details see item #C2 from my web page named "tornado.htm". In other words, it always happens that to the essential truth people must be convinced by the conscious effort of the process of their own learning, NOT by being e.g. effortlessly forced by the significance of the evidence presented to them by someone. But in order that they can undertake such a process of self-learning, firstly someone (like me here) must help his "neighbours" (in the religious meaning of the word "neighbours") by leading them towards the direction at which the truth is hidden, for example by providing them with the knowledge that has the potential to direct their thinking at the right track - while the process of persuading oneself to this truth these "neighbours" will then be able to carry on through their own efforts.
 
 
Fig. #J3abc: Three photographs that may have a mysterious relationship with the above-mentioned "ignis fatuus" - unfortunately, they were snapped on other days than the day I watched that "will-o'-the-wisp". (Click on one of these photos to view it enlarged.)
 
#J3a
Fig. #J3a (upper): A bone-dried fragment of a seaweed bush in English called the kelp seaweed. I photographed this fragment of kelp bush as it lied on the Petonian beach one day later after I watched the "ignis fatuus" discussed above. Unfortunately, the fragment from which the "ignis fatuus" was dashing, and thus which I moved with my foot to see if there is a hole, ash, smoke, or anything else that would explain the origin of this strange flame, a day later I could NOT find. So I photographed another piece of dried kelp seaweed, also lying on the Petone beach, to give the reader a rough idea as how a bone-dried piece of "kelp seaweed" bush looks like.
 
#J2c
Fig. #J3b (middle): A taken by myself photograph of a memorial Celtic stone cross erected by the beach in Petone, NZ. A few "coincidences" that I experienced in Petone seem to suggest that the strange phenomena which I list and describe in items #J1 to #J3 from the web page named "petone.htm" may be somehow related to this cross. For example, the "ignis fatuus" that I sighted, appeared on the beach near this cross - means in the area where an altar would be located during the mass commemorated by this cross. In turn, on the opposite to that beach side of the cross, i.e. on a narrow strip of dried grass existing between the two lanes of the Petonian street named "The Esplanade", around February 2011 landed the smallest UFO (type K3) starship - the photo of marks left after this landing is showed on the lowest photo "#J3c". I wonder if also all these other strange phenomena described on the web page named "petone.htm", have something to do with events and prayers commemorated with this cross - such as e.g. the fact that around Petone live these 10 "righteous" people described in the Bible and that fate caused me to live here as well, or the fact that all disasters and weather anomalies that affect surrounding towns leave Petone untouched. After all, the quotation from the verse 3:5 of the Biblical "Book of Exodus" - quoted above in text of this post, seems to suggest that the yielding of flame from a fragment of dried seaweed bush, that caused NO burning nor smoking of that bush, may indicate a place that is a holy ground - which situation would also explain the origin of all these strange phenomena, occurrences of which I sighted and noted in Petone since a long time, and which I described on the web page named "petone.htm".
 
#J3c
Fig. #J3c (lower): A UFO landing shaped into a "heart", which I accidentally noticed by the Celtic cross from Petone in April 2011. That UFO landed on a narrow strip of lawn located between the two opposing lanes of the street named "The Esplanade" - which runs along the Petone beach, next to this Celtic cross. I took a photograph of this UFO landing site in April 2011, means just when I first saw it. However, the landing site itself already then looked like it was scorched by a UFO around two months earlier, i.e. perhaps in February 2011. Because when I took this picture, the entire grass of this lawn was already dry, hence the normally well visible outlines of grass burned with magnetic field of UFO landing, in this picture are difficult to visually distinguish from the rest (also dried) grass. Fortunately, a careful look at this photo still allows one to notice slightly stronger burns of grass to the bare soil, forming a kind of "heart" shape. UFO landings in the shape of "hearts" are formed when UFOs land in a hanging position and are inclined at a significant angle - usually greater than 45 degrees. A more clearly visible shape of this kind of UFO landings, plus an illustration of the principle of scorching such heart-shaped UFO landings in the grass by spinning magnetic circuits of a UFO, are showed in the next illustration marked "Fig. #J4abc". Notice that a UFO type K3 is the smallest manned starship, eight side magnetic propulsors of which are located along the circumference of a circle with diameter d = 3.1 meters. However, because these UFOs actually hover in the air during their "landings", hence depending on the altitude on which they hover, their elliptical magnetic circuits scorch "landings" of a diameter that is smaller than "d". How looks like such a UFO starship type K3, the reader can learn from a 4-minute video on YouTube available at the address https://www.youtube.com/watch?v=hkqrVePSj6c , or from the illustrations published on my web page named "magnocraft_pl.htm" (viewing the illustrations shown in there is worth to start by reading the short item #K2 from that web page "magnocraft.htm").
 
Fig. #J4abc: Three illustrations showing the appearance and principle of the formation of a heart-shaped UFO landing. (Click on any of the above illustrations to see it enlarged.)
 
#J4a
Fig. #J4a (upper): Myself (i.e. Dr. Eng. Jan Pająk) photograph by the landing of a UFO type K3, scorched into the shape of a "heart" on the lawn near the flat that I occupied during my professorship on the tropical island of Borneo. It was taken in September 1998. Notice that the shape and size of this UFO landing site coincides with the shape and size of other UFO landing site, also type K3, which about 13 years later I photographed in Petone and showed on the previous "Fig. #J3c".
 
#J4b
Fig. #J4b (middle): Illustration "Fig. F35" from volume 3 of my monograph [1/4]. It explains how the spinning magnetic circuits (blackened) of a UFO starship that hovers near the ground in a hanging position, form a scorched landing in the grass. In the lower part (c) of this "Fig. #F35" is shown the appearance of such a scorched landing in the shape of a ring, which is formed if a UFO starship hovers in a position at which its floor is exactly parallel to the surface of the grass, while its spinning magnetic circuits are just touching the ground - note that for the stationary magnetic circuits, scorched is the shape shown in part (b) of this drawing. Although I have NOT prepared yet a drawing which would illustrate how this situation could change if a UFO was hovering at a high angle, the reader can work out by himself, that the magnetic circuits of a tilted starship, spinning along a "donut" trajectory, would cause a scorched UFO landing that would assume the shape of the "heart" - because then a part of these trajectories of spinning "donut" that scorches the grass would curve back in the air, instead of just after penetration under the surface of the grass.
 
#J4c
Fig. #J4c (lower): The same UFO landing side shaped into a "heart" as in part "#J4a", only that photographed about half a month later. However, because I photographed it without showing my person on the photo - this picture reveals that the landing site really has a "heart" shape, almost identical to the shape of the UFO landing site from "Fig. #J3c" above. Notice here that the identical shape of the "heart" of both UFO landings shown in illustrations "Fig. #J4ac" and the previous photograph "Fig. #J3c", while taken in two islands of the world, thousands of kilometres away from each other, documents for us the evidence for a whole range of truths at once, which official science does NOT want to research, and about which ordinary people do NOT want to know - although these truths significantly affect the life of every inhabitant of the Earth. (For example, read and view the scar on the leg shown in "Fig. #B4" from my web page named "ufo.htm" - and after careful examining your own leg and legs of your loved ones, you will find out visually that you have it too, and that all your relatives have it also.)
 
Video #J3v: If the reader is interested to learn how the supernatural flame of the "burning bush" looked like - the exceptional honour of witnessing which on the beach in Petone was granted to me, then I recommend him/her to review the above short (only 2:22 minutes long) English-language video, or even better - to review all the free videos from YouTube showing the so-called Eternal Flame Falls, means showing the "eternal flame" located in a tiny grotto under waterfalls (or more accurately, behind the water cascade from a single long waterfall with a complicated passage) from the hiking trail in the Chestnut Ridge Park in western New York, USA. These waterfalls and their miraculous "eternal flame" are briefly described on English-language websites and blogs that can be found on google.com using the keywords: Eternal Flame Falls. Unfortunately, the filming process typically distorts quantitative, qualitative and emotional perception of visual impressions. Thus, it causes, among others, that this New York's supernatural flame on YouTube videos looks less red and less intensely luminous than the supernatural flame that I saw on the beach in Petone, New Zealand. (The intensity of the Petonian flame reminded me of the intensity of the dazzling light generated during electric welding - only that the light of an electric welding machine is usually blue, while the light of the flame from the beach in Petone was intensely red.) However, if this distortion is taken into account, then the "eternal flame" from New York manifests the same features, behaviours and effects of its work, as did the flame from the "burning bush" in Petone - which I described in item #J3 above. Both flames described here, i.e. both the one from the Petone beach and the one from New York, document the possession of attributes that prove they have a supernatural origin. (Click on the above starter for this video to view it.)
 
I came across the information about the miraculous "eternal flame" from New York only "coincidentally" and in a way that perfectly illustrates the method of God's action described by the old Polish proverb stating that "when God closes the door He opens a window" - in the original Polish wording: "Kiedy Bóg zamyka drzwi, to uchyla okno". (The information about New York's flame is disseminated only by private enthusiasts, so about the existence of this miracle I have never heard before.) Of course, for reasons which I explained more comprehensively in item #J5 from the web page "petone.htm", I know with certainty that in our physical world such things as "coincidences" do NOT exist at all - thus everything that is manifested in our world is a deliberate act of God. Nevertheless, I understand that this kind of "coincidental" finding of officially ignored information about this miraculous flame for centuries seen behind the cascading water from the New York's waterfall, is aimed at avoiding the breaking of anyone's "free will". So I understand also, that the programs of the God's "Omniplan" could NOT allow me to photographically document Petonian "burning bush" using the "door" from the above-mentioned old Polish proverb. After all, my taking of its photos could force someone to believe in what I described in item #J3 above - while everything that is connected with God and what people should believe, they are obliged to recognise voluntarily by themselves (means NOT by being forced to it by evidence or proofs presented to them). This is probably why God helped me to complete the documenting of Petonian flame only after opening for me a "window" from the above-mentioned old Polish proverb. It has happened when I was browsing the internet on Tuesday, July 31, 2018. I "accidentally" came across a first free YouTube video that illustrates the appearance of another flame that looks and behaves very much like the intelligent flame from the Petonian burning bush. This first video was about 20-minute long, rather sceptically commented, in English and disseminated in youtube.com with the title "This Mysterious Island Appears is Out of Nowhere & What Happens Next Is Surprising". It was available at the address https://youtu.be/sO1O7V926s0 . On its length from 6:22 to 8:17 minutes, this video shows the Eternal Flame Falls from the national park "Chestnut Ridge Park" in western New York, USA. Already the first sight of this eternal flame touched me deeply due to its compatibility with what I saw on the beach at Petone. So I immediately searched the internet for further information. I discovered then that this miraculous waterfall, along with its "eternal flame", is shown on a much larger number of videos made by private persons. Only that most of them repeat the lies of the official atheistic science, which tell the viewer that this eternal flame supposedly has a simple explanation and does NOT represent a supernatural phenomenon. Fortunately, for me already are well-known lies, incompetence, carelessness, methodological gaps, lack of theoretical foundations, research laziness, etc., with which today's uninformed scientists with their "taken from the ceiling" and objectively unsupported by any factual research claims try to deny the existence of God and manifestations of the supernatural. So I easily found, and revealed in items that follow, various errors, inconsistencies and omissions contained in these "scientific speculations" about the miraculous eternal flame from western New York.
 
In my disclosure of lies and erroneous speculations with which scientists try to convince interested people that the New York’s flame does NOT have a supernatural origin, helped me the sighting of supernatural "burning bush" from the Petonian beach, and my noticing of attributes and consequences which characterized this Petonian supernatural flame and which I have already described above in this post. So the only thing I needed to do, to disclose that, like that from Petone, also the New York's flame is of supernatural origin, was to view carefully videos and read thoroughly publications that show and discuss this New York's flame, then just point out and emphasize these features and consequences of the New York's flame, which I have sighted earlier due to the seeing the Petonian supernatural flame described above in this post, which features and consequences would NOT occur in both of them, if both these flames had NO miraculous origin. So here are features and consequences detailed in subsequent items, that testify about the supernatural origin of the two flames discussed here (note that below I discuss only the features and consequences of the New York's flame, because for the flame from Petone, I have already described them above in this post - only that I did it in a different than here order):
 
(1) Intelligent behaviour, mesmerizing influence on viewers, telepathic influence on the arriving people. As befits a supernatural phenomenon, similarly like the Petonian one, also the New York's flame behaves intelligently. For example, it looks, burns and dances differently each time. Each time it also looks as if it is blasting from another spot of the floor in a miniature grotto in which it burns - although the gas emitted from under the ground could NOT change the cracks in the rock through which it escapes. Sometimes it can be seen as one flame, sometimes it appears as a few flames starting in different spots of their small grotto. Sometimes it shows itself as a solid, thin and long tongue, sometimes it is low and wide. Etc., etc. From the analysis of videos made by the onlookers, one can also notice that it has a mesmerizing influence on them, intrigues them and stimulates their excitement with its dance, as well as it telepathically influences them depending on their beliefs, history, morality, character and goals of the current activity.
 
(2) Burning in a place with the characteristics of the "holy area". In several publications about the New York's eternal flame, it is carefully suggested that for centuries (or even for millennia) its place of origin was known to the local Indians and considered by Indians as a sacred area. In turn, about the holy areas and about the human settlements carrying holy names, my philosophy of totalizm determined that according to the principle described in the old French maxim "nobility obliges", on the behaviours of people from these places God imposes particularly strict moral requirements - as I explained this more extensively, among others, in item #C4 from my web page named "seismograph.htm". Therefore, nobody should be surprised that the holiness of New York's "eternal flame" is also emphasized by accidents and even death of people who do NOT show in there the required respect for the sanctity of this place. Also, it cannot be ruled out that it was the close proximity of this ancient holy place that was, among others, a cause of events described on my web page named "wtc.htm", and a reason for the location of the UN in New York. Personally, I suspect, although so far I have NOT found any written documentation on this subject, that just as it already begins to confirm itself for the area surrounding the Petonian "Celtic Cross", also prayers for something at the location of New York's eternal flame, e.g. for healing a chronic illness, or for solving someone's problem, would eventuate in the fulfilment of this prayers for people who due to their moral behaviour deserved it.
 
(3) Providing people with ambiguous evidence to deliberately avoid breaking the "free will" in those ones who do NOT want to believe the supernatural origin of the flame. In the vicinity of the miniature grotto in which the New York's eternal flame appears, one can register various ambiguous evidence, which, among other things, seemingly suggests a simple explanation for the mechanism that caused the appearance of this flame - in accordance with what I explained in item #C2 from my web page named "tornado.htm" about at least three different categories of evidence, which in order to avoid breaking anyone's "free will" God always includes in each manifestation revealed by Him. For example, in the vicinity of the New York's flame, the stench of broken eggs is spreading, due to which sometimes its appearance (and place) is even called rudely "flaming fart of nature". The surrounding water reservoirs also document the existence of underground gas leaks. In spite of all this, until today scientists have not been able to establish what actually powers and sustains the centuries-long burning of this holy flame.
 
(4) Appearing only to those people who deserved to see it. Although the majority of people who made the pilgrimage to the place where the New York's flame is located, already are finding that it burns, I also noted videos on which some people, especially those ones who on the way to flame do not show the required respect, find it extinguished and are unable to reignite it - even if they try very hard.
 
(5) Burning without generating the accompanying heat, smoke and soot. Flames powered by underground gas typically generate a lot of heat, smoke and soot, the significant impact of which changes the characteristics of their surroundings. Thus, for example, on the video with the address https://youtu.be/UhjXhh-jhWA - showing the flames from the Mount Chimaera in Turkey powered by underground gas, as well as on the video with the address https://youtu.be/a5Dv2o1em8M - showing similar flames from the vicinity of Murchison in New Zealand, also powered by underground gas, these typical products and consequences of gas combustion are clearly documented. Meanwhile, in the New York's eternal flame, you cannot see: (a) neither vapour of water into which the splashes from the waterfall should be turned by such a heat-inducing gas flame, (b) nor the tiny rock grotto (in which the "gas" supposedly burns) being smoked, filled with fumes and warmed almost to redness by the long-lasting blazing fire, (c) neither does this flame go out - although the ordinary gas flame would quickly be extinguished due to water splashing all over it.
 
(6) Containing hidden evidence for its supernatural origin. An example of such evidence is e.g. the shape (and colour) of the flame itself. Gas flames have the shape of a "jagged" leaf that chaotically twitches and curls up. Their colour is typically blue. On the other hand, the supernatural flame behaves dignified, dances fascinatingly, is uniform (not jagged) and has a uniquely intense red colour of the setting (or rising) Sun.
 
(7) Inability of today's official atheistic science to establish the true mechanism of appearance of this flame. In several of the more bold publications about the New York's flame, there is a hint that official science is still NOT able to explain satisfactorily and verifiably, where this flame actually comes from - in spite that it is officially proclaimed that everything about it is simple and already well known. For example, scientists still have fundamental difficulties with measuring, empirical research, and scientific documenting of: (a) "what kind" of "gas" really is burning, (b) "from where" this "gas" is coming to the grotto, (c) "why" the products and the combustion process of this New York's "gas" differ so much from the products and the combustion process of natural gases in other places mentioned above (e.g. in Chimaera from Turkey, or in Murchison from New Zealand), etc.
 
* * *
 
The above post is an adaptation of item #J3 from my web page (available in the English language) named "petone.htm" - updated on 7th of May 2018, or later. Thus, the reading of the above descriptions would be even more effective from that web page, than from this post here - after all e.g. on the totaliztic web pages are working all (green) links to other related web pages with additional explanations, important texts are highlighted with colours, the content is supported with illustrations, the content is updated regularly, etc. The most recent update of the web page "petone.htm" can be viewed, amongst others, through addresses:
http://www.geocities.ws/immortality/petone.htm
http://totalizm.zensza.webd.pl/petone.htm
http://quake.hostami.me/petone.htm
http://totalizm.com.pl/petone.htm
http://cielcza.cba.pl/petone.htm
http://pajak.org.nz/petone.htm
 
(*) Notice that every address with totaliztic web pages, including all the above web addresses, should contain all totaliztic (my) web pages - including all the web pages indicated in this post. Thus, in order to see any totaliztic (my) web page that interests the reader, it suffices that in one amongst the above addresses, the web page name "petone.htm" is changed into the name of web page which one wishes to see. For example, in order to see the web page named "magnocraft_pl.htm" e.g. from the totaliztic web site with the address http://totalizm.com.pl/petone.htm , it is enough that instead of this address in the window of an internet browser one writes e.g. the address http://totalizm.com.pl/magnocraft_pl.htm .
 
It is worth to know as well, that almost each new topic that I am researching on principles of my "scientific hobby" with "a priori" approach of the new "totaliztic science", including this one, is repeated in all mirror blogs of totalizm still in existence (the above topic is repeated in there as the post number #296E). In past there were 5 such blogs. At the moment only two blogs of totalizm still remain undeleted by adversaries of the new "totaliztic science" and of the moral philosophy of totalizm. These can be viewed at following internet addresses:
https://totalizm.wordpress.com/
http://totalizm.blox.pl/html/
 
With the totaliztic salute,
Dr Eng. Jan Pająk
maj 05 2018 #296: Omamienie czy też upewnienie - jaki...

Motto: "Chociaż folklorystyczną wiedzę i ludowe opowieści oficjalna nauka traktuje jak bajki dalekie od prawdy, w rzeczywistym życiu częściej przytrafia nam się to co stwierdza folklor, niż to co wmawia nam oficjalna nauka."

W czasach swej młodości nasłuchałem się sporo opowieści ludowych o typowo wrogich ludziom, podstępnych, zwodniczych, inteligentnie zachowujących się światłach, przez polski folklor najczęściej zwanych "błędne ogniki" - aczkolwiek w Polsce znanych też pod całym szeregiem innych nazw, np. "strażników" (ponieważ jakoby strzegą one zbójeckich skarbów), "ogni szatańskich" (ponieważ typowo wyrządzają one zło tym co dadzą się im zwieść), "zwodniczych ogników" (ponieważ podstępnie zwodzą one na zatracenie osoby które ulegną ich czarowi), oraz kilku jeszcze innych określeń. Światła te znane są też w folklorach wielu innych krajów. Przykładowo po łacinie nazywane są "ignis fatuus" (tj. "podstępny ogień"), po angielsku "will-o'-the-wisp" lub "ghost-light" (tj. "świetlisty duch"), w Malezji znane są pod nazwą "The Spirit of the Jungle" (tj. "Duch Dżungli") - ponieważ zwodzą one ludzi zapuszczających się do dżungli. W Nowej Zelandii też je znają, typowo używając dla nich albo nazwy "The Watchman" (tj. "Strażnik"), albo też jakieś opisowe określenia.
 
Ja osobiście od dawna interesuję się zjawiskiem "błędnych ogników". Wszakże znam sporo ludzi którzy je widzieli (niektórzy z nich widzieli je nawet wielokrotnie). Z kolei raporty kilku obserwatorów tych ogników powtarzałem w aż szeregu swoich publikacji - przykładowo we wstępie do rozdziału C oraz w podrozdziałach C1 i D1 z traktatu [4b] o tytule "Tunele NOL spod Babiej Góry", a także w punkcie #E3 z mojej strony internetowej o nazwie "newzealand_pl.htm". Z moich teoretycznych analiz wynika, że ateistyczna ideologia dzisiejszej oficjalnej nauki połączona z brakiem naukowych badań zarówno tego zjawiska, jak i świetlistych zjawisk mu pokrewnych, powoduje iż do jednego worka "błędne ogniki" typowo wrzuca się aż cały szereg zupełnie odmiennych zjawisk jakie powodują emitowanie światła, a jakie wykazują zarówno "nadprzyrodzone", jak i "naturalne" pochodzenie. Przykładowo, za "błędne ogniki" najczęściej bierze się miniaturowe i sterowane komputerowo sondy UFO, popularnie zwane "orb" lub "rod" - które przy słabym świetle i nocami jarzą się błękitnym światłem (po przykład zdjęcia jednego z nich patrz "Fot. #G2ab" na mojej stronie internetowej o nazwie "landslips_pl.htm"). Sporo materiału dowodowego sugeruje, iż istnieje też jakaś wersja także niebiesko lub srebrzyście świecących duchowych błędnych ogników typowo jednak o nieregularnym kulistym kształcie, które pojawiają się w lokalizacjach katastrof z licznymi ofiarami, miejscach zbrodni, oraz np. na cmentarzach. Na mokradłach faktycznie widywane są też płonące gazy, zaś typowo przed trzęsieniami ziemi oraz w czasie burz elektrycznych niektórzy widzą ogniste kule elektryczności. W lasach spróchniały fragment drzewa także może emitować nieruchome światło. Z mrowia tamtych obserwacji zdecydowanie odcinają się jednak najrzadziej raportowane, zwodniczo-inteligentne w zachowaniu, a stąd zapewne faktyczne "błędne ogniki", jakie NIE mają kulistego kształtu, a są rodzajem inteligentnie tańczących podłużnych języków złotego, pomarańczowego lub czerwonego ognia. Te moim zdaniem są najbardziej tajemnicze - chociaż narazie niemal nikt ich NIE bada. Aż do przypadku opisanego w niniejszym wpisie, ja sam nigdy takich podłużnych języczkowatych "błędnych ogników" NIE widziałem, chociaż widziałem już aż kilka orbów (tj. miniaturowych sond UFO). Jednak na popołudniowym spacerze po czarnej żwirowej plaży niedaleko od swego mieszkania w Petone (Nowa Zelandia) w ciepłą, słoneczną, jesienną środę dnia 2018/4/25, w końcu sam zobaczyłem jedną z wersji, czy manifestacji, tego niezwykłego zjawiska, które w niniejszym wpisie też będę nazywał "błędnym ognikiem". Ku mojemu zdumieniu, długi języczek tego ognika zaistniał na upakowanej ludźmi plaży w pełnym świetle słonecznego dnia i jarzył się bardzo silnym czerwonawym światłem widocznym już z odległości około 100 metrów - chociaż w jego opisach typowo się twierdzi, iż pojawia się on jedynie na bezludziach i tylko mrocznymi nocami, zaś jego światło jakoby jest zbyt słabe aby było widoczne w pełni dnia. Dla naukowej rzetelności poniżej przytaczam więc swój raport z tej fascynującej obserwacji - jakiej najważniejszym moim zdaniem elementem było potwierdzenie, że faktycznie ów ognik zademonstrował posiadanie inteligencji i umiejętności "omamiania".
 
Około godziny 16, pięknej, słonecznej i bezwietrznej środy, dnia 2018/4/25, spacerowałem po czarnej petońskiej plaży żwirowej. Kiedy po zawróceniu zdążałem już w kierunku swego mieszkania, w obszarze plaży leżącej na wprost wzniesionego przy tej plaży celtyckiego kamiennego krzyża pamiątkowego (patrz "Fot. #J3b" poniżej) spostrzegłem języczek silnie świecącego się czerwonego płomyka jaki buchał jakby z wysuszonego na kość fragmentu krzewu jakiegoś wodorostu leżącego na owej plaży - po angielsku zwanego "kelp seaweed". Wymiary widocznej dla mnie części języczka tego płomyka przy oglądania go z bliskiej odległości oceniałem na: szerokość około 2 cm, wysokość około 5 cm. Płomyka tego NIE widziałem kiedy uprzednio też przechodziłem koło owego miejsca jakieś pół godziny wcześniej. Sam ów płomyk w jakiś dziwny sposób fascynował i przyciągał do siebie moją uwagę. W jego zachowaniu było bowiem coś inteligentnego, nieprzypadkowego i jakby "ludzkiego". Wyglądał bowiem jakby "tańczył" żywo i radośnie, chociaż nie było wówczas wiatru, którym można byłoby wyjaśnić jego rytmiczne, intrygujące i jakby inteligentnie egzekwowane taneczne poruszenia. Jego ruchy mi przypominały pełne gracji i rytmu taneczne poruszenia dzisiejszych pojedyńczo tańczących kobiet - jakie doskonale znam ze swoich "playlists" z ulubionymi piosenkami i tańcami, ponieważ zaprogramowałem je do częstego oglądania na "smart" telewizorach firmy LG i na komputerch PC pracujących pod wyszukiwarką "Google Chrome", stąd jakie czytelnik też może sobie oglądnąć np. pod adresami http://totalizm.com.pl/p_12fd.htm czy http://pajak.org.nz/p_12fs.htm . Na przekór swych niewielkich rozmiarów, płomyczek ten jarzył się aż tak silnie, że przykuł do siebie mój wzrok już kiedy byłem jeszcze w znacznej od niego odległości, jaką oceniłbym na około 100 metrów od niego. Jego jaskrawość i kolor mi przypominały oglądany z bliska nocny płomień z lampy naftowej - jaką moja babcia mieszkająca w Cielczy oświetlała nocami swoje pozbawione elektryczności mieszkanko. Tyle, że będąc podobnie szeroki jak niski płomyk unoszący się z knota lampy naftowej, widzialny fragment języczka owego płomyka z Petone miał wysokość około trzykrotnie wyższą od swej szerokości.
 
Ja spacerowałem bardzo wolno tuż przy krawędzi wody, podczas gdy morze było wówczas znacząco cofnięte odpływem. Stąd ów języczek płomyka tańczył w odległości około 20 metrów na lewo od przedłużenia trajektorii mojego spaceru. Ponieważ odnotowałem go już ze sporej odległości, stąd spacerując wolno oglądałem go i analizowałem przez okres co najmniej około 5 minut. Jednak już po pierwszym jego ujrzeniu natychmiast ogarnęły mnie jakieś niezrozumiałe i silne wątpliwości na jego temat. Kiedy później już w swym mieszkaniu zacząłem analizować te wątpliwości, doszedłem do wniosku iż ów płomyk jakby telepatycznie starał się mnie "omamić" i nakłonić abym przestał się nim interesować i kontynuował swój spacer w sposób niezakłócony. Tak się bowiem zdarzyło, że ja dobrze już znałem ów telepatyczny przymus ze swoich uprzednich przypadkowych natknięć się na wehikuły UFO - które też typowo rozsiewają wokół siebie telepatyczny nakaz stwierdzający coś w rodzaju "to co widzisz jest niczym niezwykłym, przestań więc się tym interesować i kontynuuj czynienie tego co czynisz". (O owym telepatycznym nakazie czytelnik może poczytać sobie w podrozdziale VB4.1.1 z tomu 17 mojej monografii [1/4]. To właśnie z powodu wykrycia istnienia tego silnego nakazu, w swych publikacjach wypracowałem i zalecam czytelnikom zachowanie "najpierw fotografuj, a dopiero potem deliberuj" - którego zrealizowania, niestety, ja sam haniebnie zaniedbałem w sprawie opisywanego tutaj "błędnego ognika".) Pierwsza z tych silnych wątpliwości jaka mnie ogarnęła, to że płomyk ten wcale NIE jest niczym niezwykłym. W ów bowiem dzień piękna pogoda sprawiła, iż na plaży było sporo ludzi. Kilku z nich siedziało w niedużych odległościach po niemal wszystkich stronach owego płomyka. Najbliżej, bo jedynie jakieś 5 metrów poza owym tańczącym języczkiem płomyka był niski murek jaki odgradza plażę od chodnika (poza którym to chodnikiem stoi ów krzyż celtycki pokazany na "Fot. #J3b"). Na murku tym siedziała grupka około 5 młodych osób (NIE zadałem wówczas sobie trudu aby dokładnie ich policzyć), zwróconych w kierunku morza, a stąd i w kierunku owego płomyka. Ponieważ zaś ów tańczący płomyk najpierw mi przypominał płomyk silnej zapalniczki do papierosów, początkowa wątpliwość jaka mnie ogarnęła, stwierdzała iż ktoś z owej grupy ludzi wcisnął zapewne palącą się zapalniczkę w piasek, ukrywając ją w leżącym na plaży wyschniętym fragmencie krzewu wodorostu, zaś obecnie wszyscy oni zabawiają się śledzeniem jak spacerowicze i przechodnie na to zareagują. (NIE mam pojęcia skąd taka jakby narzucona mi z zewnątrz wątpliwość przyszła do mojej głowy, bowiem ja sam nigdy ani NIE widziałem nikogo kto by tak uczynił, ani NIE słyszałem o nikim kto by tak postąpił.) Zdecydowałem więc, że chociaż bez przerwy kontynuowałem uważne śledzenie owego płomyka, dalej będę spacerował w sposób niezakłócony, udając że wcale NIE interesuję się tym płomykiem. Kiedy jednak byłem w punkcie spaceru jaki leżał najbliżej od owego płomyka, zaś tylko około 25 metrów od grupki owych młodych osób, odnotowałem, że wcale NIE patrzą oni na miejsce gdzie tańczył ów płomyk, a oglądają morski horyzont leżący w oddali. Faktycznie na mnie sprawili wówczas wrażenie, iż płomyka tego wcale NIE widzą - chociaż "tańczył" on tuż pod ich nosami. Zmieniłem więc swój zamiar i zdecydowałem się podejść bliżej aby sprawdzić co wytwarza ów fascynujący mnie płomyk. Kiedy podszedłem na odległość około 10 metrów od niego, płomyk zaczął się zachowywać, jakby miał inteligencję i zmysły jakiegoś dzikiego zwierzątka, które odnotowało, że ktoś do niego się zbliża. Zaprzestał bowiem swego fascynującego mnie "tańca" i znieruchomiał jakby nasłuchując czy też obserwując. Ponieważ kontynuowałem swoje zbliżanie się do niego, zaczął zwolna jakby przykucać, czy chować się w dół, nadal stojąc nieruchomo i jedynie pomału obniżając swoją wysokość (tj. zachowywał się jak człowiek, który się ukrywa, a odnotował iż ktoś do niego się zbliża). Gdy podszedłem na odległość około 5 metrów, płomyk nagle zniknął. Podszedłem więc do wysuszonego fragmentu krzewu wodorostu z którego płomień się wydobywał aby sprawdzić, czy ukryta jest w nim zapalniczka - jednak nic tam NIE było. (Jak w przybliżeniu taki fragment wysuszonego na kość krzewu wodorostu wygląda, pokazałem to na "Fot #J3a" poniżej.) Także sam ten fragment krzewu wodorostu NIE miał na sobie żadnych śladów upalenia, zwęglenia, dymu, czy sadzy - co jest bardzo dziwne zważywszy, iż płomyk palił się przez raczej spory okres czasu, a stąd fragment wysuszonego krzewu wodorostu z jakiego się wydobywał powinien częściowo się spalić, zwęglić, lub zakopcić. W sumie więc ów krzew wysuszonego wodorostu wykazywał taki sam brak popalenia jak płonący krzew opisany w wersetach 3:1-5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia" - ze środka którego też wydobywał się płomień ognia, jednak krzew od ognia tego NIE spłonął. Nogą przesunąłem więc ów krzew wodorostu na bok aby odsłonić piasek plaży i sprawdzić co jest pod nim - jednak ponownie ani żadnego otworu, ani też sadzy, dymu, popiołu, zwęglenia, popalenia, czy czegokolwiek odmiennego od normalnego piasku, pod tym wysuszonym krzewem wodorostu NIE odnotowałem. Piasek i wodorost wyglądały tak, jakby języczek owego tajemniczego ognika powstawał w powietrzu zamiast wydobywać się z ziemi czy z czegokolwiek, oraz jakby NIE generował ani gorąca, ani żaru, popiołu, sadzy, czy dymu. Ponieważ pobliscy plażowicze zaczęli zwracać uwagę na to co czynię, NIE sprawdziłem już piasku ani wodorostu czy są gorące, a wycofałem się na odległość około 10 metrów od owego miejsca i zacząłem tam czekać aby sprawdzić czy płomyk ponownie się pojawi. Jednak już się NIE pojawił. Za to zarówno owa grupa około 5 osób, jak i inni ludzie siedzący niedaleko na plaży, wszyscy oni zaczęli się zachowywać jakby moje dziwne dla nich działania pobudziły ich ciekawość i zainicjowały ich szeptane komentowanie. Doszedłem więc do wniosku, iż oni zapewne płomyka tego NIE widzieli. Aby zaś niepotrzebnie NIE stwarzać im okazji do przypisania mi etykiety osoby dziwnie zachowującej się na plaży, zaprzestałem dalszego wyczekiwania czy płomyk ponownie się ukaże i wyruszyłem w drogę powrotną do swego mieszkania. Wszakże z tego co na mój temat pisze się w polskim internecie doskonale już wiem, iż dla każdego tak zaetykietowanego mieszkańca małomiasteczkowego Petone uzyskanie takiej etykiety indukowałoby potem równie niepożądane następstwa, jak dla mnie ma zaetykietowanie mnie przez Polaków i przez niemal całą Polskę etykietą "pseudonaukowca" i rzekomego wyznawcy "teorii spiskowych" (podczas gdy tak naprawdę, to ja naukowo i nieodpłatnie staram się badać i popularyzować wszystko, czego zbadania odmawia nasza kosztowna oficjalna nauka ateistyczna - w tym przypadku badać zjawisko "błędny ognik").
 
Dopiero w swym domu ochłonąłem z tego niewyjaśnionego "omamu" jaki spowodował u mnie widok i bliskość owego płomyka, który jasno świecił, jednak nic NIE popalił ani osmolił. Zacząłem bowiem sobie uświadamiać, że byłem świadkiem wysoce rzadkiego, tajemniczego i raczej niezwykłego zjawiska najczęściej nazywanego "błędnym ognikiem" - do istnienia jakiego referują tysiące legend ludowych, chociaż oficjalna nauka ignoruje jego istnienie. Co nawet jeszcze dziwniejsze, ognik ten pojawił się na plaży pełnej ludzi podczas światła dziennego i to w ładny słoneczny dzień - podczas gdy panuje dość powszechne przekonanie, że płomyki takie są widywane niemal wyłącznie na odludziach i tylko podczas niemiłych dla ludzi i złowróżebnie mrocznych nocy. Płomyk ten wykazywał też inteligentne zachowania i telepatyczne zdolności. Ponadto, płomyk ten pojawił się w bliskości pamiątkowego krzyża celtyckiego. Z tyłu bowiem za owym murkiem, na którym siedziało około 5 młodych osób, istnieje kamienny krzyż celtycki, z wmurowaną w niego pamiątkową tablicą, zdjęcie jakiego to krzyża czytelnik może sobie oglądnąć poniżej na "Fot. #J3b", a także m.in. w Google, zaś napis na pamiątkowej tablicy którego może sobie przeczytać z fotografii jego zbliżenia, w kwietniu 2018 roku pokazywanego na stronie https://goo.gl/images/WbbfQa . Tablica ta informuje, że dnia 23 lutego 1840 roku, w owym miejscu odbyła się pierwsza nowozelandzka msza publiczna przysłanego właśnie ze Szkocji Reverend'a, który założył wówczas Kościół Prezbyteriański Nowej Zelandii. Można się domyślać, że podczas owej mszy, prowizoryczny ołtarz umiejscowiony był właśnie w miejscu w jakim pojawił się ów niezwykły płomyk - wszakże płomyk ten swym wyglądem przypominał, między innymi, tzw. "wieczne lampki", kiedyś palące się w kościołach, niezwykłą tradycję jakich to lampek opisuję szerzej m.in. w punkcie #J2 swej strony o nazwie "immortality_pl.htm". Z opisywanych m.in. w punktach #D2, #E2 i #E3 strony o nazwie "malbork.htm" moich badań na temat akumulowania się tzw. "energii moralnej" w obszarach i obiektach będących odbiorcami ludzkich modlitw zdaje się wynikać, że z powodu historycznego znaczenia owego krzyża celtyckiego dla rozwoju chrześcijaństwa w Nowej Zelandii, oraz efektów późniejszych modlitw nowozelandzkich chrześcian, cały obszar związany z tradycją owego krzyża, w tym zapewne spory fragment miasteczka Petone (prawdopodobnie wraz z położonym niedaleko tego krzyża moim mieszkaniem) akumuluje w sobie energię moralną - stopniowo nabierając nadprzyrodzonych cech. Wcale by mnie więc NIE zdziwiło, gdyby z czasem ów obszar (i krzyż) nabrał zdolności do czynienia cudów (np. w rodzaju zjawiska jakie tu raportuję, czy np. przyszłej zdolności do uzdrawiania ludzi).
 
Fakt, że ów "błędny ognik" pojawił się w wysuszonym krzewie wodorostu i w obrzarze o historycznym i modlitewnym znaczeniu dla rozwoju chrześcijaństwa w Nowej Zelandii - upamiętnianym wzniesionym tam celtyckim krzyżem, tamtemu mojemu doświadczeniu nadaje też jeszcze innej wymowy. Wszakże niezależnie od przykładu "omamienia", doświadczenie to może także reprezentować sobą "ujawnienie" oraz "upewnienie" - w których owo celowe "omamienie" mnie, w połączeniu np. z brakiem dowodowej fotografii owego "błędnego ognika", może służyć zasadzie utrzymywania "wolnej woli" u osób sceptycznych jakie wyznają odmienne poglądy. Taka "ujawniająca" i "upewniająca" rola tego zdarzenia zdaje się nawet być potwierdzana analogią jego przebiegu do "płonącego krzewu" zaobserwowanego przez Mojżesza, a opisanego w w/w wersetach 3:1-5 z bibilijnej "Księgi Wyjścia" (który to opis z powodu swej wagi został potem dodatkowo powtórzony, poszerzony i uściślony w wersetach 7:30-43 z bibilijnych "Dziejów Apostolskich"). Wszakże jeden z wersetów z bibilijnej "Księgi Wyjścia" (też z naciskiem powtórzony w "Dziejach Apostolskich"), tj. werset 3:5, stwierdza m.in. - cytuję: "... miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą". Nowa Zelandia praktycznie NIE posiada jeszcze miejsca jakie byłoby uznane przez jej mieszkańców za chrześcijańsko-święte - takie jakim np. w Polsce jest cała Jasna Góra z Częstochowy. Wprawdzie jest w niej sporo obiektów, np. kamieni, wzgórz, miejsc czyichś lądowań, pól bitew, cmentarzy, legowisk tzw. "Taniwha", itp. - przez miejscowych Maorysów uważanych za "święte", jednak charakter i pochodzenie tych obiektów wykazuje cechy w Biblii definiowane jako pogańskie. (Jako ich przykład rozważ kamień "Te Kohatu-O-Hatupatu" pokazany na "Fot. #D1" i opisany w punkcie #D1 z mojej strony o nazwie "newzealand_pl.htm".) Skoro zaś chrześcijaństwo docelowo ma rozprzestrzenić się po całym świecie, takie chrześcijańsko-święte miejsce zapewne pojawi się i w Nowej Zelandii. Jeśli więc Bóg zdecydował się ustanowić takie chrześcijańsko-święte miejsce i w NZ, zapewne będzie dawał o tym jakoś znać miejscowym ludziom - ale na sposoby, które NIE będą łamały niczyjej "wolnej woli" (czyli sposoby podobne do zdarzeń opisywanych w niniejszym wpisie). To zaś oznacza, że w owym miejscu i w jego okolicy (tak jak w NZ miasteczku Petone) w przyszłości będzie działo się znacznie wiecej "niewyjaśnionych" zdarzeń, podobnych do tych jakie dotychczas ja zdołałem odnotować i opisać na stronie o nazwie "petone_pl.htm".
 
Całe opisane powyżej zdarzenie charakteryzowało się aż szeregiem co najmniej "zagadkowych" cech, które namnożyły u mnie pytań, jednak NIE udzieliły na nie definitywnych odpowiedzi. Przykładowo, jak to możliwe, iż ów błędny ognik pojawił się w miejscu publicznym, świetle dziennym i to przy słonecznej pogodzie - wszakże nigdy uprzednio o jego publicznym i dziennym pojawianiu się NIE słyszałem. Jak to możliwe, iż zalecając w swych publikacjach "najpierw fotografuj, a dopiero potem deliberuj" i mając w kieszeni aparat fotograficzny, ja ognika tego NIE sfotografowałem - czyli postąpiłem tak samo jak w sytuacji opisywnej w podrozdziale Q1 z tomu 14 mojej monografii [1/4] postąpił mój znajomy, A.J. Huddy, który uwielbiał operowanie kamer telewizyjnych, zaś jego domek zawalony był gotowymi do działania kamerami, jednak kiedy o 2:56 nad ranem dnia 23 marca 1989 roku za jego oknem pojawiło się czteropędnikowe UFO, jedynie obserwował je wzrokowo zamiast złapać jedną ze swych kamer aby UFO to trwale udokumentować. Jak też to możliwe, iż prawdopodobnie byłem jedyną osobą na owej plaży, która zobaczyła i analizowała ten ognik, podczas gdy "tańczył" on dosłownie "pod nosem" wielu innych plażowiczów - najbliżsi z których siedzieli jedynie około 5 metrów od niego zwróceni wprost w jego kierunku? Dlaczego ja go NIE widziałem pół godziny wcześniej, kiedy uprzednio przechodziłem koło owego miejsca w przeciwstawnym kierunku swego spaceru - czy wówczas ognik ten jeszcze się NIE pojawił, czy też i wtedy już "tańczył", ale ja go NIE odnotowałem? Dlaczego ognik ten NIE upalił, zwęglił, czy pokrył sadzą ani suchego wodorostu, ani piasku plaży, z jakich gdyby był fizycznym zjawiskiem wówczas musiałby się wydobywać? Dlaczego ów ognik telepatycznie aż tak mnie "omamił", iż zapobiegł tym abym go sfotografował (wszakże w Google istnieje już sporo zdjęć i wideów podobnych ogników - jedno czy kilka ich więcej jakie ja wykonałbym NIE uczyniłoby więc niemal żadnej różnicy)? Jaka "moc" kryła się za inteligentnymi i omamiającymi działaniami tego ognika? Czy jest możliwe, że ów "błędny ognik" starał się potwierdzić na moim przykładzie, iż w zamierzony i inteligentny sposób może on jednak "omamiać" i telepatycznie wpływać na ludzkie postępowania - tj. iż może on każdego (w tym nawet mnie) dowolnie "omamić" - tak jak na temat omamiającej natury i cech owych ogników od dawna twierdzą ludowe opowieści praktycznie wszystkich narodów świata? Wszakże w jego przypadku postąpiłem zupełnie odwrotnie do swego naukowego treningu, myślenia i dotychczasowego doświadczenia. Czy jest możliwe, że owo moje "omamienie" miało jedynie być NIE odbierającym innym ludziom ich "wolnej woli" sposobem "ujawnienia", "poinformowania" i "upewnienia"?
 
Z innych moich badań "niewyjaśnionych zjawisk" też jasno wynika, iż wszelkie zdarzenia, które mają pozostawiać ludziom swobodę zachowywania ich "wolnej woli" poprzez możność bycia interpretowanymi na dowolny sposób, są celowo tak sterowane, aby NIE wygenerowały sobą niezbitego materiału dowodowego - po więcej szczegółów patrz punkt #C2 na mojej stronie o nazwie "tornado_pl.htm". Innym słowy, zawsze tak się dzieje, że do istotnej prawdy ludzie muszą przekonywać się świadomym wysiłkiem procesu swego własnego poznawania, a NIE być np. zmuszanymi wymową bezwysiłkowo sprezentowanego im przez kogoś materiału dowodowego. Ale aby mogli oni podejmować proces takiego własnego poznawania, najpierw ktoś (tak jak ja tutaj) musi swym bliźnim dopomóc poprzez ich naprowadzenie na kierunek pod którym prawda się ukrywa, poprzez np. udostępnianie im wiedzy jaka ma potencjał aby skierować ich myślenie na właściwe tory - podczas gdy proces przekonywania siebie do tej prawdy bliźni będą potem mogli realizować już własnym wysiłkiem.
 
* * *
 
Fot. #J3abc: Trzy fotografie jakie mogą mieć tajemniczy związek z omawianym powyżej "błędnym ognikiem" - niestety, były one pstrykane w innych dniach niż dzień kiedy ognik ów zaobserwowałem.
 
#J3a
 
Fot. #J3a (góra): Wysuszony na kość fragment krzewu wodorostu po angielsku zwanego kelp seaweed. Sfotografowałem go jak leżał na petońskiej plaży jeden dzień później po tym jak zaobserwowałem omawiany powyżej "błędny ognik". Niestety, tamtego fragmentu, z którego buchał ów "błędny płomyk", zaś który odsunąłem swą nogą aby zobaczyć czy znajduje się pod nim jakiś otwór, opalenie, zadymienie, zapalniczka, lub cokolwiek innego wyjaśniającego pochodzenie owego dziwnego ognika, w dzień później NIE mogłem już znaleźć. Sfotografowałem więc inny kawałek wysuszonego wodorostu, też leżący na petonskiej plaży, aby dać czytelnikowi zgrubne rozeznanie jak taki wysuszony na kość fragment "kelp seaweed" wygląda.
 
#J3b
 
Fot. #J3b (środek): Oto moje zdjęcie pamiątkowego celtyckiego krzyża kamiennego wzniesionego przy plaży w Petone. Kilka "zbiegów okoliczności" jakich doświadczyłem w Petone zdaje się sugerować, że dziwne zjawiska jakie wyszczególniam i opisuję w punktach #J1 do #J3 strony "petone_pl.htm" mogą się dziać w jakimś związku z owym krzyżem. Przykładowo, "błędny ognik" jaki ja zaobserwowałem, pojawił się na plaży koło owego krzyża - czyli w miejscu w którym podczas upamiętnianej tym krzyżem historycznej mszy świętej znajdowałby się ołtarz. Z kolei po przeciwstawnej niż plaża stronie tego krzyża, tj. na wąskim pasie wysuszonej trawy istniejącym pomiędzy obu pasami petońskiej jezdni zwanej "The Esplanade", około lutego 2011 roku wylądowało UFO najmniejszego typu #K3 - zdjęcie śladów tego lądowania pokazałem na najniższym zdjęciu "#J3c". Ciekawe, czy inne opisywane na stronie "petone_pl.htm" dziwne zjawiska, np. fakt że wokoło Petone skupiło się owych 10 "sprawiedliwych" opisywanych w Biblii i że los sprawił iż ja tu także zamieszkałem, czy fakt że wszelkie kataklizmy jakie dotykają okoliczne miasta pozostawiają Petone nietknięte, też mają jakiś związek ze zdarzeniami i modlitwami upamiętnianymi owym krzyżem. Wszakże przytoczone powyżej w niniejszym wpisie cytowanie z wersetu 3:5 bibilijnej "Księgi Wyjścia" zdaje się sugerować, że wydobywanie się ognia z fragmentu wysuszonego krzewu wodorostu, bez spowodowania popalenia ani osmolenia tego krzewu, wskazuje miejsce będące ziemią świętą - co wyjaśniałoby też pochodzenie owych dziwnych zjawisk jakich zachodzenie od dawna już odnotowałem i obserwuję w Petone oraz opisuję na stronie internetowej o nazwie "petone_pl.htm".
 
#J3c
 
Fot. #J3c (dół): Lądowisko UFO o kształcie "serca", które w kwietniu 2011 roku przypadkowo zauważyłem przy celtyckim krzyżu z Petone. UFO to wylądowało na wąskim trawniku umiejscowionym pomiędzy oboma przeciwstawnymi pasami jezdni o nazwie "The Esplanade" - jaka przebiega wzdłuż petonskiej plaży tuż przy owym krzyżu celtyckim. Fotografię tego lądowiska wykonałem w kwietniu 2011 roku, czyli zaraz po tym kiedy je po raz pierwszy dostrzegłem. Jednak samo lądowisko już wówczas wyglądało jakby wypalone zostało przez UFO jakieś dwa miesiące wcześniej, czyli około lutego 2011 roku. Ponieważ kiedy wykonywałem jego zdjęcie cała trawa owego trawniczka była już wyschnięta, stąd normalnie dobrze widoczne zarysy trawy wypalonej polem magnetycznym lądowania UFO, na tym zdjęciu są trudne do wizualnego odróżnienia od pozostałej, też suchej trawy. Jednak uważne przyglądnięcie się zdjęciu ciągle pozwala odnotować nieco silniejsze wypalenia trawy aż do gołej ziemi układające się w kształt jakby "serca". Lądowiska UFO w kształcie "serca" są formowane kiedy lądujące UFO działające w trybie wiszącym jest nachylone pod znacznym kątem - zwykle większym od 45 stopni. Wyraźniej widoczny kształt oraz ilustrację zasady wypalania w trawie tych serco-kształtnych lądowisk przez wirujące obwody magnetyczne takiego UFO pokazałem na poniższej ilustracji "Fot. #J4abc". Odnotuj, że UFO typu K3 jest najmniejszym załogowym gwiazdolotem, osiem bocznych pędników magnetycznych którego jest rozlokowanych na obwodzie okręgu o średnicy d=3.1 metra. Ponieważ jednak wehikuły te podczas swych "lądowań" faktycznie zawisają nieruchomo w powietrzu, stąd zależnie od wysokości na jakiej się zatrzymają, ich eliptyczne obwody wypalają "lądowiska" o mniejszych średnicach niż owa "d". Jak precyzyjnie wygląda taki gwiazdolot UFO typu K3, czytelnik może się dowiedzieć z 4-minutowego wideo w YouTube o adresie https://www.youtube.com/watch?v=hkqrVePSj6c , lub z ilustracji opublikowanych na mojej stronie o nazwie "magnocraft_pl.htm" (przeglądanie pokazanych tam ilustracji warto rozpocząć od poczytania krótkiego punktu #K2 owej strony "magnocraft_pl.htm").
 
* * *
 
Fot. #J4abc: Trzy ilustracje pokazujące wygląd i zasadę powstawania serco-kształtnego lądowiska UFO.
 
#J4a
 
Fot. #J4a (góra): Moje (tj. dra inż. Jana Pająk) zdjęcie przy lądowisku UFO typu K3 wypalonym na kształt serca na trawniku koło mieszkania jakie zajmowałem podczas swojej profesury na tropikalnej wyspie Borneo. Było ono wykonane we wrześniu 1998 roku. Odnotuj, że kształt i wielkość owego lądowiska pokrywa się z kształtem i wielkością lądowiska UFO też typu K3, jakie około 13 lat później sfotografowałem w Petone i pokazałem na poprzedniej "Fot. #J3c".
 
#J4b
 
Fot. #J4b (środek): Ilustracja "Rys. F35" z tomu 3 mojej monografii [1/4]. Wyjaśnia ona jak wirujące obwody magnetyczne gwiazdolotu UFO (zaczernione) zawisającego niedaleko od ziemi w pozycji wiszącej formują wypalone lądowisko w trawie. W dolnej części (c) tego "Rys. #F35" pokazany jest wygląd tak wypalonego lądowiska przyjmującego kształt pierścienia, które powstaje jeśli gwiazdolot UFO zawisa w pozycji przy jakiej jego podłoga jest dokładnie równoległa do powierzchni trawy, zaś jego obwody magnetyczne wirują dotykając ziemi - przy nieruchomych bowiem obwodach powstaje wypalenie o kształcie (b). Chociaż NIE przygotowałem jeszcze rysunku, który by ilustrował jak zmieniłaby się ta sytuacje gdyby UFO zawisało pochylone pod dużym kątem, czytelnik sam może sobie wypracować, że obwody magnetyczne pochylonego gwiazdolotu wirujące po trajektoriach o kształcie "donut" powodowałyby wówczas, iż wypalone przez niego lądowisko przyjęłoby właśnie kształt "serca" - ponieważ wtedy część owych palących trawę trajektorii wirującego "donut" zawracałaby jeszcze w powietrzu, zamiast już po wniknięciu pod powierzchnię trawy.
 
#J4c
 
Fot. #J4c (dół): To samo lądowisko UFO w kształcie "serca" co w części "#J4a", tyle że sfotografowane około pół miesiąca później. Ponieważ jednak sfotografowałem je już bez pokazania na nim mojej osoby - zdjęcie ujawnia iż lądowisko to faktycznie ma kształt serca, niemal identyczny do kształtu lądowiska z "Fot. #J3c" powyżej. Odnotuj tutaj, że identyczny kształt "serca" obu lądowisk UFO pokazanych na niniejszych zdjęciach "Fot. #J4ac" oraz na poprzednim zdjęciu "Fot. #J3c", zaś wykonanych w dwóch odległych od siebie o tysiące kilometrów wyspach świata, dokumentuje nam dowodowo aż cały szereg prawd naraz, których oficjalna nauka NIE chce badać, zaś o których zwykli ludzie NIE chcą wiedzieć - chociaż owe prawdy znacząco wpływają na losy życiowe każdego mieszkańca Ziemi. (Np. poczytaj-o i oglądnij sobie bliznę na nodze pokazaną na "Fot. #B4" z mojej strony o nazwie "ufo_pl.htm" - a po uważnym przeegzaminowaniu swej i bliskich nogi, przekonasz się naocznie, że masz ją także, oraz że mają ją wszyscy twoi bliscy.) 
 
 
Wideo #J3v: Jeśli czytelnika interesuje jak wyglądał nadprzyrodzony płomień "płonącego krzewu", wyjątkowy honor ujrzenia którego na plaży w Petone został udzielony właśnie mi, wówczas rekomenduję mu przejrzenie chociaż powyższego krótkiego (2:22 minuty) angielskojęzycznego wideo, a jeszcze lepiej - przejrzenie wszystkich darmowych wideów z YouTube pokazujących tzw. "Eternal Flame Falls", czyli "wieczysty płomień" zlokalizowany w maleńkiej grocie pod wodospadami (a ściślej poza lustrem wody jednego długiego wodospadu o skomplikowanym przebiegu) ze szlaku wędrownego w parku narodowym "Chesnut Ridge Park" ("Orchard Park") w zachodnim Nowym Jorku, USA. Wodospady te i ich cudowny "wieczysty płomień" są zgrubnie opisane na angielskojęzycznych stronach i blogach możliwych do znalezienia w google.com z użyciem słów kluczowych: Eternal Flame Falls. Niestety, proces filmowania typowo wypacza ilościowy, jakościowy i uczuciowy odbiór wrażeń wzrokowych. Stąd powoduje on m.in., iż ów nowojorski nadprzyrodzony płomień na wideach z YouTube wygląda mniej czerwony i mniej intensywnie świecący, niż nadprzyrodzony płomień jaki ja ujrzałem na plaży w Petone. (Intensywność petońskiego płomienia mi przypominała intensywność olśniewającego oczy światła generowanego podczas elektrycznego spawania - tyle że światło elektrycznej spawarki zwykle ma kolor niebieski, podczas gdy światło płomienia z petońskiej plaży miało kolor intensywnie czerwony.) Jeśli jednak uwzględnić fakt owego wypaczania, wówczas ów "wieczysty płomień" z Nowego Jorku manifestuje te same cechy, zachowania i skutki swego działania, co płomień z petońskiego "płonącego krzewu" jaki ja opisałem we wpisie #296 powyżej. Oba też opisywane tu płomienie, tj. zarówno ten z petońskiej plaży, jak i tamten z Nowego Jorku, dokumentują posiadanie atrybutów jakie dowodzą iż mają one nadprzyrodzone pochodzenie. (Kliknij na powyższy starter tego wideo aby sobie je przeglądnąć.) 
 
Na upowszechniane jedynie przez prywatnych entuzjastów internetowe informacje o cudownym "wieczystym płomieniu" (po angielsku: "Eternal Fame") z Nowego Jorku, o istnieniu którego ja nigdy wcześniej NIE słyszałem, natknąłem się jakby "przypadkowo" w sposób doskonale ilustrujący metodę działania Boga opisywaną staropolskim przysłowiem, że "Kiedy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno". Oczywiście, z powodu jaki wyjaśniłem dokładniej w punkcie #J5 swej strony "petone_pl.htm" o adresach podanych poniżej, ja wiem już z całą pewnością, że w naszym świecie fizycznym "przypadki" NIE istnieją - a wszystko co w nim zaistnieje jest celowym działaniem Boga. Niemniej rozumiem, że owo niby "przypadkowe" odkrycie oficjalnie ignorowanych informacji o tym cudownym płomieniu przez stulecia widywanym poza szybą wody nowojorskiego wodospadu, ma na celu uniknięcie łamania czyjejkolwiek "wolnej woli". Rozumiem więc, że programy boskiego "Omniplanu" NIE mogły pozwolić mi na zdjęciowe udokumentowanie petońskiego "płonącego krzewu" z użyciem przysłowiowych "drzwi". Wszakże, moje wykonanie jego zdjęć mogłoby przymusić kogoś do wierzenia w to co opisałem w punkcie #J3 powyżej - podczas gdy we wszystko co wiąże się z Bogiem i w co ludzie mają uwierzyć, powinni oni uwierzyć ochotniczo (a NIE poprzez zostanie przymuszonym do tego dowodami). To zapewne dlatego udokumentowanie owo Bóg umożliwił mi skompletować dopiero po otwarciu dla mnie przysłowiowego "okna". Tak więc, przeglądając internet we wtorek, dnia 31 lipca 2018 roku, "przypadkowo" natknąłem się na ślad darmowych wideów z YouTube, które ilustrują wygląd innego płomienia, który wygląda i zachowuje się bardzo podobnie do inteligentnego płomienia z petońskiego płonącego krzewu. Pierwszym z tych wideów było około 20-minutowe, dosyć sceptycznie komentowane wideo angielskojęzyczne z youtube.com o tytule "This Mysterious Island Appears Out of Nowhere & What Happens Next Is Surprising" - dostępne pod adresem https://youtu.be/sO1O7V926s0 . Na swej długości od 6:22 do 8:17 minut wideo to pokazywało wodospad "Eternal Flame Falls" (którego nazwa tłumaczy się: "Wodospady Wieczystego Płomienia"), z parku narodowego "Chesnut Ridge Park" w zachodnim Nowym Jorku, USA. Już pierwsze ujrzenie tego wieczystego płomienia poruszyło mnie do głębi jego zgodnością z tym co widziałem na plaży w Petone. Natychmiast więc poszukałem w internecie dalszych o nim informacji. Odkryłem wówczas, że ów cudowny wodospad, wraz z jego "wieczystym płomieniem", pokazywany jest na znacznie większej liczbie wideów wykonanych przez prywatne osoby. Tyle tylko, że większość z nich powtarza kłamstwa oficjalnej nauki ateistycznej, jakie wmawiają oglądającemu, że tamten wieczysty płomień, jakoby ma proste wytłumaczenie i NIE reprezentuje sobą nadprzyrodzonego zjawiska. Na szczęście, mi doskonale są już znane kłamstwa, niedbałość i badawcze lenistwo z jakimi dzisiejsi naukowcy swymi spekulacjami przysłowiowo "powysysanymi z palca" i niepopartymi żadnymi obiektywnymi badaniami usiłują zaprzeczać istnieniu Boga i manifestacjom nadprzyrodzonego. Z łatwością więc poustalałem i wypunktowałem poniżej najróżniejsze błędy i niezgodności zawarte w owych "naukowych spekulacjach" na temat cudownego wieczystego płomienia z zachodniego Nowego Jorku.
 
W moim ujawnianiu kłamstw i błędnych spekulacji jakimi naukowcy usiłują wmówić zainteresowanym, iż nowojorski płomień wcale NIE ma nadprzyrodzonego pochodzenia, dopomogło mi uprzednie obserwowanie nadprzyrodzonego "płonącego krzewu" na petońskiej plaży, oraz odnotowanie cech i następstw jakimi ów petoński nadprzyrodzony płomień się charakteryzował, a jakie opisałem już w niniejszym wpisie. Jedyne więc co potrzebowałem uczynić, aby wykazać że podobnie jak petoński, także nowojorski płomień ma nadprzyrodzone pochodzenie, to przeglądnąć uważnie widea i poczytać uważnie publikacje, jakie ukazują i omawiają ów nowojorski płomień, poczym wskazać i podkreślić tu ujawniane nimi te cechy i następstwa nowojorskiego płomienia, które poznałem już wcześniej dzięki obserwacji petońskiego nadprzyrodzonego płomienia i opisałem w niniejszym wpisie, a które NIE wystąpiłyby w nich obu, gdyby owe płomienie NIE posiadały cudownego pochodzenia. Oto więc wyszczególnione w punktach owe cechy i następstwa, jakie świadczą o nadprzyrodzonym pochodzeniu obu omawianych tu płomieni (odnotuj, że poniżej omawiam jedynie cechy i następstwa nowojorskiego płomienia, ponieważ dla płomienia z Petone, opisałem je już w treści niniejszego wpisu, tyle że w innej niż tutaj kolejności):
 
(1) Inteligentne zachowywanie się, mezmeryzujący wpływ na oglądających, telepatyczne oddziaływanie na przybyłych. Jak przystało na nadprzyrodzone zjawisko, podobnie jak petoński, także nowojorski płomień zachowuje się inteligentnie. Przykładowo, za każdym razem wygląda on, płonie i tańczy nieco inaczej. Każdorazowo też jakby bucha z innego punktu podłogi w miniaturowej grocie w jakiej płonie - chociaż gaz wydobywający się spod ziemi NIE mógłby zmieniać szczelin w skale przez jakie uchodzi. Czasami go widać jako jeden płomień, innym razem pokazuje się jako kilka płomyków zaczynających się w odmiennych miejscach ich małej groty. Czasami pokazuje się jako solidny, cienki i długi język, innym razem jest niski i szeroki. Itd., itp. Z analizy wideów wykonanych przez oglądających daje się też odnotować, że ma na nich mezmeryzujący wpływ, intryguje i pobudza ich podniecenie swym tańcem, oraz telepatycznie na nich oddziaływuje zależnie od ich wierzeń, historii, moralności, charakteru i celów aktualnego działania.
 
(2) Celowe unikanie łamania "wolnej woli" u tych ludzi, którzy NIE chcą uwierzyć w ich nadprzyrodzone pochodzenie. W okolicach miniaturowej groty w jakiej płomień ten się pojawia, daje się zarejestrować wiele materiału dowodowego, który pozornie sugeruje proste wyjaśnienie dla mechanizmu jaki spowodował pojawienie się tego płomienia - w zgodzie z tym co wyjaśniłem w punkcie #C2 swej strony o nazwie "tornado_pl.htm" na temat co najmniej trzech rodzajów materiału dowodowego jaki dla uniknięcia łamania "wolnej woli" Bóg zawsze włącza w każdą ujawnianią przez siebie manifestację. Przykładowo, w pobliżu tego płomienia roznosi się smród zepsutych jajek, z powodu jakiego kiedyś jego działanie (i miejsce) nazywano nawet "płonącym pierdzeniem natury". Okoliczne zbiorniki wodne dokumentują też istnienie wycieków podziemnych gazów. Na przekór tego naukowcom do dzisiaj NIE udało się jednak wykryć co faktycznie zasila i podtrzymuje wielowiekowe płonięcie tego świętego płomyka.
 
(3) Połonięcie w miejscu o cechach "świętego miejsca". W kilku opracowaniach na temat nowojorskiego wieczystego płomienia jest ostrożnie dawane do zrozumienia, że miejsce jego zaistnienia od wieków (albo nawet tysiącleci) było znane lokalnym Indianom i uważane przez Indian za miejsce święte. O miejscach zaś świętych i o miejscowościach noszących świetą nazwę moja filozofia totalizmu ustaliła, że zgodnie z zasadą opisywaną starym francuskim powiedzeniem "szlachectwo zobowiązuje", na osoby jakie w miejscach tych się znajdują Bóg nakłada szczególnie ostre wymagania moralne - tak jak wyjaśniam to szerzej m.in. w punkcie #C4 strony "seismograph_pl.htm". Nie powinno więc nikogo dziwić, że świętość miejsca nowojorskiego "wieczystego płomienia" podkreślają też między innymi wypadki, a nawet śmierć, jakim ulegają osoby NIE wykazujące tam swym zachowaniem wymaganego respektu dla świętości tego miejsca. Nie daje się też wykluczyć, że to właśnie pobliska obecność prastarego świętego miejsca stała się między innymi przyczyną wydarzeń opisywanych na mojej stronie o nazwie "wtc_pl.htm", czy zlokalizowania ONZ właśnie w Nowym Jorku. Osobiście posądzam, aczkolwiek narazie NIE znalazłem żadnej pisanej dokumentacji na ten temat, że podobnie jak już to zaczyna się potwierdzać dla obszaru petońskiego "Celtyckiego Krzyża", pomodlenie się o coś przy owym nowojorskim wieczystym płomieniu, np. o uzdrowienie jakiejś chronicznej choroby, także spowodowałoby wypełnienie się owej prośby dla ludzi jacy swym moralnym zachowaniem na nie sobie zasłużyli.
 
(4) Ukazywanie się jedynie tym ludziom, którzy zasłużyli na jego zobaczenie. Aczkolwiek większość ludzi, którzy podjęli trud pielgrzymki do miejsca zaistnienia tego płomienia, zastają go już płonącym, napotkałem też widea, że niektórzy, szczególnie ci co w swej drodze do płomienia NIE wykazują wymaganego respektu, zastają go wygaszonym i NIE są w stanie go zapalić - nawet jeśli usilnie się starają. 
 
(5) Płonięcie bez generowania oddziaływującego na otoczenie ciepła ani dymu czy sadzy. Płomienie zasilane podziemnym gazem typowo generują sporo ciepła, dymu i sadzy, jakich znaczące oddziaływania zmieniają cechy ich otoczenia. Stąd przykładowo na wideo o adresie https://youtu.be/UhjXhh-jhWA - pokazującym płomyki z góry Chimaera w Turcji zasilane podziemnym gazem, a także na wideo o adresie https://youtu.be/a5Dv2o1em8M - pokazujęcym podobne płomyki z okolic Murchison w NZ, też zasilane podziemnym gazem, owe typowe produkty i następstwa spalania gazu są wyraźnie udokumentowane. Tymczasem w nowojorskim wieczystym płomieniu, NIE widać: (a) ani kłębów pary wodnej w jaką powinny być zamieniane odpryski wodospadu przez taki indukujący ciepło płomień gazowy, (b) ani owa maleńka grota skalna (w jakiej gaz ten jakoby płonie) jest zadymiona, zapełniona wyziewami i rozgrzana niemal do czerwoności przez ów płonący tam ogień, (c) ani też płomień ten NIE gaśnie - chociaż zwykły płomień gazowy szybko zostałby wygaszony opryskującą go wodą. 
 
(6) Zawieranie ukrytych dowodów na swe nadprzyrodzone pochodzenie. Przykładem takich dowodów przykładowo jest kształt (i kolor) samego płomienia. Płomienie gazowe mają kształt jakby "postrzępionego" oraz chaotycznie drgającego i zawijającego się liścia. Ich kolor typowo jest niebieski. Tymczasem nadprzyrodzony płomień zachowuje się dostojnie, tańczy fascynująco, jest jednolity (niepostrzępiony) i ma unikalnie intensywny czerwony kolor zachodzącego (lub wschodzącego) Słońca. 
 
(7) Niezdolność dzisiejszej oficjalnej nauki ateistycznej do ustalenia faktycznego mechanizmu powstawania tego płomienia. W kilku co odważniejszych publikacjach na temat mowojorskiego płomienia zawarte jest napomknięcie, iż nauka nadal NIE jest w stanie wyjaśnić zadowalająco skąd ów płomień się bierze - na przekór iż oficjalnie się stwierdza, że jakoby wszystko na jego temat jest proste i doskonale już wiadome. Przykładowo naukowcy nadal mają trudności z pomierzeniem, empirycznym zbadaniem, oraz naukowym udokumentowaniem: (a) "jaki" naprawdę gaz się pali i (b) "skąd gaz ten tam się bierze".

 

* * *
 
Powyższe wyjaśnienia stanowią adaptację punktu #J3 z mojej strony internetowej o nazwie "petone_pl.htm" (aktualizacja z dnia 1 maja 2018 roku, lub później). Stąd czytanie i rozumienie głównych postulatów niniejszego wpisu byłoby nawet bardziej efektywne z tamtej strony internetowej "petone_pl.htm", niż z niniejszego wpisu - wszakże na owej stronie działają wszystkie (zielone) linki do pokrewnych stron z dodatkowymi informacjami, użyte są kolory i ilustracje, zawartość jest powtarzalnie aktualizowana, itp. Najnowsza aktualizacja strony "petone_pl.htm" już została załadowana i udostępniona wszystkim chętnym m.in. pod następującymi adresami:
http://www.geocities.ws/immortality/petone_pl.htm
http://totalizm.com.pl/petone_pl.htm
http://cielcza.cba.pl/petone_pl.htm
http://pajak.org.nz/petone_pl.htm
 
Każdą ze stron wymienionych w tym wpisie przez podanie tylko jej internetowej nazwy, czytelnicy mogą sobie odnaleźć i przeglądnąć jeśli do dowolnego z podanych powyżej adresów zamiast nazwy "petone_pl.htm" dołączą nazwę tej mojej strony, jaką zechcą przeglądnąć. Przykładowo, jeśli zachcą wywołać sobie i przeglądnąć moją stronę o nazwie "magnocraft_pl.htm" np. z witryny o adresie http://totalizm.com.pl/petone_pl.htm , wówczas wystarczy aby zamiast owego adresu witryny wpisać w okienku adresowym wyszukiwarki następujący nowy adres http://totalizm.com.pl/magnocraft_pl.htm .
 
Warto też wiedzieć, że niemal każdy NOWY temat jaki ja już przebadałem dla podejścia "a priori" nowej "totaliztycznej nauki" i zaprezentowałem na tym blogu, w tym i niniejszy temat, jest potem powtarzany na wszystkich lustrzanych blogach totalizmu, które ciągle istnieją (powyższa treść jest tam prezentowana we wpisie numer #296). Kiedyś istniało aż 5 takich blogów. Dwa ostatnie blogi totalizmu, jakie ciągle NIE zostały polikwidowane przez licznych przeciwników "totaliztycznej nauki" i przeciwników wysoce moralnej "filozofii totalizmu", można znaleźć pod następującymi adresami:
https://totalizm.wordpress.com
http://totalizm.blox.pl/html
 
Z totaliztycznym salutem,
Dr inż. Jan Pająk